Daniel Pliński: wszystko musi być wyważone
Mistrz Polski odpadł z Pucharu kraju. Skra nie sprostała w dwumeczu Asseco Resovii i po raz pierwszy od sześciu lat nie zagra w turnieju finałowym. Czy ta porażka zwiastuje kres dominacji bełchatowian w PlusLidze? - Dwa lata temu również nie zdobyliśmy Pucharu Polski, a potem w trzech meczach wygraliśmy mistrzostwo - przypomina Daniel Pliński.
PlusLiga: - Nowy Rok nie zaczął się dla Skry zbyt szczęśliwie...
Daniel Pliński: - Zaczął się nieszczęśliwie - od odpadnięcia z Pucharu Polski. Właściwie przegraliśmy rywalizację w pierwszym meczu, ale była szansa na odrobienie strat w rewanżu. Nie zdołaliśmy jej wykorzystać. Wygraliśmy mecz, ale to nic nie dało. Całe święta, Sylwester i Nowy Rok były podporządkowany temu spotkaniu. Czujemy się w tej chwili bardzo źle, bardzo boli nas porażka. Nie obronimy Pucharu Polski i jedyne co w tej chwili czuję, to wielka pustka.
- Po pierwszym secie, gdy odrobiliście 5 oczek straty wydawało się, że złapiecie wiatr w żagle. Co się stało potem?
- Tak naprawdę Resovia powinna wygrać tego pierwszego seta. Tak dobrze zagrywali i kierowali grą...wielka zasługa Miguela Falaski i Mariusza Wlazłego, którzy w końcówce weszli na boisko i pociągnęli nam seta. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, niestety nie wystarczyło. Resovia w sobotę może nie była lepszym zespołem od nas, ale w ostatnich dziesięciu dniach gra naprawdę dobrą siatkówkę i zasłużyła na udział w wielkim finale.
- Mam wrażenie, że trochę nie wytrzymaliście nerwowo. W pierwszym meczu nerwy popuściły również Tobie.
- To nie jest tak, że puszczają nerwy. W pierwszym spotkaniu na jednym z czasów powiedziałem kilka ostrych zdań, by pobudzić kolegów - nie by cokolwiek wytykać. Czasami sytuacja wymaga takiego zachowania i akurat padło na mnie.
- W sobotę z kolei, po ataku Mariusza Wlazłego mało nie staranowaliście słupka sędziowskiego.
- Czasami wystarczy spojrzeć na reakcję dwóch drużyn, by wiedzieć dla kogo powinien być punkt. Nasza reakcja i reakcja Resovii - tyle komentarza do tej sytuacji. Oczywiście nie ma ludzi nieomylnych, każdy może popełnić błąd i bynajmniej nie zamierzam zrzucań winy na pomyłki sędziów, bo przede wszystkim powinniśmy mieć pretensje do siebie.
- Zabrakło z kolei takiej typowo sportowej złości, która w przeszłości napędzała waszą grę i nie raz pomagała wychodzić z opresji.
- Sportowej złości to akurat mieliśmy za dużo i być może z tego powodu przegraliśmy. Ta złość sportowa, która towarzyszyła nam w pojedynkach z Resovią, trochę przysłoniła nam względy techniczne. Dlatego właśnie w siatkówce wszystkie elementy muszą być bardzo dobrze wyważone.
- Sporo mówi się również o przemęczeniu. Czujecie się zmęczeni częstotliwością grania i podróżowania?
- Oczywiście, że podróże pozostawiają ślady w postaci zmęczenia. Ale granie w siatkówkę to nasz zawód, a podróże są jego częścią. Dlatego nigdy nie zrzucamy winy na zmęczenie i nie zamierzamy tego robić. Gra wciąż daje nam dużo radości i moim zdaniem widać, że gramy coraz lepiej. Być może zabrakło trzech, czterech dni normalnego, spokojnego treningu do tego, żeby pokonać Resovię.
- Jaki wpływ na poziom waszej gry ma ciągła rotacja ustawieniem? W Rzeszowie graliście trójką przyjmujących, w Bełchatowie w klasycznym ustawieniu.
- To nasz szef rządzi. Trener patrzy na dyspozycję zawodników i decyduje kto gra. Nie raz wygrywaliśmy na trzech przyjmujących. Nie sądzę, żeby te zmiany wpływały na dyspozycję czy stabilność gry.
- Skra odpadła z rywalizacji o Puchar Polski już na poziomie ćwierćfinałowym. Czy to zwiastuje koniec hegemonii mistrza kraju?
- Dwa lata temu również nie zdobyliśmy pucharu, a potem w trzech meczach wygraliśmy mistrzostwo Polski. Na pewno Resovia prezentuje bardzo dobrą siatkówkę, gra lepiej niż w poprzednim sezonie. My gramy nieźle, ale jeszcze nie tak, jak można by się po nas spodziewać. Do tego dochodzi jakiś mały stresik i tak właśnie to wygląda, ale sezon jeszcze nie dobiegł końca.