Damian Boruch: w Spodku przeżyłem efekt „WOW”
Środkowy Jastrzębskiego Węgla rozgrywa dobry sezon i podobnie jak pozostali koledzy z drużyny, marzy by zakończyć go z medalem na szyi. - Ciężko pracowaliśmy cały rok i za daleko już zaszliśmy, żeby w samej końcówce to zepsuć - powiedział po meczu w Katowicach, a przed arcyważną potyczką z Łuczniczką Bydgoszcz.
PLUSLIG.PL: Mecz z GKS-em Katowice rozegraliście w katowickiej mekce siatkówki. Wiem, że po raz pierwszy zagrał pan w Spodku, jak było?
DAMIAN BORUCH: Kiedyś byłem obok tego obiektu, ale to się nie liczy…a poważnie, było rewelacyjnie! Przed tym starciem trochę rozmyślałem o tym, że będzie nas dopingować około pięć tysięcy kibiców i jak to będzie, ale po wejściu na boisko przeżyłem efekt „WOW”. Wszystkim nam grało się świetnie, bardzo dobrze weszliśmy w mecz. Katowice natomiast trochę gorzej, ale też ich rozumiem, bo niby grali u siebie, ale jednak na wyjeździe. Nie było to ich pierwsze spotkanie w Spodku, jednak to zawsze inna hala niż ta, w której trenują na co dzień. Trener Lebedew przed rozpoczęciem potyczki mocno nas motywował, że musimy zacząć grać od początku, a nie jak nam się zdarzało, od drugiej partii. Pierwsze dwa sety zagraliśmy dość dobrze. W inauguracyjnej odsłonie mieliśmy pełną kontrolę nad tym, co działo się na boisku. W drugiej GKS Katowice zaczął lepiej zagrywa i rywalizacja się wyrównała.
A po dziesięciominutowej przerwie było jak zwykle w tym sezonie…
DAMIAN BORUCH: Być może trochę zawiodła nas koncentracja, bo straciliśmy ją na półtora seta i nie byliśmy takim zespołem jak zawsze. Z tego powodu musieliśmy grać tie break, choć powinniśmy byli zakończyć spotkanie w czterech partiach. W trzecim i czwartym secie rywale odskoczyli nam na dwa -trzy punkty i zdołali dociągnąć przewagę do końca. Ostatecznie jednak wygraliśmy dwa oczka i to jest najważniejsze.
Ostatnio trener nie ma z wami łatwo. Podczas meczu w Warszawie puściły mu nerwy…
DAMIAN BORUCH: Nie da się ukryć. Nie tyko podczas meczu, w szatni też było głośno. Trener jest bardzo ambitnym człowiekiem, wszyscy mamy duże ambicje i nie powinniśmy popełniać niepotrzebnych błędów.
Wróćmy do wydarzeń w stolicy. To była bolesna porażka, która zepchnęła was na 4. miejsce w tabeli.
DAMIAN BORUCH: W Warszawie trochę daliśmy ciała, nie ma co się oszukiwać. Do tej pory nie doszedłem do tego, co nie zagrało w meczu z ONICO AZS Politechniką Warszawską. Gdyby spojrzeć w statystyki, obydwie drużyny zaprezentowały podobny poziom. Naszą największą bolączką była zagrywka, bo zepsuliśmy o dwanaście serwów więcej niż rywale. Być może tutaj należy szukać przyczyn niekorzystnego wyniku.
Może w głowach pojawiły się myśli o wyborze półfinałowego przeciwnika?
DAMIAN BORUCH: Na pewno nie myśleliśmy wtedy o wyborze przeciwnika w play offach, bo nie mieliśmy nawet gwarancji udziału w nich. Bardziej skupialiśmy się na tym, żeby nie stracić miejsca w czwórce. Jeśli zagramy w półfinale, to nie ma większego znaczenia na kogo trafimy, bo będą tam cztery bardzo dobre zespoły i każdy z nich potrafi grać w siatkówkę. Z ZAKSĄ mamy wprawdzie najgorszy bilans spotkań, ale myślę, że po trzech porażkach w końcu musimy kiedyś z nimi wygrać. Tym bardziej, że dwa razy byliśmy bardzo blisko, przegraliśmy dopiero w tie breaku.
Zastanawiacie się już jak ugryźć ZAKSĘ?
DAMIAN BORUCH: Nie oglądamy się na to, co pokażą przeciwnicy, patrzymy wyłącznie na swoją postawę. Podkreślę raz jeszcze, najpierw musimy utrzymać się w czwórce, bo tabela tak się poukładała, że wciąż nie jesteśmy pewni awansu do strefy medalowej. Musimy zdobyć dwa oczka w rywalizacji z Łuczniczką Bydgoszcz - to jest nasz plan na najbliższy tydzień. Choć oczywiście do tego spotkania podejdziemy z założeniem wywalczenia pełnej puli.
Żeby potem nie liczyć setów, jak PGE Skra Bełchatów w zeszłym roku…
DAMIAN BORUCH: W tej chwili mamy dwa punkty przewagi nad Olsztynem i doskonale wiemy co trzeba zrobić, żeby tej przewagi nie zmarnować. Wyjdziemy na boisko maksymalnie skoncentrowani, bo mamy świadomość jak wysoka jest stawka. Ciężko pracowaliśmy cały sezon i za daleko już zaszliśmy, żeby w samej końcówce to zepsuć. Być może ta porażka w Warszawie nieco ostudziła nam głowy, na pewno była dla nas dobrą lekcją, bo jednak straciliśmy okazję na wyższa lokatę w tabeli.
Powrót do listy