Dawid Konarski: myślimy już wyłącznie o Berlinie
- Będzie to bardzo ciekawy turniej dla kibiców, bo mecze będę niezwykle zacięte i wcale się nie zdziwię, jeśli spora ich część zakończy się tie breakami - mówi atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle o zbliżającym się dużymi krokami turnieju kwalifikacyjnym w Berlinie.
PLUSLIGA: Kończy się rok 2015. Jaki to był dla pana rok?
DAWID KONARSKI: Przede wszystkim, bardzo bogaty w doświadczenia, zakończony srebrnym medalem Ligi Mistrzów i mistrzostwem Polski z Asseco Resovią Rzeszów. Końcówkę roku spędzam już w innym klubie, z którym liderujemy ligowej tabeli. Na razie więc wszystko toczy się fajnie i przyjemnie. A ponieważ w tym roku kalendarzowym nie zagramy już z ZAKSĄ meczu, mogę powiedzieć iż plan został wykonany i wszyscy w klubie są zadowoleni. My też jesteśmy zadowoleni z tego, że mając praktycznie nową drużynę, w krótkim czasie zdołaliśmy fajnie się zgrać i poukładać grę. Tym bardziej, że spora część wyjściowej szóstki przyjechała do klubu praktycznie tydzień przed startem rozgrywek ligowych.
W ZAKSIE zastał pan dość nietypową sytuację - trzech zawodników na pozycji atakującego. Mimo mocnej konkurencji, wywalczył pan sobie miejsce w podstawowym składzie.
DAWID KONARSKI: Sytuacja może trochę nietypowa, ale z drugiej strony, na pewno dająca komfort trenerowi, który przez cały okres przygotowawczy dysponował dwoma atakującymi. Potem pojawiła się opcja wypożyczenia, ale początkowo nie było możliwości ze strony klubów czy też chęci samego zawodnika. W końcu przyszła oferta z Asseco Resovii i Dominik Witczak z niej skorzystał. Jak wspomniałem, trzech atakujących to wygodna sytuacja dla trenera, ale niespecjalnie dla zawodnika. Jednak ten trzeci zawsze jest trochę mniej zaangażowany podczas treningów, stoi jakby z boku. To nie jest dobre dla nikogo, bo z czasem traci się pewność siebie. Przypuszczalnie, gdyby taki układ został do końca sezonu, to w końcówce ten trzeci atakujący też niewiele by pomógł. Choćby nie wiem jak się starał, bo bez treningu ciężko utrzymać wysoką dyspozycję. Mam nadzieję, że Dominik będzie zadowolony z pobytu w Rzeszowie.
ZAKSA stoi na czele ligowej klasyfikacji, gra dobrą siatkówkę. Macie potencjał by zdetronizować Asseco Resovię, która na razie spisuje się przeciętnie, ale jak co roku, w tych najważniejszych meczach zapewne osiągnie wysoki pułap?
DAWID KONARSKI: Szczerze mówiąc, nie interesuje nas jak gra Rzeszów. To oni muszą się martwić tym, że my cały czas zdobywamy punkty, a oni ciągle je gubią. Mamy nad nimi już dosyć sporą przewagę i jeśli dopisze nam zdrowie, będziemy konsekwentnie trenować, to Rzeszów już nas nie dogoni. Raczej będzie się bić o tę drugą lokatę. Do końca rundy jesiennej PlusLigi zostały dwie kolejki spotkań. Mam nadzieję, że uda nam się wygrać w nich komplet punktów i później dobrze wejść w rundę rewanżową. Patrzymy wyłącznie w przyszłość, niezależnie od tego z kim przyjdzie nam walczyć w finale, czy też o brązowy medal - bo nie przypuszczam, że spadniemy w tabeli poniżej czwartego miejsca. Chociaż to jest siatkówka i wszystko może się zdarzyć.
Jaki był ten 2015 rok dla reprezentacji Polski? Trzy turnieje i praktycznie żadnego sukcesu, bo brązowy medal na Pucharze Świata miał znaczenie wyłącznie symboliczne.
DAWID KONARSKI: To prawda, ale też regulamin Pucharu Świata znaliśmy przed startem tego turnieju. Trochę szkoda, że tak się stało…
Zwłaszcza, że w Japonii graliście naprawdę dobrą siatkówkę.
DAWID KONARSKI: Zabrakło nam jednego seta, żeby awansować na igrzyska olimpijskie. Teraz moglibyśmy wszyscy spokojnie odpoczywać podczas Świąt, a rywalizację w Berlinie oglądać przed telewizorem. Zamiast patrzeć z boku kto „powycina się” w Berlinie, sami musimy stanąć do walki i najlepiej wygrać ten turniej, a przynajmniej znaleźć się w pierwszej trójce. W Lidze Światowej mieliśmy szansę na finał, ale to czwarte miejsce nie jest jakimś skreślającym nas wynikiem. Mistrzostwa Europy były nieudane, nie ma co ukrywać. Na pewno ciężko było w dwa tygodnie po Pucharze Świata zebrać siły na następny turniej. FIVB i CEV zbytnio się nie postarały, żeby kalendarz ułożyć bardziej sensownie. Oczywiście, inne drużyny - Rosjanie czy Włosi podlegali tym samym zasadom, ale jednak Włosi, którzy zdobyli kwalifikację olimpijską w Japonii, z pewnością mieli większy komfort psychiczny, grało im się łatwiej. Nam trochę siedział w głowach wynik z Japonii, że tak niewiele zabrakło by już we wrześniu zapewnić sobie udział w igrzyskach.
