Czuje wsparcie Andrzeja Stelmacha
W tym sezonie PlusLiga pędzi w zawrotnym tempie. Mecze rozgrywane co dwa-trzy dni sprzyjają zaskakującym wynikom. Faworyci przegrywają, a drużyny skazywane na porażkę sprawiają niespodzianki. Po kilku takich zdarzeniach mieliśmy także zmiany na ławkach trenerskich. Ze swoimi stanowiskami pożegnali się: Dariusz Marszałek (Pamapol Wielton Wieluń), Igor Prielożny (Jastrzębski Węgiel) oraz Mariusz Sordyl (Indykpol AZS UWM Olszyn).
Japończyk Schuchi Mizuno był drugim trenerem Pamapolu. Po odejściu Dariusza Marszałka został piewszym. Szkoleniowiec, o którym niewiele do tej pory wiedzieliśmy. Postaraliśmy się to zmienić.
PlusLiga: Kiedy został Pan pierwszym trenerem Pamapolu Wielton Wieluń, po rezygnacji dotychczasowego trenera Dariusza Marszałka, stanął Pan przed wyzwaniem poprowadzenia samodzielnie drużyny PlusLigi. Spodziewał się Pan takiego rozwoju sytuacji?
Schuichi Mizuno: Wiedziałem, że zawodnicy, których mam poprowadzić, nie są trudnymi siatkarzami. Łatwo się z nimi pracuje. Przyznaję, że nie spodziewałem się takiej sytuacji, w której to ja będę pierwszym trenerem zespołu. Miałem nadzieję, że Dariusz Marszałek do końca sezonu go poprowadzi. Musieliśmy jednak coś zmienić.
- Kilku zawodników z drużyny Pamapolu jest starszych od Pana [Schuichi Mizuno skończył w grudniu 2010 30 lat – przyp. red.]. Jak Pan sobie radzi z różnicą wieku? Czy łatwo trenuje się zespół w takiej sytuacji?
- Nie ma żadnych problemów. Andrzej Stelmach jest dobrym zawodnikiem i liderem zespołu. Jeśli nad czymś pracujemy, coś nowego wprowadzamy w treningach, Andrzej od razu w to wchodzi i popiera taki kierunek. To bardzo pomocne. Czuję od niego wielkie wsparcie.
- Jest Pan pierwszym Japończykiem, który znalazł się na ławce trenerskiej PlusLigi. Jak ocenia Pan poziom naszej ekstraklasy?
- Pracowałem już wcześniej w krajach europejskich – w Norwegii i Danii. Polska jest trzecim europejskim krajem, w którym pracuję. W porównaniu z ligami duńską i norweską poziom PlusLigi jest o wiele, wiele wyższy. Każde spotkanie jest wielkim wyzwaniem. To bardzo ekscytujące.
- Jak Pan się odnajduje w naszym kraju? Polacy są innym narodem niż Duńczycy czy Norwegowie.
- Polska bardzo przypomina mi Japonię. Także mojej rodzinie – żonie i synkowi – bardzo podoba się tutaj: wasza kultura, tradycja oraz krajobraz. Polska to piękny kraj. Oczywiście niesamowite jest także to, jakim wielkim zainteresowaniem w waszym kraju cieszy się siatkówka. To jest jednak dla mnie najważniejsze.
- Czy od zawsze myślał Pan o zwodzie trenera? Skąd u Pana zainteresowanie tą dziedziną?
- Jak miałem 12 lat zacząłem grać w siatkówkę i nie mogłem przestać. Każdego dnia po szkole, przez dwie, trzy godziny grałem w siatkówkę albo oglądałem ją w telewizji. W Japonii skończyłem studia z wychowania fizycznego. Pracowałem jako drugi trener. W pewnym momencie pomyślałem jednak, że Japonia jest małą wyspą. Niełatwo znaleźć dobrą drużynę z trenerem, przy którym mógłbym się wciąż uczyć. Dlatego pomyślałem o zmianie, o poszukaniu nowych możliwości. Ponieważ w Europie są najlepsze siatkarskie ligi, dlatego zdecydowałem się na przyjazd tutaj.
- Jakie ma Pan plany na najbliższy czas? Czy chciałby Pan pozostać w Polsce i prowadzić drużynę z Wielunia?
- Przede wszystkim, moim największym zadaniem na dziś, jest utrzymanie zespołu w PlusLidze. Później dopiero okaże się, co będzie. Oczywiście, bardzo chciałbym pozostać tutaj i móc dalej prowadzić swój zespół. Polska bardzo mi się podoba.
- Czy ma Pan swój wzór siatkarza bądź trenera? Niedościgniony wzór…?
Tak. Przyznaję… Jest nim Lorenzo Bernardi. To jest dla mnie najlepszy siatkarz. Teraz jest trenerem. Do tego prowadzi Jastrzębski Węgiel i w ostatniej kolejce II rundy będę miał okazję spotkać się z nim na jednym boisku. To dla mnie będzie naprawdę wielkie przeżycie. Trudno mi uwierzyć, że stanę naprzeciwko niego jako trener przeciwnej drużyny. Może uda mi się z nim po meczu porozmawiać?
- Czy ma Pan niespełnione siatkarskie marzenie?
- Na dziś chciałbym wygrywać coraz więcej meczów w PlusLidze i utrzymać w niej swój zespół. Wierzę, że są na to szansę i to marzenie uda mi się zrealizować. Potem będzie czas na stawianie kolejnych.