Daniel Pliński: Zenitowi mamy coś do udowodnienia
Nie Trentino Volley, a Zenit Kazań będzie rywalem Skry Bełchatów w meczu o złoto Ligi Mistrzów. - Wymarzony finał byłby z Trentino. Chociaż Zenitowi też mamy coś do udowodnienia. Rok temu po „złotym secie” wyrzucili nas z turnieju finałowego, więc miło byłoby się im zrewanżować – powiedział Daniel Pliński.
- Wydawało się, że Arkas jest najsłabszą drużyną w tej stawce. Nie grają efektownie, ale to jest bardzo dobrze i skutecznie grający zespół. Wydaje mi się, że pomimo awansu do Final Four, jest to drużyna niedoceniana. Dziś kluczową sprawą było dobrze zagrać blokiem przeciwko Agamezowi – podsumował półfinałowe spotkanie Paweł Woicki.
Bombardier Arkasu był cztery razy blokowany i popełnił cztery błędy w ataku. Na 35 prób udanie skończył 15. Kolumbijczyk jednak swoje ugrał, zdobył 18 punktów, czyli więcej niż razem w duecie Bravo i Perrin (14).
- Mam tyle lat na swoim karku, że sypiam spokojnie. W tym meczu dużą rolę odegrało doświadczenie. Był w nas większy spokój. Arkas miał dzisiaj swoje problemy, ale wydaje mi się, że jest to wynikiem ich braku ogrania w takiej imprezie. Pierwszy raz grali w tak ważnym turnieju i przy takiej publiczności, takich spotkań trzeba jednak trochę rozegrać – zaznaczył Daniel Pliński.
Skra grała pewnie i wydawało się, że Arkas w tym meczu już gospodarzom nie zagrozi. Jednak skuteczne bloki tureckiego zespołu na początku trzeciego seta wyprowadziły go na sześciopunktowe prowadzenie.
- Kiedy było 1:7 wydawało nam się, że możemy to jeszcze odrobić. Przez chwilę mieliśmy wątpliwości, ale po serii bloków wiedzieliśmy, że możemy wygrać. Taka jest siatkówka - nieprzewidywalna. Czasem traci się głowę i idzie się na tak zwany „rypał”, może się uda – ocenił środkowy, który faworyta Final Four upatrywał w obrońcach tytułu.
- Gdybym przed turniejem miał typować zwycięzcę, to trzem drużynom dałbym po 24 % szans, a pozostałe 28 % Trentino.
Jednak to nie mistrzowie Włoch, a siatkarze Władimira Alekny będą rywalem bełchatowian w meczu o złoto.
- Wymarzony finał byłby z Trentino. Chociaż Zenitowi też mamy coś do udowodnienia. Rok temu po „złotym secie” wyrzucili nas z turnieju finałowego, więc miło byłoby się im zrewanżować. Myślę, że cała Polska będzie żyła tym finałem. Mamy szansę przejść do historii i wygrać Ligę Mistrzów – zapowiedział bezbłędny w sobotę Pliński.
Michał Winiarski, mimo że zna smak zwycięstwa w tych rozgrywkach, na sobotnie spotkanie oczekiwał w niepokoju.
- Bardzo się cieszymy, że udźwignęliśmy presję. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy zespołem silniejszym, natomiast nerwy i oczekiwanie na sam mecz były naprawdę okropne. Człowiek już nie wiedział, co z sobą robić, bo jak najszybciej chciałby wyjść na boisko. Jestem szczęśliwy, że mamy to już za sobą. Nasz cel został wykonany - zagramy w finale Ligi Mistrzów, więc już osiągnęliśmy jeden z największych sukcesów klubu. Zaprezentujemy najlepszą siatkówkę, jaką potrafimy. Postaramy się bawić tym finałem, zagramy dla najbliższych, kibiców i całego klubu. Na pewno nie będzie tak nerwowo jak było dzisiaj.
Paweł Woicki uważa inaczej. - To będzie dla nas najważniejszy mecz w sezonie i myślę, że presja będzie jeszcze większa.