De Cecco: nikt na nas presji nie będzie wywierał
Luciano de Cecco został wybrany najlepszym rozgrywającym turnieju finałowego LŚ 2011. Ten młody zawodnik już jest reżyserem gry Argentyńczyków, a wielu ekspertów wróży mu wielką karierę. Sam zachowuje wstrzemięźliwość. - Wolę skupić się na swojej grze. Aby dorównać zawodnikom takim, jak Ricardo, Zagumny czy Ball trzeba jeszcze bardzo ciężko pracować - twierdzi.
PlusLiga: Nie udało wam się wywalczyć medalu. Mecz z Polakami był chyba najsłabszy w waszym wykonaniu w tym turnieju.
Luciano de Cecco: To prawda. Nie udało nam się zagrać na naszym normalnym poziomie. Prawdopodobnie nie potrafiliśmy poradzić sobie z presją i za bardzo chcieliśmy zdobyć medal. Dla nas ten mecz był jak finał i dlatego nie poradziliśmy sobie. Nie mamy jeszcze na tyle doświadczenia, by zagrać swoją siatkówkę w bardzo istotnym meczu dla nas.
- No właśnie - presja. Zawsze podkreślacie, że gracie na luzie, bez presji, bez strachu. Ale być może pojawi się ona, gdy zacznie się od was oczekiwać medali z ważnych imprez.
- Nie, absolutnie nikt od nas nie będzie niczego oczekiwał. W Argentynie nie interesują się ludzie siatkówką. Teraz ważna była Copa America. O nas wspominano jednym zdaniem. U nas nie będzie wymagań, bo mało kto wie, że gramy nieźle, że walczymy o wysokie miejsca. Górują u nas inne sporty więc siatkówka jest traktowana pobieżnie.
- Jak to się stało, że zrobiliście takie postępy w tym roku. Co jest waszym atutem w grze?
- Na pewno opieramy się na bloku i zagrywce, ale naszym kluczem jest zespół. Nie ma u nas indywidualności, każdy gra dla drużyny. Najważniejsze są rezultaty ekipy i nad tym pracujemy na każdym treningu.
- Jesteście jedną wielką, bliską niemalże rodziną.
- Oj, zdecydowanie. Znamy się od małego chłopca, gramy ze sobą całe życie. Poza boiskiem jesteśmy przyjaciółmi, na boisku także nimi jesteśmy. Nasz czynnik grupowy jest kluczem w naszej grze. Uważamy się za braci, rozumiemy niemal bez słów. Ale oczywiście mimo tego, na treningach wymagamy od siebie dużo.
- Dostałeś nagrodę dla najlepszego rozgrywającego. To w tobie, wielu ekspertów widzi nowego Ricardo, Balla …
- Żeby być takim jak Ricardo, Ball, Zagumny trzeba jeszcze bardzo ciężko pracować. Mnie nie interesują nagrody indywidualne. Oczywiście – jest to miłe, ale nie to się liczy. Nie ja wygrywam mecze. Ode mnie zależy wiele, ale musi pomóc cały zespół. To, że eksperci mówią takie rzeczy to ich prawo. Ja się nad tym nie zastanawiam, staram się robić swoje i poprawiać moją grę jak tylko mogę.