Dariusz Daszkiewicz: Jest niedosyt
Fart Kielce przegrał w tie-breaku z Tytanem AZS-em Częstochową w ostatnim meczu pierwszej części sezonu. Do zwycięstwa zabrakło jednak niewiele, bo po dwóch pierwszych setach „górą” byli kielczanie. W kolejnych partiach sytuacja jednak uległa zmianie. – Już drugi mecz z rzędu nam się troszkę wymyka – mówił po tym spotkaniu szkoleniowiec Farta, Dariusz Daszkiewicz.
PlusLiga: W meczu z Częstochową zdobyliście tylko jeden punkt, a była szansa na zgarnięcie pełnej puli, ponieważ prowadziliście już 2:0 w setach, by ostatecznie przegrać 2:3. Co stało się z drużyną po tych dwóch udanych partiach?
Dariusz Daszkiewicz: - Już drugi mecz z rzędu nam się troszkę wymyka, bo w poprzednim spotkaniu z Politechniką prowadziliśmy 2:1, w czwartym secie 19:17 i też mieliśmy możliwość wygrać to spotkanie za trzy punkty, podobnie jak ten mecz wczorajszy. O niepowodzeniu z AZS-em zadecydowała na pewno duża liczba naszych błędów, szczególnie w ataku, ponieważ zespół z Częstochowy miał aż 21 bloków, a coś takiego zdarza się bardzo rzadko. Wpływ na wynik miała ich dobra gra, ale również nasza zła postawa. Mieliśmy informacje, że w przypadku tych trudnych, sytuacyjnych piłek musimy unikać gry przez środek, a w skrajnych wręcz przypadkach oddać piłkę za darmo i gdybyśmy się do tych zaleceń zastosowali, to myślę, że tych bloków w Częstochowie byłoby na pewno mniej i nam też byłoby łatwiej grać, tak jak było to w pierwszym secie, w którym to my wprowadzaliśmy piłkę do gry, a zespół spod Jasnej Góry się mylił. Potem niestety te role się odwróciły. Zabrakło nam spokoju i zimnej głowy w ataku.
- Po rundzie zasadniczej Fart ma 18 punktów i zajmuje ósmą lokatę. Czy Pan jest zadowolony z tej pozycji w tabeli?
- To trudne pytanie. Na pewno gdyby przed rozpoczęciem ligi ktoś nam powiedział, że po pierwszej fazie będziemy mieć osiemnaście punktów, to byłyby powody do zadowolenia. Generalnie jesteśmy zadowoleni, choć zapewne inaczej nam by się rozmawiało, gdybyśmy te ostatnie mecze wygrali za trzy punkty, a nie tylko zdobyli po jednym „oczku”. Te cztery punkty więcej dałyby nam powody do radości. Ogólnie jesteśmy zadowoleni z tych dwóch rund, ale jest pewien niedosyt, że mogliśmy jeszcze te parę punktów mieć więcej.
- Przez chwilę nawet była szansa znaleźć się w pierwszej szóstce PlusLigi
- Tak, szansa była, ale patrząc realnie, to gdybyśmy ten zespół mieli w całości od sierpnia i mogli w pełnym składzie pracować, to być może to dałoby nam większe szanse na miejsce w pierwszej szóstce. Widać było, że niektórzy zawodnicy dopiero wchodzą do tego zespołu. Przykładem może być Ludo Castard, który przyszedł do nas z Panathinaikosu Ateny. Tam były problemy finansowe, zawodnicy dosyć długo nie trenowali i również u niego te zaległości treningowe było widać. Była mała szansa na pierwszą szóstkę rozgrywek, ale my nie jesteśmy jakoś specjalnie rozczarowani tym, że do tej szóstki nie weszliśmy, chociaż byłoby super tam się znaleźć, ponieważ wtedy moglibyśmy spokojnie grać w dalszej części sezonu i mielibyśmy komfort psychiczny. Patrząc jednak realnie te zespoły, które weszły do szóstki są jednak od nas troszkę mocniejsze.
- Fart stosunkowo niedawno pozyskał nowych zawodników. Jednym z nich jest Jan Król, który w ostatnim spotkaniu zaprezentował się bardzo dobrze. Jak Pan ocenia tego młodego zawodnika?
- Janek z Tytanem zagrał bardzo dobrze – dwa pierwsze sety grał na bardzo wysokim procencie skuteczności, potem wyglądało to troszkę gorzej, ale też piłki, które były do niego kierowane były bardzo trudne. Pokazał się z dobrej strony w polu zagrywki, więc myślę, że jak na występ po sporej przerwie był to udany debiut. Sądzę, że ta para młodych atakujących, ponieważ obaj zawodnicy są z tego samego rocznika 89, będzie się fajnie uzupełniać, rywalizować ze sobą i to przyniesie nam dużo dobrego.
- A jak w drużynę wpasował się Richard Lambourne, który też niedawno dołączył do drużyny?
- Rich miał trochę przerwy w grze – po mistrzostwach świata nie trenował siatkówki. Skupiał się na przygotowaniu fizycznym i siatkówce plażowej. Pomimo tego spisuje się bardzo dobrze. Wprowadził bardzo dużo spokoju w przyjęciu – popełnia małą liczbę błędów w tym elemencie. Poza tym sporo piłek dotyka w obronie i dzięki temu możemy wyprowadzić kontratak. Ma respekt u innych zawodników i nawet gdyby coś mu nie wyszło, to zawsze zachowa spokój, co nie zawsze miało miejsce w przypadku Adasia Swaczyny. Jest dużym wzmocnieniem zespołu.