Mamy kolejną szansę na wyjazd do Brazylii i myślimy już wyłącznie o Berlinie. Czasu jest mało, tylko dziesięć dni. Treningów nie będzie zbyt dużo, bo w tak krótkim czasie nie da się trenować po dwa razy dziennie. Uważam jednak, że szóstkowi zawodnicy i w ogóle wszyscy reprezentanci są w bardzo dobrej dyspozycji.
Tak się złożyło, że o wyjazd do Berlina rywalizuje pan z klubowym kolegą Grzegorzem Boćkiem. Są dodatkowe emocje?
DAWID KONARSKI: Podchodzimy do tego spokojnie, nikt się nie obrazi, jeśli trener go nie wybierze. Nie wiadomo też jak będzie trenował w reprezentacji Bartosz Kurek, choć ostatnie spotkania ligowe grał bardzo dobrze. Jest trzech atakujących i pewnie jeden z nas nie pojedzie. A być może trener będzie miał taką wizję drużyny, że zabierze do Berlina wszystkich trzech, takie sytuacje miały już wielokrotnie miejsce. Ostateczny skład zespołu na turniej kwalifikacyjny poznamy pewnie zaraz po świętach.
Trener Antiga darzy pan absolutnym zaufaniem, ale często musi bronić swojej decyzji. To chyba bardzo frustrujące gdy zawodnik, który wylewa hektolitry potu na treningach słyszy głosy, że ktoś inny powinien zająć jego miejsce?
DAWID KONARSKI: Gdybym miał brać sobie te uwagi do serca, to musiałbym chyba skoczyć z mostu, podobnie jak spora część pozostałych zawodników. Kibice są od kibicowania, choć oczywiście mają prawa do posiadania i wypowiadania swojej opinii. Najważniejsze jest nasze własne grono - trenerów i ludzi, którzy znają się na siatkówce, a od podejmowania decyzji są te osoby, które pracują z nami na co dzień. Taki los siatkarza, w ogóle sportowca, że podlega krytyce. Gdyby Bartek Kurek zagrał trzy słabsze spotkania z rzędu, to zaraz pewnie podniosłyby się głosy co on robi w tej kadrze. W Polsce to normalne, że jak komuś dobrze idzie, to się go wychwala, a jak przydarzy się słabszy okres gry, to się go niszczy.
Porozmawiajmy o tym, co czeka reprezentację Polski w pierwszych dniach stycznia. Faworytem na pewno są Francuzi, ale tak naprawdę w Berlinie zagra osiem mocnych drużyn.
DAWID KONARSKI: Moim zdaniem nie ma choćby jednego pewniaka, którego mógłbym wytypować jako finalistę. Co więcej, ciężko nawet wytypować kto dostanie się do półfinałów. Na pewno będzie to bardzo ciekawy turniej dla kibiców, bo mecze będę niezwykle zacięte i wcale się nie zdziwię, jeśli spora ich część zakończy się tie breakami.
Niedawno Laurent Tillie powiedział mi, że decydująca może być ławka rezerwowych, liczba wartościowych zmienników. Pan też tak sądzi?
DAWID KONARSKI: Po części tak. Jeśli jest ten komfort, że danego zawodnika można zastąpić i nie ucierpi na tym jakość gry całej drużyny, jest to cenne. Z drugiej strony, to jest tylko pięć spotkań więc zdrowotnie, nawet jeśli przyszłoby nam grać jedną szóstką, każdy z nas by to wytrzymał. Gdyby jednak (odpukać!) przydarzył się jakiś uraz, wtedy ławka rezerwowych mogłaby decydować. Francuzi grają obecnie bardzo dobrą siatkówkę i ich morale na pewno jest bardzo wysokie.
A nasze morale?
DAWID KONARSKI: Uważam, że jest niezłe. Poza kontuzjowanym Piotrkiem Nowakowskim wszyscy reprezentanci grają w swoich klubach, fizycznie czujemy się dobrze. Drobne problemy ze zdrowiem ma Michał Kubiak, ale znając go to mocno zaciśnie zęby i zagra w Berlinie. Na pewno nie mamy czym się dołować - wciąż jesteśmy mistrzami świata i zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy silną reprezentacją. A to, że nie wygraliśmy jednego czy drugiego turnieju nic nie zmieniło nam w głowach. Wydaje mi się, że nasi rywale liczą się z tym, że podczas turnieju w Berlinie Polska włączy się do walki o Rio.
Powrót do listy