Czy Jastrzębski Węgiel przedłuży rywalizację?
Drużyny walczące o finał PlusLigi w tym roku mogły zapomnieć o wielkanocnym wypoczynku. Już 10 kwietnia (we wtorek) rozpoczną kolejną część zmagań półfinałowych. W Jastrzębiu siatkarze Lorenzo Bernardiego podejmą Skrę Bełchatów, która w rywalizacji play off prowadzi już 2:0.
Obydwie drużyny po pierwszej serii półfinałowych spotkań (4-5 kwietnia) dostały zaledwie jeden dzień wolnego. Bełchatowianie odpoczywali w wielkanocną niedzielę, a już w poniedziałek wyruszyli do Jastrzębia. - Tegoroczne święta przeżywaliśmy więc nie domowo, ale bardziej duchowo - żartował Jacek Nawrocki, który ma zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia, niż jego włoski kolega po fachu. Jastrzębianie czas na regenerację i krótki relaks mieli tylko w piątek.
- Wiem, że Wielkanoc to czas szczególny, ale taką mamy pracę, że czasami musimy rezygnować z ważnych rzeczy. Gdy rodził się mój syn, grałem mecz wyjazdowy i nikt z tego powodu nie umarł - tłumaczył swoją decyzję Bernardi akcentując, że wtorkowe starcie z mistrzem Polski jest w chwili obecnej jedynym priorytetem.
Cel na czterodniowy cykl przygotowań był ściśle określony - wrócić do takiej dyspozycji, jaką zespół prezentował w pierwszym pojedynku w Bełchatowie, przegranym po niezwykle twardym boju 2:3. Różnica między pierwszym a drugim meczem, zdaniem Lorenzo Bernardiego nie była szczególnie wielka, choć wynik zupełnie inny. - Kluczowe było to, że w środkowej fazie setów gubiliśmy 2-3 punkty pod rząd, a z takim przeciwnikiem jak Bełchatów, ciężko odrobić straty w końcówce. Ponadto niektórzy moi zawodnicy nie grali już tak dobrze, jak pierwszego dnia, inni zaś grali lepiej, niż poprzednio. Nie spotkaliśmy się wszyscy razem na jednym, dobrym poziomie.
Szkoleniowiec bełchatowskiej Skry podkreślił z kolei spory skok jakościowy w wykonaniu swoich graczy, zwłaszcza w polu zagrywki. W drugim meczu bełchatowianie zdobyli aż 7 asów serwisowych, podczas gdy rywale tylko 3. - Otworzyliśmy się w tym elemencie i dzięki temu graliśmy spokojniej. Dużo lepiej rozwiązywaliśmy piłkę wysoką i kontratak.
Przede wszystkim jednak, siatkarzom Jacka Nawrockiego udało się wyeliminować z ataku asa JW Michała Łasko, na którego dzień wcześniej nie znaleźli patentu. Było to tym łatwiejsze, że snajperowi śląskiej ekipy wyraźnie brakowało sił oraz wcześniejszego polotu i entuzjazmu. Podobnie jak wyjątkowo mało skutecznemu w czwartek Amerykaninowi Russellowi Holmesowi (na 9 piłek skończył tylko 3, zerowy dorobek w bloku). - Po takim pojedynku, jak ten w środę, gdy zwycięstwo wymknęło się z rąk w ostatniej chwili, trudno było powtórzyć ten sam poziom i entuzjazm. Jesteśmy nową drużyną i nad tym ciagle musimy pracować - tłumaczył swoich podopiecznych Włoch.
Aktualni mistrzowie Polski prowadzą w rywalizacji play off 2:0, ale trener Nawrocki przestrzega przed nadmiernym optymizmem. Jego zdaniem Jastrzębie jest obecnie zupełnie inną drużyną, niż w fazie zasadniczej sezonu. Chwali rywali za waleczność i nieustępliwość, doceniając ich klasę - Jest tam dużo indywidualności, ale też i zespołowo grają nieźle. A taka najfajniejsza ich cecha, to że są nieobliczalni, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Lorenzo Bernardi nie raz podkreślał, że Bełchatów to najlepsza polska ekipa. Ale też nieustannie przekonuje swoich podopiecznych, że jak z każdym rywalem, można z nimi wygrać. - Jedno jest pewne, jeśli chcemy pokonać Skrę, musimy popełniać mniej błędów własnych. To najważniejsza rzecz do poprawy - nie miał wątpliwości. - Żeby zagrać w finale musimy wygrać trzy mecze z rzędu. Doskonale wiemy, że to nie będzie łatwe, ale mogę obiecać, że zostawimy na boisku całą swoją moc i energię - zapewnił.
Trzeci pojedynek II rundy play off o awans do finału PlusLigi, pomiędzy Jastrzębskim Węglem a Skrą Bełchatów zostanie rozegrany we wtorek 10 kwietnia, godz. 17.30 w Jastrzębiu Zdroju. Jeśli wygrają gospodarze, kolejne starcie odbędzie się w środę.