David Sossenheimer: to niczyja wina
Z miłymi wspomnieniami i bagażem nowych doświadczeniem David Sossenheimer powrócił do ojczyzny. - Przedwcześnie opuściłem MKS Będzin z powodu epidemii, ale to niczyja wina. Przykro mi, że nie mogliśmy rozegrać kolejnych spotkań - przyznał niemiecki przyjmujący.
Decyzją zarządu klubu, sztabu szkoleniowego i samego zawodnika, David Sosseneheimer wrócił do Niemiec. - W obliczu obecnej sytuacji oraz wysokiego zagrożenia spowodowanego koronawiusem pozwoliliśmy Davidowi na powrót do ojczyzny. Chcieliśmy, aby był blisko rodziny - tłumaczyli włodarze MKS-u.
MKS BĘDZIN: Twój rozbrat z PlusLigą nastąpił wcześniej, niż planowano. Jak podsumujesz dotychczasową część sezonu w wykonaniu swojego pierwszego zagranicznego zespołu?
DAVID SOSSENHEIMER: Myślę, że po falstarcie na początku rozgrywek, udało nam się jak najlepiej wykorzystać kolejne tygodnie. Jeszcze w pierwszej połowie fazy zasadniczej nasza sytuacja w tabeli nie wyglądała optymistycznie, dlatego też bardzo się cieszę, że mimo porażek byliśmy zawzięci, trzymaliśmy sie razem i wygraliśmy dziewięć meczów.
W drużynie z Będzina rozegrałeś 24 spotkania ligowe. Które z nich utkwiło najgłębiej w Twej pamięci?
DAVID SOSSENHEIMER: Trudno powiedzieć, ponieważ w pewnym sensie pamiętam je wszystkie. Myślę, że osobiście najlepszy mecz rozegrałem w pierwszej rundzie w Zawierciu, ale równie miło wspominam zwycięstwa nad Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i Asseco Resovią Rzeszów. Na długo zapamiętam również domowy mecz z Cuprum Lubin, po którym wielu kibiciów podeszło do mnie i podziękowało mi za dobrą grę i przyczynienie się do odwrócenia wyniku w czwartym secie.
Czy zawodowo wiążesz przyszłość z Polską?
DAVID SOSSENHEIMER: Naprawdę spodobała mi się gra w PlusLidze. Mam nadzieję, że rozegram w niej jeszcze kilka sezonów, ale czy tak się stanie? Czas pokaże. Teraz muszę zadbać o zdrowie i zachowanie dobrej formy. Dziękuję za wszystko!