Czy zostawią problemy na postoju przed Rzeszowem?
Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów są o krok od zdobycia mistrzostwa Polski i zdetronizowania PGE Skry Bełchatów. Do złotego medalu brakuje im jeszcze jednego zwycięstwa. Następne spotkanie podopieczni trenera Andrzeja Kowala rozegrają przed własną publicznością w sobotę.
- Stoimy przed ogromną szansą, by mistrz Polski był w Rzeszowie. Zrobimy ku temu wszystko, aby rywalizację zakończyć u siebie. Gramy przy wspaniałej publiczności, na naszej hali, gdzie naprawdę zwykle gramy dobre zawody i ciężko jest przeciwnym zespołom zwyciężać. Podchodzimy bez hurraoptymizmu oczywiście, bo znamy klasę naszego przeciwnika, ale jest ogromna szansa - powiedział w rozmowie z Polsatem Sport libero Krzysztof Ignaczak.
Rzeszowianie potwierdzili, że wtorkowe zwycięstwo to nie był przypadek. W drugim meczu również zaprezentowali wysoką formę. Drużyna Jacka Nawrockiego nie miała na boisku wiele do powiedzenia, w końcówce meczu Skra była wręcz bezradna. Gospodarze mieli problemy z przyjęciem zagrywek rywala, nie do zatrzymania był Gyorgy Grozer. - Przede wszystkim gratuluję drużynie z Rzeszowa, za walkę, determinację, za to że wygrali u nas dwa mecze. Odwalili kawał dobrej roboty. To zwycięstwo im się należało - stwierdził Mariusz Wlazły.
Asseco Resovia pokazała, że królującą na parkietach PlusLigi bełchatowską drużynę można pokonać.- Przede wszystkim istotna była tu wola walki . „Poczuliśmy krew”, że można tu zrobić dobrą robotę i zyskać duży handicap na to, żeby zakończyć rywalizację u siebie. Myślę, że każdy z nas wykonał kawał dobrej roboty. Cały zespół zagrał bardzo równo w tych elementach, w których do tej pory mieliśmy problemy. Przede wszystkim byliśmy dobrze dysponowani w elemencie zagrywki i jeśli utrzymamy ten poziom myślę, że w Rzeszowie zakończy się ta rywalizacja. Fajnie, że złapaliśmy ten rytm na koniec ligi. Przede wszystkim nie pękalismy w końcówkach i to chyba daje obraz takiego zespołu walczącego- podsumował Krzysztof Ignaczak.
- Resovia zagrała jak cała drużyna. Była jednością sunącą do przodu. Gorzej było po naszej stronie siatki. - stwierdził kapitan PGE Skry. Gospodarze popełniali proste błędy, tracąc punkty seriami. W drugim secie, po ataku Michała Winiarskiego dającym drużynie Jacka Nawrockiego ósmy punkt, rozpoczęła się czarna seria. Bełchatowianie stracili dziesięć punktów w jednym ustawieniu. - Jeżeli byśmy znali odpowiedź jak to się stało, to coś byśmy w tym kierunku zrobili. Symptomy tego problemu pojawiły się już w meczu z Jastrzębskim Węglem. Zaczęliśmy tak robić, wprawdzie traciliśmy mniej punktów, ale coś już było nie tak. Mam nadzieję, że pozbędziemy się tego gdzieś w drodze do Rzeszowa, zostawimy może na jakimś postoju i w Rzeszowie będziemy grali zupełnie inną siatkówkę - powiedział kapitan Skry Bełchatów na antenie Polsatu Sport.
Mecz PGE Skry Bełchatów z Asseco Resovią Rzeszów będzie wspominany jeszcze długo z innego też powodu. Kibice siatkówki zapamiętają zdenerwowanych gospodarzy.
Akcją sporną był atak Paula Lotmana i dyskusja czy piłka otarła się o blok Bartosza Kurka. Sędzia przyznał wtedy punkt rzeszowianom. - Nie twierdzę, że na pewno byśmy wygrali, gdyby decyzja została zmieniona, ale tego już się nie dowiemy. Po meczu sędzia mówi, że nie jest w stanie w tym momencie określić, czy było po bloku czy nie, nie chcę już nawet tego komentować, bo dla mnie to jest śmieszne- skwitował Mariusz Wlazły.
Na antenie Polsatu Sport sytuację skomentował szef polskich sędziów Andrzej Lemek. - Jest mi przykro z tego powodu i tyle. W 2009 roku w czasie mistrzostw Europy Polsat transmitował kamery slow motion i te wszystkie bloki było widać. Gdyby w tym meczu były takie kamery, nie byłoby żadnego najmniejszego problemu. Trzeba więc wrócić do kamer najwyższej jakości, wtedy nie będzie problemu – powiedział w Polsacie Sport.
Uwagi co do systemu challenge poczynił Krzysztof Ignaczak, uważając że należałoby go udoskonalić. - Przede wszystkim trzeba chyba by pomyśleć nad sprowadzeniem większej liczby kamer. Wiem, że to jest kosztowne, ale jeżeli już idziemy w tym kierunku to jednak trzeba by to oglądać z kilku perspektyw, nie tylko z jednej. Uważam też, że trzeba by się zastanowić nad ilością tych challengeów, bo niektóre zespoły skrzętnie to wykorzystują w końcówkach jako czas. Biorą też, by sprawdzić a może coś się uda wykryć. Także jest to fajna rzecz i na pewno potrzebna. Piłka jest na tyle szybka, że ludzka percepcja nie jest tak dobra, żeby zauważyć wszystko. To na pewno pomaga sędziom, ale i wymaga dopracowania – powiedział libero Asseco Resovii.