Damian Wojtaszek: Forma musi przyjść na kwalifikacje olimpijskie
PLUSLIGA.PL: Zanim przejdziemy do tematu reprezentacji, na chwilę chciałabym wrócić do zakończonego sezonu ligowego. Drugie miejsce Onico Warszawa jest sporym sukcesem, ale zapewne pozostaje pewien niedosyt.
DAMIAN WOJTASZEK: Jest niedosyt, ale ja patrzę na ten wynik przez pryzmat całego sezonu i jeśli ktoś przed startem PlusLigi powiedziałby mi, że zdobędziemy medal, to odpowiedziałbym ok, ale jednak walcząc ze sobą i teraz się z tego śmieję. Jestem jednak zadowolony, że tak młody klub wywalczył krążek i mamy w przyszłym sezonie Ligę Mistrzów u siebie. Bardzo się cieszę, że kibice dopisywali na naszych meczach. W pewnym momencie jak dołączyli do nas Bartosz Kurek i Nikołaj Penczew, to Torwar był całkowicie wypełniony. Bilety sprzedawały się w dwadzieścia cztery godziny, a nawet szybciej i to było bardzo motywujące i podbudowujące do tego, żeby grać jak najlepszą siatkówkę. A po przyjściu chłopaków do drużyny zauważyliśmy, że zarówno poziom treningów jak i meczów, bardzo mocno wzrósł. Graliśmy zdecydowanie lepiej i było to widać, dopóki nie przyszły kontuzje obu Bartoszów (Kurka i Kwolka), które pokrzyżowały nam plany, żeby wygrać mistrzostwo Polski. Pamiętajmy też, że graliśmy ciężkie półfinały z Jastrzębiem bez dwóch podstawowych zawodników i były to bardzo trudne spotkania.
DAMIAN WOJTASZEK: To był mój trzynasty sezon w PlusLidze i takiego sezonu chyba nigdy nie widziałem, ale on dobitnie pokazał, że trzeba podopinać niektóre sprawy związane z zasadami siatkówki. To, że Bartosz Kurek przyszedł do naszego zespołu, to nie była nasza wina, tylko wina tego, że Stocznia się rozpadła. Bartosz od tego momentu grał u nas wszystkie mecze, więc transfer medyczny teoretycznie powinien być dopuszczony. Następna sprawa, to ta sytuacja z piłką meczową Piotrka Łukasika. Sędziowie przyznali, że popełnili błąd, ale nie mogliśmy już nic z tym zrobić, ponieważ nie można meczu powtórzyć, ani zmienić wyniku. Słyszałem wiele głosów, że było to odbicie nieczyste i takie ono rzeczywiście było, ale było prawidłowe. Trzeba więc jasno podopinać takie sprawy, żeby w przyszłości nie było już takich problemów i sytuacji.
DAMIAN WOJTASZEK: Przyjeżdżając tutaj starałem się policzyć wszystkie sezony reprezentacyjne łącząc kadrę A i B, Uniwersjadę itd. i ciężko mi było się w tym wszystkim połapać. Nie przypominam sobie, żebym któryś sezon kadrowy miał wolny. Pamiętam, że za trenera Anastasiego dostałem tydzień wolnego przed własnym ślubem, gdy chłopaki lecieli na Igrzyska Olimpijskie. Wiadomo, już wtedy byłem poza składem, ale pamiętam, że nawet w takim ważnym życiowym momencie i tak byłem na zgrupowaniu.
DAMIAN WOJTASZEK: Dla nas ten sezon skończył się 4. maja, ale wiadomo – po ostatnim meczu było jeszcze kilka spraw organizacyjnych do załatwienia w klubie i ja akurat do domu dotarłem dopiero 8. maja. A już tydzień później musiałem być w Warszawie na badaniach reprezentacyjnych, więc odpoczynku rzeczywiście nie było zbyt wiele.
DAMIAN WOJTASZEK: Rozmawialiśmy o tym już przed rozpoczęciem sezonu kadrowego. W pierwszy weekend Ligi Narodów w składzie będą wszyscy mistrzowie świata, a następnie mam wakacje i jestem przewidziany do gry podczas czwartego i piątego turnieju Ligi Narodów, które odbędą się kolejno w Mediolanie i Lipsku.
DAMIAN WOJTASZEK: Chłopaki go poznali troszeczkę dłużej i lepiej – ja dopiero na mistrzostwach świata, ponieważ wcześniej miałem operację kolana, ale od tamtego momentu wszyscy mamy bardzo dobry kontakt. Między trenerem, sztabem i zawodnikami panuje szczerość i tego będziemy się trzymać, a takie sukcesy jak mistrzostwo świata motywują i scalają, co mam nadzieje zaowocuje w kolejnych turniejach. W tym roku dążymy do tego, żeby najpierw awansować na Igrzyska Olimpijskie, a potem z tych Igrzysk przywieźć medal, najlepiej złoty. Forma musi przyjść na ten najważniejszy moment, czyli właśnie na turniej w Gdańsku, a później na mistrzostwa Europy. Mamy nadzieję, że tak właśnie będzie.