Damian Dacewicz: końcówki setów nie są naszą mocną stroną
MKS Banimex Będzin po dwóch dobrych meczach z PGE Skrą i Cerrad Czarnymi Radom w konfrontacji z Asseco Resovią nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Podopieczni trenera Damiana Dacewicza mieli spore problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki ekipy z Rzeszowa.
- Resovia zrobiła wszystko, żebyśmy w ten mecz dobrze nie weszli – opisuje Damian Dacewicz, szkoleniowiec Banimexu Będzin. - Zaczęli od mocnej i agresywnej zagrywki. My troszkę wierzyliśmy, że może tak szybko od razu się nie „wstrzelą” w naszej hali, ale nic z tych rzeczy. Wychodziły im akcje od pierwszych piłek, przez co uzyskiwali przewagę kilku punktów i później już kontrolowali sytuację. Po cichu liczyliśmy na słabszy dzień rywala i że być może będą odczuwać zmęczenie po pięciosetowym meczu, jaki rozegrali dwa dni wcześniej w Berlinie. Oni mają jednak w kadrze czternastu graczy i każdy może wejść na boisko i zagrać na bardzo wysokim poziomie, co zresztą doskonale pokazali. Dwa pierwsze sety ustawiły cały mecz. Fajnie, że w III secie nie straciliśmy wiary, optymizmu i walczyliśmy. Wiedzieliśmy, że jeśli będzie mały dystans punktowy, to w końcówce będziemy mieli szanse. Niestety, decyzja sędziego zniwelowała nasz plan. Piłka po ataku Lotmana nie otarła naszego bloku i była autowa. Ta decyzja była dla nas krzywdząca. Zrobiło się 20:24 i już nie byliśmy w stanie dogonić rywala – mówi szkoleniowiec beniaminka z Będzina, który w III secie prowadził 19:18 i… oddał inicjatywę rywalom.
- To jest właśnie przewaga mocnej drużyny. Resovia przy swoje pierwszej akcji grała na bardzo wysokim poziomie i nie zatrzymywała się w jednym ustawieniu na dłużej, a nam trafiały się niestety te przestoje. Potrafili nas w jednym ustawieniu przetrzymać na 2-3 akcje. Na tle tak mocnego rywala było to widoczne i nie byliśmy w stanie grać jak równy z równym – mówi trener Banimexu Będzin, który spisuje się znacznie lepiej niż na początku sezonu. – Tego progresu naszej gry w pojedynku z Resovią nie było widać – mówi Dacewicz i dodaje. - Na pewno można to było natomiast zauważyć w meczu w Bełchatowie, czy tez w pojedynku z Radomiem, gdzie nie wykorzystaliśmy szansy, żeby wygrać 3-0. Końcówki setów nie są nasza mocna stroną w tym sezonie. Musimy to poprawić, grać pewnie i co najważniejsze skutecznie. Jeżeli uda się to nam zrobić to jeszcze w PlusLidze wygramy, a przed nami dziesięć szans w sezonie zasadniczym – kończy trener ekipy z Będzina.