Daniel Castellani: tęsknię już za pracą
Dla Najlepszego Trenera Roku najważniejsza jest… rodzina. Nie siatkarska, tylko córka Ariana, syn Ivan i oczywiście żona Silvina - tej ostatniej nie mogło zabraknąć u boku Daniela Castellani’ego, gdy po raz drugi z rzędu odbierał statuetkę Siatkarski Plus dla Najlepszego Trenera Roku.
Tym razem był to jedyny podarunek, jaki otrzymał Argentyńczyk. Rok temu dostała mu się również… kadra narodowa mężczyzn. Decyzje w sprawie wyboru nowych selekcjonerów poznaliśmy właśnie rok temu - na gali rozdania Siatkarskich Plusów 2008. - W ciągu tych dwunastu miesięcy wiele przeżyłem. To był intensywny okres. Teraz jestem bardzo szczęśliwy - z powodu drużyny, relacji ze związkiem, sukcesu. Ale już od teraz będzie trudniej. Póki co się cieszę, ale już jutro zacznie się walka o kolejne sukcesy – mówił szkoleniowiec naszej reprezentacji. Teraz szczęśliwy, ale dobrze pamiętający kłody, jakie nowemu trenerowi rzucał los. Nawet dramatów nie brakowało. - Najgorsza była kontuzja Sebastiana Świderskiego. Potem operacja Michała Winiarskiego i Mariusza Wlazłego. Ale i początek Ligi Światowej był ciężki. To był mój pierwszy występ w roli trenera, wielu młodych zawodników zadebiutowało w drużynie narodowej albo przynajmniej grało w niej większą rolę. Przegraliśmy wiele spotkań. To był ciężki moment. Ale cała grupa pozostała spokojna, skupiona na pracy. Takie jest życie - nie zawsze jest kolorowo. Zawsze masz lepsze i gorsze momenty. Ważne jest, żeby zostać spokojnym, gdy coś ci nie idzie.
Tylko jak wtedy stworzyć dobry nastrój w zespole? Co powiedzieć swoim zawodnikom? To podpowiadało już doświadczenie. - Wiele z tych momentów już kiedyś przeżyłem i wiem, że po kilku niepowodzeniach życie się nie kończy - wyjaśniał Argentyńczyk. - Nie możesz mówić, że jesteś złym trenerem, złym zawodnikiem, bo życie po prostu takie jest - czasem złe. Kiedy masz zły moment, wciąż masz szansę na sukces.
Czy jest dobrze, czy nie, przy Castellanim zawsze jest jego rodzina. Najważniejszy element jego życia. - To piękne - być przy ludziach, których kochasz na dobre i na złe. To najważniejsze. Dopiero potem jest praca. Ale ona jest zmienna - raz pracujesz tu, raz tam. Stała jest rodzina i miłość. Zrozumiałem to, kiedy skończył mi się kontrakt z reprezentacją Argentyny. Kiedy wcześnie zaczynasz prowadzić drużynę, myślisz że nie możesz przegrać. Chciałem wygrywać, wygrywać, wygrywać. Ale kiedy przegrałem i skończył mi się kontrakt powiedziałem sobie „Hej! No i co się stało? To nie jest ważne. Najważniejsza jest moja rodzina”. Praca jest dalej. Potrzebuję jej dla mojej ambicji, rozwoju. Ale rozwoju przy tych, których kocham.
Ukochanymi jak na razie Castellani się nacieszył. I tęskni już za swoimi obowiązkami. – Potrzebuję pracy! Oglądam mecze, rozmawiam o nich i chcę już działać. Mam energię, żeby zacząć pracę, ale muszę czekać, aż skończy się liga. Ten urlop jest już za długi.
Powrót do listy