Daniel Pliński: nie będzie mnie w kadrze
- Każdy zawodnik trenuje po to, żeby grać w pierwszej szóstce. Całe życie grałem, więc nie jest to dla mnie łatwe, ale akceptuję sytuację - mówi jeden z najlepszych polskich środkowych Daniel Pliński, który w półfinałowym meczu z Jastrzębskim Węglem zmienił Andrzeja Wronę i pokazał się z bardzo dobrej strony.
Ilona Kobus: Rozpocznijmy od krótkiego podsumowania meczu z Jastrzębskim Węglem, wygranego przez Skrę Bełchatów 3:2. Było sporo emocji, ale obydwie drużyny grały falami.
Daniel Pliński: Fajnie jest zacząć rywalizację play off zwycięstwem, stąd być może były jakieś tam nerwy w szeregach obydwu zespołów, a także sporo zwrotów akcji i nierównej gry. Generalnie półfinał stał na dobrym poziomie. Było dużo emocji. Zawsze kiedy gra Bełchatów z Jastrzębiem można spodziewać się emocji. Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa. Zobaczymy co będzie dalej, bo żeby awansować do finału, trzeba wygrać trzy mecze. Przed pojedynkiem z Jastrzębskim Węglem trener powiedział nam, że nawet jeśli przegramy tę pierwszą odsłonę, to nic złego się nie stanie, ponieważ play off dopiero się rozpoczyna. Podejrzewam, że w Jastrzębiu jest identyczne nastawienie.
- W pierwszym secie bardzo dobrze czytaliście grę rywali, potem nie było już tak kolorowo.
- Przede wszystkim, w pierwszym secie Jastrzębski Węgiel popełnił sporo błędów, były chyba cztery piłki krótkie w siatkę i to zaważyło na wyniku - błędy jastrzębian. Michał Masny to taki zawodnik, który w każdej chwili i z każdego miejsca na boisku jest w stanie zaskoczyć przeciwnika. W pierwszej partii mieliśmy pięć bloków punktowych, ale były to raczej sytuacyjne piłki, takie, które należy wygrywać.
- Sporą rolę w niedzielnym spotkaniu odegrała zagrywka.
- Dokładnie. Obydwie drużyny mają podobny potencjał w polu serwisowym. Po jastrzębskiej stronie boiska bardzo mocno zagrywali Kubiak, Łasko i Pajenk, u nas w odpowiednim momencie wstrzelił się Mariusz Wlazły.
- Co, poza zagrywką zdecydowało, że to Skra wygrała spotkanie?
- Myślę, że od trzeciego seta zaczęliśmy popełniać mniej błędów w ataku, bardziej szanowaliśmy piłkę - to chyba było decydujące. Trenerzy zawsze powtarzają, że w trudnych sytuacjach należy szanować piłkę, ale ta informacja musi się dobrze ułożyć w głowie, żeby o niej cały czas pamiętać.
- Było też trochę prowokacji pod siatką. Bardzo denerwował was Michał Kubiak?
- Nie…Michał ma taki styl. Mówiłem kolegom, że najlepiej ustawić się w drugą stronę boiska i nie odzywać się, bo od tego są sędziowie. I tak też czyniliśmy.
- Tak szczęśliwie się ułożyło, że gdy pan wszedł na boisko, Skra zaczęła grać lepiej. Nie po raz pierwszy w tym sezonie zresztą.
- To trener decyduje kto gra. Nie jest to dla mnie łatwa sytuacja, ale co mi pozostaje? Muszę ją zaakceptować i trenować najlepiej jak potrafię. Wróciłem po kontuzji i bardzo chciałbym wygrać w tym roku złoty medal. A potem zobaczymy co wydarzy się po sezonie.
- Rozumiem, że z pana ręką już wszystko w porządku?
- Na szczęście tak. Nasz fizjoterapeuta zakleja wszystko tak dokładnie, że już raczej nic nie powinno pęknąć. Kilka razy dostałem w tą część dłoni i wszystko jest ok.
- Ostatnio pauzował pan ze względu na kontuzję, ale generalnie bardzo mało pan gra w tym sezonie. Odpowiada panu rola takiego "strażaka"?
- Absolutnie nie. Każdy zawodnik trenuje po to, żeby grać w pierwszej szóstce. Całe życie grałem, więc nie jest to dla mnie łatwe, ale akceptuję sytuację. To jest moja praca, dobrze mi za nią płacą, więc robię co do mnie należy, robię wszystko, żeby drużyna wygrywała.
- Wielu siatkarskich fachowców dziwi się, że jeden z najlepszych polskich środkowych stoi w kwadracie…
- No i podejrzewam, że z tego powodu Daniela Plińskiego nie będzie w reprezentacji.
- Rozmawiał pan na ten temat ze Stephane Antigą? Decyzja już zapadła?
- Kiedyś tam rozmawialiśmy, ale mam wrażenie, że nie będzie mnie w kadrze narodowej.
- Pojawiły się pierwsze przecieki. W kadrze może zabraknąć także Michała Ruciaka i Krzysztofa Ignaczaka. Byłby pan zaskoczony, gdyby faktycznie tak się stało?
- Zawsze powtarzam, że w reprezentacji powinni grać najlepsi zawodnicy. Ja dzielę zawodników na dobrych i słabych, a nie na młodych i starych.
- Żeby zakończyć rozmowę pozytywnym akcentem – zauważyłam, że podczas mecz bardzo dużo rozmawiał pan z Facundo Conte….
- Bardzo się lubimy, jesteśmy dobrymi kolegami. Muszę powiedzieć, że z Argentyńczykami dogaduję się rewelacyjnie. Gramy ze sobą dosyć mało, ale dużo razem trenujemy i czasami mam wrażenie, że znamy się od lat, z tą dwójką rozumiemy się na boisku bez słów.