Daniel Castellani: w Polsce spędziłem szczęśliwe chwile
Były szkoleniowiec reprezentacji Polski i PGE Skry Belchatów, Daniel Castellani od poniedziałku znów jest w naszym kraju. Trener Fenerbace Stambuł, ktore w środę zagra z Asseco Resovią, nie ukrywa dużego sentymentu do Polski.
- Miło znów być w kraju, w którym spędziłem bardzo ważne lata w swoim życiu i w swojej karierze zawodowej jako trener – mówi DANIEL CASTELLANI. - Każdy kontakt z Polską, czy Polakami jest dla mnie bardzo przyjemny i przypomina o szczęśliwych chwilach, jakie tu spędziłem. Z tych względów cieszę się, że mój turecki zespół trafił akurat na polską drużynę i już w Stambule miałem okazję porozmawiać z dobrze znanymi mi zawodnikami, czy trenerem Andrzejem Kowalem.
PlusLiga: - Jeśli Fenerbahce pokona Asseco Resovię po raz drugi, albo przynajmniej wygra złotego seta, sprawi pan jednak przykrość kibicom polskiego zespołu.
- To jest normalne. W sportowej walce nie ma miejsca na sentymenty. Oba zespoły chcą grać w finale Pucharu CEV, a tylko jeden może awansować do półfinału tych rozgrywek. Na pewno spodziewam się w Rzeszowie dużo cięższej przeprawy niż w pierwszym spotkaniu, ale myślę, że mój zespół jest gotowy na to wyzwanie i podjęcie maksymalnej walki.
- Jak ocenia pan aktualną dyspozycję rzeszowian, którzy bardzo przeżyli rozczarowanie związane z odpadnięciem z Pucharu Polski rozgrywanego w ich hali?
- Oglądałem szczegółowo wszystkie ostatnie pojedynki Resovii. W półfinale PP ze Skrą zagrali bardzo dobre spotkanie i mieli dużą szansę na zwycięstwo. Porażka na pewno podcięła im skrzydła, co było widać później w meczu ligowym w Bełchatowie. W Stambule również nie zagrali dobrego meczu przeciwko mojemu zespołowi. Wynik 3-2 może sugerować bardzo wyrównaną walkę, ale tak naprawdę sami zawaliliśmy sprawę nie wygrywając tego spotkania 3-1. Kontrolowaliśmy bowiem to spotkanie i swoimi błędami podawaliśmy rękę Resovii. Mam jednak świadomość, że w rewanżu u siebie rzeszowianie mogą zagrać o wiele lepiej i myślę, że oba zespoły stać na wyrównany pojedynek, na wysokim poziomie sportowym.
- Widzi pan jakieś szczególne zagrożenie ze strony Asseco Resovii ?
- Na pewno moi zawodnicy muszą uważać na zagrywkę rzeszowian, którzy są jedną z najmocniej zagrywających drużyn w PlusLidze. Jeśli mają mocną i regularną zagrywkę, to ciężko ich powstrzymać. Moją dobrych środkowych, a ich dużym atutem jest szeroka i wyrównana ławka rezerwowych. Przygotowując się taktycznie do gry z tym zespołem nie można myśleć w ten sposób, że wystarczy zatrzymać jednego zawodnika. Mają bowiem duże możliwości jeśli chodzi o zmiany.
- Pan w swoim zespole posiada najlepszego atakującego na świecie, który w pojedynkę może nie jest w stanie wygrać całego meczu, ale może zadecydować o losach złotego seta.
- To prawda, taki zawodnik, jak Ivan, to skarb, ale w ogóle ostatnio jesteśmy na fali wznoszącej jako drużyna. Początek sezonu mieliśmy dobry, ale potem przyszła przerwa na Puchar świata i później ciężko nam było poukładać na nowo naszą grę. Borykaliśmy się również z kontuzjami w zespole. Najpierw problemy miał Marschall, później Miljković, potem znów Marschall. Mieliśmy problemy z przyjmującymi i dopiero w ostatnim czasie udało nam się pozyskać Rodrigo Quirogę. Dopiero od 10 dni mam do dyspozycji wszystkich zawodników, a czas na pewno będzie działał na naszą korzyść. W niedzielę wygraliśmy w przekonujący sposób ważne spotkanie derbowe z Galatasaray i jesteśmy ogólnie w dobrej dyspozycji. Naszym atutem w europejskich pucharach jest także to, że mogę skorzystać ze wszystkich graczy zagranicznych.
- Po tym jak Fenerbahce odpadło z LM zdobycie Pucharu CEV jest największym celem zespołu na ten sezon ?
- Tak, bardzo zależy nam na tym trofeum. W ty roku przystępowaliśmy z dużymi nadziejami do rozgrywek LM, zwłaszcza, że klub dysponuje nową halą, która może pomieścić nawet 40 tys. kibiców niczym obiekt z NBA. Marzeniem klubu jest zorganizowanie Final Four w tej hali oczywiście z udziałem Fenerbahce. To jest już jednak kwestią przyszłości.
- Może pan być pozytywnie nastawiony przed rewanżem w Rzeszowie, ponieważ gdy prowadził pan zespół Skry Bełchatów zawsze ogrywał Resovię.
- Naprawdę? Nigdy nie przegrałem z Resovią? Mam nadzieje, ze w środę podtrzymam tę passę. Często o zwycięstwie decydują pojedyncze akcje lub szczęście w danym momencie.
- Docenia pan jednak klasę rzeszowian, którzy z roku na rok mają aspiracje żeby zdetronizować Skrę, a jednak wciąż pozostają w cieniu zespołu z Bełchatowa
- Resovia ma mocny zespół, ale naprawdę nie jest łatwo zbudować drużynę, która okaże się zwycięska w krajowych rozgrywkach. Nie wystarczą tylko dobre transfery, czy indywidualny potencjał danych zawodników. To dłuższy i bardziej skomplikowany proces. Rzeszowianie muszą spokojnie kontynuować swoją pracę, a jeśli będą wystarczająco cierpliwi i konsekwentni w dążeniu do celu, to ich marzenia kiedyś wreszcie się spełnią.
- Wielu kibiców w Rzeszowie chętnie widziałoby pana w przyszłości w roli trenera Asseco Resovii
- W przyszłości dlaczego nie? Na razie jednak ja pracuję w Stambule, a Resovia ma dobrego trenera, Andrzeja Kowala, który był moim współpracownikiem i zajmował się pracą z kadrą B. Bardzo cenię sobie jego osobę i kwalifikacje trenerskie, tak więc dopóki on będzie pracował w Rzeszowie nie chciałbym mu wchodzić w paradę.
- Zostanie pan w Fenerbahce na przyszły sezon ?
- Jeszcze nie wiem. Powoli dostaję już oferty z różnych klubów. W ostatnim czasie zaczął się spory ruch na rynku trenerskim, także we Włoszech.