Delecta odrodzona kosztem Jastrzębia
Delecta Bydgoszcz pokonała Jastrzębski Węgiel 3:1 (22:25, 25:23, 25:20, 30:28). MVP Michał Masny. Nareszcie wygrana! Bydgoscy kibice odetchnęli, gdy ich siatkarze po trzech porażkach z rzędu odnieśli zwycięstwo. I to nie byle z kim, bo wicemistrzem Polski, Jastrzębskim Węglem.
Dla obu zespołów było to ważne spotkanie. Gospodarze byli w sporym dołku, bo na wyjazdach przegrali z Fartem Kielce i Pamapolem Wieluń nie zdobywając punktów. Goście, w poprzedniej kolejce we własnej hali „polegli” z AZS Częstochowa.
W 1. secie Delecta prowadziła 10:9, gdy straciła 4 punkty z rzędu. Zawiodło przyjęcie, błąd w ataku Szymańskiego, a goście mieli skutecznych w ataku Divisa (6 pkt.) i Gaspariniego (5). Gospodarze doprowadzili wprawdzie do remisu 17:17, ale Hardy atakował i blokował Szymańskiego. Po błędzie w ataku Sopko i kolejnym Szymańskiego oraz zablokowaniu jego akcji Jastrzębie prowadziło 24:20.
W drugim secie wydawało się, że lepiej dysponowani bydgoszanie (11 punktów w ataku Szymańskiego) prowadząc 16:10 spokojnie „dowiozą” wygraną. Nic z tego. Kontrował Gasparini, Wrona popsuł zagrywkę, problem z odbiorem zagrywki miał Siltala (zagrał nie do końca zdrowy, zmienił go Pieczonka) i Andrzejewski, a po ataku w aut Szymańskiego było 18:18. W końcówce skuteczniejsi byli jednak bydgoscy siatkarze, a na dodatek przy 23:22 zagrywkę popsuł Gasparini.
W 3. secie to Jastrzębie było bliższe wygrania, bo po dwóch seriach punktów ze stanu 9:10 podopieczni Igora Prielożnego prowadzili 12:10 i 15:12. Świetną jednak zmianę na środku dał Michal Cerven, na zagrywce spisywał się Pieczonka, w zespole JSW zaczęli mylić się Divis i Gasparini.Po autowym ataku Wiki i ataku Sopko z przechodzącej piłki było już 20:17 dla bydgoszczan. Przy stanie 22:19 świetnie zachował się Masny; najpierw z 2. piłki zaskoczył rywali, a za chwilę zagrywką „ustrzelił” Ruska i było 24:19.
Czwartego seta powinni wygrać jastrzębianie, bo po ataku Gaspariniego prowadzili 24:22.. Po akcji Sopko (24:23, Słoweniec trafił jednak piłką w antenkę (24:24) i choć Cerven popsuł zagrywkę (24:25) to samo zrobił Łomacz (25:25). Od tego momentu zespół Wspaniałego miał cztery piłk meczowe; ostatnią wykorzystał blokując atak Gaspariniego.
- Dzisiejszy mecz nie był porywającym widowiskiem –mówił Grzegorz Łomacz. - To już drugi z rzędu bardzo ważny dla nas mecz i znów przegrany, gramy po prostu źle, popełniamy zbyt wiele prostych błędów. Na pewno musimy poprawić swoją grę, teraz zaczniemy Ligę Mistrzów, więc dojdzie nam trochę tych trudnych spotkań, jednak mimo to optymistycznie patrzymy w przyszłość.
- Odetchnęliśmy na pewno po tym meczu, to dla nas bardzo cenne zwycięstwo i cenne punkty. Cieszymy się, że spełniliśmy dziś oczekiwania kibiców i nasze własne – Wojciech Jurkiewicz mógł ze spokojem komentować spotkanie. - Zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty, dzięki którym utrzymujemy nadal kontakt w tabeli z sześcioma najlepszymi drużynami. Jednak mimo to nie ma powodów do popadania w optymizm, bo mimo, iż dla widzów było to zapewne ciekawe i zacięte spotkanie, to jednak patrząc na to czysto siatkarskim okiem, był to jednak pojedynek błędów i nierównej gry, więc na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia.
Smutną minę miał trener Igor Prielożny: Ze statystyk wynika, że praktycznie w każdym elemencie gry przeważaliśmy, a jednak przegraliśmy dzisiejsze spotkanie. Jest to na pewno deprymujące zarówno dla zawodników jak i trenera. To jest nasz największy problem- rozegramy dobre spotkanie, dobrą partię, a jednak w ogólnym rozrachunku nie zdobywamy punktów. Dzisiaj główną przyczyną porażki były błędy popełniane w końcówkach setów, szczególnie w drugim i czwartym.
- Oczywiście cieszymy się ze zwycięstwa, na odprawie przedmeczowej powiedzieliśmy sobie, że banalnie mówiąc mamy dać z siebie wszystko – komentował trener Waldemar Wspaniały. - Mieliśmy być zdeterminowani, skupieni i cierpliwi i każdy z zawodników miał walczyć- udało się to zrealizować. Na pewno był to mecz walki i trzeba oddać szacunek drużynie z Jastrzębia, bo nie poddali się nawet przegrywając 10:16. Dziś to oni popełnili jednak błędy w końcówce, tak jak my w meczu z Politechniką.