Daniel Pliński: wygrać grupę i zrobić wrażenie na rywalach
Skra Bełchatów utrzymała drugą lokatę w grupie F Ligi Mistrzów. Przed własną publicznością pokonała w środę Panathinaikos Ateny i za tydzień, na ostatni mecz do Friedrichshafen pojedzie po fotel lidera. Środkowy bełchatowian Daniel Pliński jest optymistą.
PlusLiga: Był Pan zaskoczony wynikiem meczu w Odincowie?
Daniel Pliński: Przewidywałem, że w Odicowie będzie 3:0 dla gospodarzy - niestety, pomyliłem się. Niemniej wygrana Friedrichshafen nie spowodowała jakiegoś szczególnego spięcia, czy tym bardziej nerwów w naszym zespole. Sytuacja się trochę skomplikowała, ale my znamy swoją wartość, wiemy na co nas stać i koncentrujemy się wyłącznie na swojej dobrej grze.
- Czy równie mocno zaskoczył pana Panathinaikos, który w środę w Łodzi zagrał zupełnie inaczej, niż w pierwszym pojedynku?
- Nie, spodziewałem się, że drugi raz nie zagrają tak źle, jak w Atenach. Mecz był znacznie bardziej zacięty i bardzo cieszy, że udało nam się pokonać grający naprawdę dobre zawody Panathinaikos Ateny. Bardzo dobrze zagrali przede wszystkim niemiecki przyjmujący Bjoern Andrae i atakujący Agamez, do którego jest niezwykle ciężko doskoczyć i którego nie potrafiliśmy złapać blokiem. Na szczęście czasami się mylił, a my cały czas graliśmy swoje.
- Za tydzień konfrontacja z Friedrichshafen. Czy to, co zaprezentowaliście w spotkaniu z Grekami wystarczy na podopiecznych trenera Moculescu?
- Wszystko jest w naszych rękach i głowach przede wszystkim. Wynik bardzo cieszy, zwłaszcza, że zagraliśmy kolejne dobre spotkanie. Jedyne czego zabrakło, to konsekwencji w polu serwisowym. Friedrichshafen to dość niski zespół i dlatego dobrze walczą w obronie, podbijając mnóstwo piłek. Dodatkowo, mają na kontrach Koreańczyka Sung - Min Moona, który w pierwszym meczu, kończąc wszystkie trudne piłki i zrobił nam bardzo dużo krzywdy. Musimy przede wszystkim zagrać lepiej zagrywką, bo tego jak wspomniałem, zabrakło trochę w pierwszym spotkaniu i również w środę z Panathinaikosem. Jeżeli tym elementem zagramy tak, jak potrafimy najlepiej, to z resztą nie powinniśmy mieć kłopotów.
- Przed meczem z Ateńczykami mówił pan, że wygracie bo jesteście lepsi. Jakie przesłanie będzie wam towarzyszyć przed rywalizacją z mistrzem Niemiec?
- Ja osobiście chciałbym przede wszystkim zmazać plamę z pierwszego spotkania, w którym u siebie polegliśmy 0:3. Na wyjazdach zawsze gra się bardzo ciężko i takiego też spotkania oczekujemy w Friedrichshafen. Mamy jednak szansę wyjść z grupy z pierwszego miejsca. Trzeba więc zrobić wszystko, żeby maksymalnie wykorzystać swoje atuty - pojechać tam, pokonać niemieckich rywali i awansować do kolejnej rundy z pierwszej pozycji. Wyjść z takiej grupy jako lider, to jest imponujące i na pewno zrobi wrażenie na kolejnych przeciwnikach. Warto o to walczyć!
- Przed tym spotkaniem czeka pana jeszcze inny ważny pojedynek, w sobotę....
- Ten rodzaj rywalizacji należy potraktować w kategorii zabawy, choć oczywiście podejdziemy do niego bardzo poważnie. Jest istotny o tyle, że nominację do Meczu Gwiazd dostaliśmy od kibiców. Jeśli widzę siebie wśród grupy wyselekcjonowanych przez miłośników siatkówki zawodników, to czuję się bardzo usatysfakcjonowany. Jak to kiedyś powiedział żartobliwie Raul Lozano....w Bełchatowie jest weteran Pliński i jego gra wciąż niektórym się podoba. Cieszę się niezmiernie, że tak właśnie jest.
- Co pan myśli o samej idei Meczu Gwiazd?
- Rewelacja! Dla kibiców, fanów siatkówki w Polsce, których jest przecież bardzo wiele, takie pojedynki to siatkarska uczta. Jedyne, czego można żałować, to że mecz nie jest rozgrywany na większej hali, bo wtedy więcej kibiców mogłoby wziąć w nim udział bezpośrednio.
- Kto wygra?
- Myślę, że wygra siatkówka i wspaniała zabawa.