Dawid Konarski: myślałem, że jestem niezniszczalny
Stracił niemal cały miniony sezon PlusLigi z powodu kontuzji, teraz wraca do optymalnej formy. Opowiada o trudnych powrotach i wyborze trenera Antigi. – Byłem gotowy na wszystko, przyjmowałem opcję, że selekcjoner podziękuje mi lub Kubie Jaroszowi – mówi Konarski.
PLUSLIGA.PL: Jako jeden z nielicznych graczy tej reprezentacji może pan powiedzieć po sezonie ligowym, że jest głodny gry?
DAWID KONARSKI: Patrząc na kolegów to niemal wszyscy z marszu przyjechali na zgrupowanie reprezentacji, podczas gdy pewnie woleliby trochę więcej wolnego. Ja też dostałem tydzień wolnego, by odpocząć psychicznie po sezonie ligowym, jednak aż tak bardzo tego nie potrzebowałem, jak oni. Jestem świeży i gotowy do pracy.
Igrzyska europejskie w Baku pomogły panu w powrocie do optymalnej formy?
DAWID KONARSKI: Czuję się dobrze fizycznie i udział w igrzyskach miał mi w tym pomóc. Przecież praktycznie od stycznia nie miałem zbyt wielu okazji, by się pojawić w PlusLidze na boisku. Najpierw przez kontuzję, później nasz walec się rozpędził i nie było sensu za dużo zmieniać. Te osiem spotkań w Baku było mi bardzo potrzebne, znowu poczułem klimat gry, myślę że dało mi to dużo spokoju i pewności siebie. Mam dużo energii i siły, by pomóc reprezentacji.
Był pan zaskoczony, że trener Antiga na turniej finałowy zabrał pana a nie Jakuba Jarosza?
DAWID KONARSKI: Byłem gotowy na wszystko, przyjmowałem opcję, że selekcjoner podziękuje mi lub Kubie, bardziej jednak oczekiwałem takiej sytuacji, że w Spale będziemy tak jak w Krakowie, w trójkę z Bartkiem Kurkiem i być może dopiero po tych kilku dniach wyjaśni się, który z nas leci do Rio. Jednak okazało się inaczej, trener wybrał wcześniej. Ja oczywiście musiałbym zaakceptować każdą jego decyzję, a z tej nie będę ukrywał, cieszę się. Już wcześniej mówił mi, że wysyłając mnie do Baku wcale mnie nie skreśla z pierwszej reprezentacji, tylko chciał żebym grał.
W życiu sportowca selekcja i trudne wybory to niemal codzienność. To ciężka sytuacja?
DAWID KONARSKI: Teraz i tak jest lepiej, bo skład na mecz liczy czternastu graczy, a nie jak było wcześniej dwunastu. Trener Antiga wybrał grupę na turniej w Rio, lecz to nie oznacza automatycznie, że na Puchar Świata pojedzie ta sama czternastka. Wszystko będzie zależało od treningów, na których trzeba udowodnić swoją przydatność. Selekcjoner nikogo nie skreśla, pokazał to już przed rokiem.
Jak pan sobie radził z kontuzją, która miała skutkować krótką przerwą, a zabrała niemal cały ligowy sezon?
DAWID KONARSKI: To była pierwsza tak długa przerwa w mojej karierze. Najpierw strzeliła lewa łydka, potem prawa. Za tym drugim razem leczenie też miało potrwać dwa, trzy tygodnie, a wydłużyło się tak, że nie grałem całej rundy rewanżowej i części play-offów. Nie było łatwo, bo zdawałem sobie sprawę, że mam coraz mniej czasu, by wrócić do składu, a przecież trener nie mógł mnie ogrywać kosztem zespołu. Tym bardziej było mi trudno, bo kontuzja łydki jest bardzo nieprzyjemna, na początku nie mogłem nawet dobrze chodzić, a co dopiero mówić o skakaniu. Na szczęście to już za mną, blizna jest już spora, wszystko się wygoiło, mam nadzieję że już mnie nic podobnego nie spotka. Tyle tylko, że przed kontuzją wydawało mi się, że jestem niezniszczalny, bo tak dobrze się czułem, a jednak okazało się, że jestem tylko człowiekiem.
Do Brazylii lecicie jako mistrzowie świata. Czego można się po was spodziewać?
DAWID KONARSKI: W tym finale parę razy graliśmy, udało się go już nawet wygrać. Jedziemy walczyć z całych sił, a fakt że jesteśmy mistrzami świata powoduje, że gdzieś w podświadomości czujemy pewność siebie. Teraz mamy zamiar w Rio pokazać kawał dobrej siatkówki i dorzucić do tego kawał naszego serducha. Jeśli się to uda to przywieziemy coś ciekawego.