Daniel Pliński: dobrze przygotowani do sezonu
W PlusLidze gorzej, w Lidze Mistrzów znakomicie - tak najkrócej można określić start PGE Skry Bełchatów w tym sezonie. - Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu - mówi Daniel Pliński.
Bełchatowianie rozpoczęli tegoroczny sezon PlusLigi poniżej własnych oczekiwań. Inauguracja rozgrywek Ligi Mistrzów okazała się w ich wykonaniu zdecydowanie lepsza. Pewnie pokonali wicemistrzów Francji, objęli prowadzenie w grupie F i przekonują, że o kryzysie w ich ekipie nie ma mowy.
- Absolutnie. Trzeba oddać naszym przeciwnikom, że są coraz mocniejsi. My nie mamy jeszcze takiego rytmu, jaki powinien być. Uważam, że w Warszawie pokazaliśmy niezłą siatkówkę, wygraliśmy tam wprawdzie 3:2, ale trzeba oddać Politechnice, że zagrała bardzo dobre zawody. Wszystko jest w porządku. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu – zapewnia jeden z bohaterów środowego spotkania Daniel Pliński.
- Bardzo się cieszymy, ze zwycięstwa i że udało nam się przełamać z takim zespołem, bo jednak nasza gra ostatnio faluje. Gramy bardzo dobrze, a za chwilę popełniamy mnóstwo błędów, taki mecz jak ten może nam bardzo pomóc – uważa środkowy, który zdobył 17 punktów i był najlepiej punktującym zawodnikiem żółto-czarnych obok Bartosza Kurka (20).
- Przede wszystkim cieszymy się ze stylu. Kolejne trzy punktu stawiają nas w dobrym położeniu. W Tours są zawodnicy na europejskim poziomie. Znamy tych chłopaków, może niekoniecznie z rozgrywek klubowych, ale z występów międzynarodowych już tak. Redwitz występował w PlusLidze, wiec nie było problemów. Nie zaskoczyli nas niczym. Tak jak się spodziewaliśmy postawili na mocną zagrywkę. Na szczęście przyjęcie nam „siedziało” i nie odrzucili nas od siatki, może poza tym trzecim setem, gdzie naprawdę mocno serwowali – ocenia przyjmujący.
Skra z kompletem punktów jest liderem grupy F. W drugim meczu tej kolejki ACH Volley Lublana pokonał po tie-breaku Budvanską Rivijerę Budvę 3:2. Wszystko wskazuje jednak na to, że walka o pierwsze miejsce rozegra się między Skrą, a Tours.
- Trzeba wyjść z grupy. Czy zajmiemy pierwsze, czy drugie miejsce - nie ma to większego znaczenia. Rok temu wygraliśmy „grupę śmierci”, a potem w ćwierćfinale trafiliśmy na Zenit Kazań, czyli najmocniejszą drużynę z możliwych - wspomina środkowy, który zdążył zatęsknić za występami przed wielotysięczną widownią.
- Tak, tak. Ciągnie wilka do lasu i jestem szczęśliwy, że mogę grać w siatkówkę przed tak wspaniałą publicznością.
Przed sezonem szeregi mistrzów Polski wzmocnił Wytze Kooistra, jednak przy tak grającym duecie Możdżonek – Pliński, Holender nie ma zbyt wielu okazji do pokazania się szerszej publiczności.
- Jest nas czterech, walka między nami jest zdrowa. Ja bardzo lubię rywalizację i ona jest mi potrzebna. Jestem zadowolony, że tak znakomity zawodnik przyszedł do naszego zespołu. Na razie trener decyduje się na mnie i na Marcina, co oczywiście bardzo nas cieszy – wyznaje.
Środkowy Skry był wczoraj niemal bezbłędny w ataku. Skończył 12 z 13 wystawionych do niego piłek. Udanie wypadł także w bloku, zatrzymując rywali aż pięciokrotnie.
- Od początku sezonu czuję się świetnie i nie mam żadnych problemów ze zdrowiem. Miałem już kilka meczów na wysokim poziomie, ale oczywiście na takim procencie w ataku zagrałem po raz pierwszy. Skończyłem dużo piłek, ale spora w tym zasługa Miguela, który we właściwym momencie wybierał grę środkiem - ocenia Pliński, którego poza wysoką formą cieszy przede wszystkim zdrowie.
- Od momentu przyjścia do Bełchatowa nigdy nie czułem się tak dobrze. Odpocząłem, nic mnie nie boli, miałem przez kila lat kłopoty zdrowotne, teraz wszystko jest w porządku. Mam chęć grania i chcę trenować. Oczywiście w tym wieku – mam 33 lata - zdarzają się jakieś mikrourazy, ale myślę, że Daniel Pliński jeszcze trochę w siatkówkę pogra.
Nie będzie to jednak możliwe na listopadowym Pucharze Świata, ponieważ na ten turniej doświadczony środkowy nie został powołany przez Andreę Anastasiego. - Nie muszę trenerowi nic udowadniać. Dokonał takiego, a nie innego wyboru. Szanuję jego wybór. Czy z Danielem, czy bez - reprezentacja ma szanse awansować do Londynu. Czy w kadrze będę, czy nie - i tak będę trzymał za nią kciuki. Żalu nie ma, ale wiem, że jestem w dobrej dyspozycji i powiem nieskromnie, że byłaby szansa pomóc reprezentacji – mówi otwarcie i dodaje, że z gry z orłem na piersi nie rezygnuje.
- Absolutnie. Nie jestem człowiekiem, który się obraża na trenera. Jeśli będzie chciał skorzystać z mojej pomocy – jestem do dyspozycji – zapowiada gracz.
Do rywalizacji w Lidze Mistrzów bełchatowianie powrócą za siedem tygodni. Przed przerwą na Puchar Świata rozegrają jeszcze dwa pojedynki ligowe. W sobotę w hali „Energia” podejmą Delektę Bydgoszcz, a tydzień później zmierzą się na wyjeździe z Jastrzębskim Węglem. Po pięciu spotkaniach siatkarze prowadzeni przez Piotra Makowskiego niespodziewanie zajmują pozycję wicelidera tabeli. Czy szósty zespół poprzedniego sezonu może być czarnym koniem tegorocznych rozgrywek? - Może być i na razie jest. Trzeba na tę drużynę uważać, bo ma ona duży potencjał. Z każdym zespołem będzie trudno o punkty, a z nimi szczególnie – zakończył bohater meczu z Tours VB.