Delecta przegrywa z ZAKSĄ. Czas na play off
Porażką 1:3 (19:25, 25:22, 21:25, 21:25) z ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle, bydgoska Delecta Bydgoszcz zakończyła drugą rundę przed własną publicznością. MVP meczu, zasłużenie, został Tine Urnaut.
Obaj trenerzy - Waldemar Wspniały i Krzysztof Stelmach - nie mieli w tym meczu nic do wygrania. Oba zespoły znają swoich rywali w play off, stąd też takie, a nie inne składy i poziom meczu. Do grania z rezerwami bardziej "przyzwyczajeni" są bydgoszczanie (tak wyszła Resovia i AZS Politechnika), choć ich skład też podstawowy nie jest już od dłuższego czasu. Inne jedynie kierowały szkoleniowcami intencje. Trener Wspaniały chciał spróbować w jakiej formie są powracajacy po kontuzjach Dawid Konarski i Stanisław Pieczonka, choć ten pierwszy zbyt wielu okazji nie dostał. Więcej grał Pieczonka, który zdecydowanie lepiej prezentował się na zagrywce (choć popsuł ją przy piłce meczowej). Wszedł w pierwszej partii za Martina Sopko, podobnie jak Tomasz Bonisławski na libero za Krzysztofa Andrzejewskiego. I egzaminu z pewnością nie oblał.
Gospodarze w przekroju całego meczu zaprezentowali, niestety, te same mankamenty co w innych przegranych (i nie tylko meczach). Popełniałi błędy w najmniej odpowiednich momentach, mieli za dużo momentów przestojów. W 1. secie, gdy Sopko w jednej prawie serii ataków, dwukrotnie posłał piłkę w aut i dwa razy został zablokowany, jego zespół ze stanu 10:8 przegrywał 10:14. Ta przewaga wystarczyła ZAKSIE, w której najskuteczniejszy (6 pkt.) był Jarosz.
Po wprowadzeniu Bonisławskiego, Pieczonki i Masnego (za Lipińskiego) w pierwszym secie, bydgoski szkoleniowiec zostawił ich na początek drugiego seta. To dało dobry skutek, bo tym razem gra była bardziej wyrównana. Skuteczny w ataku był Cerven (5), cztery punkty zdobył Jurkiewicz po 3 Owczarz, Siltala i Pieczonka i gospodarze, mimo starań rywali, a szczególnie skutecznego zarówno w atakach przy siatce jak i 2. linii Urnauta, zdołali w końcówce (21:21) wypracować dwap unkty przewagi i wyrównać stan meczu.
Nie potrafili jednak utrzymać dobrej gry w kolejnych dwóch setach. Trener Stelmach w ataku Witczakiem zastąpił Jarosza, a ten odwdzięczył się skuteczną grą (6 pkt.). Gsopodarze poza Owczarzem (6) i Siltalą (4) nie mieli odpowiedzi, na dodatek oddali 10. punktów błędami. W ostatnim secie prowadzili jeszcze 20:18, ale po ataku Witczaka, ich były kolega klubowy Wojciech Kaźmierczak dobrymi "flotami" utrudnił rozegranie Masnemu, blok powstrzymał Cervena i Owczarza i ZAKSA prowadziła 24:20. "Kangur" popsuł kolejne podanie, ale to samo zrobił też Pieczonka
Michał Ruciak: Cieszymy się ze zwycięstwa, oczywiście ze zwycięstwa, z trzech punktów i na pewno walczymy dalej w kolejnych spotkaniach. Grę kolegów oceniam bardzo dobrze, wygraliśmy więc co tu dużo mówić.
Wojciech Jurkiewicz: No cóż, znów nam się nie udało wygrać, gratuluję rywalom. Szkoda myślę czwartego seta, w którym w jednym ustawieniu straciliśmy sporo punktów, to było z pewnością najbardziej widoczne, choć w innych partiach też nam się zdarzało w ten sposób stracić kilka oczek. Nie mamy czasu jednak na poprawianie takich rzeczy w treningu, tylko w meczach, a jutro już jedziemy do Warszawy.
Krzysztof Stelmach: Mecz był meczem o nic, dla naszych obu zespołów, myślę jednak, że gra była mimo tego i składów na poziomie. Dałem dziś odpocząć zawodnikom, którzy w tym sezonie rozegrali już ponad 40 spotkań, stąd też między innymi zmiana na pozycji libero.
Waldemar Wspaniały: Z taką grą jak w trzecim i czwartym secie to nie było szansy. Traciliśmy w jednym ustawieniu po kilka punktów i trudno było to odrobić. Chciałem dziś też dać szansę tym, którzy ostatnio nie grali wcale lub niewiele. Stąd wejście Pieczonki, Konarskiego. Tak naprawdę trudno jednak powiedzieć jak jest ich aktualnie forma. Do Warszawy na pewno pojedzie dzisiejsza meczowa dwunastka i Grzegorz Szymański, z tym, że nie wiadomo czy będzie mógł grać.
Powrót do listy