Delecta wykorzystała słabość Asseco Resovii
To był najgorszy mecz Resovii na własnym boisku, odkąd zacząłem pracę w Rzeszowie - stwierdził mocno zdegustowany postawą swych podopiecznych trener Ljubo Travica. Asseco Resovia przegrała z Delectą Bydgoszcz 0-3.
Wicemistrzowie Polski w pojedynku z liderem PlusLigi zawiedli na całej linii. Nadkomplet publiczności w hali na Podpromiu przeżył spore rozczarowanie. Już poprzednie mecze w Olsztynie i pucharowy z Bledem pokazały, że Asseco Resovia nie spisuje się najlepiej. Mimo tego wygrywała. W sobotę była już jednak bezradna wobec rywali z Bydgoszczy. - Byliśmy gorsi w końcówkach, może brakło nam szczęścia. We wcześniejszych dwóch meczach to szczęście było przy nas, dzisiaj niestety nie. Wypada tylko przeprosić kibiców, ale podkreślę, że ponieśliśmy porażkę z dobrze dysponowaną Delectą. Walczyliśmy i robiliśmy co mogliśmy - stwierdził kapitan Asseco Resovii, Krzysztof Gierczyński.
W grze gospodarzy widać było trudy środowego meczu w Lidze Mistrzów, ale nie powinno być to do końca usprawiedliwieniem ich, delikatnie mówiąc, kiepskiej postawy. - Nie przypominam sobie jednak, kiedy ostatnim razem popełniliśmy tak dużo błędów. Zachodzę w głowę, dlaczego zagraliśmy tak źle. Nie będę tłumaczył się problemami zdrowotnymi, bo każdy ligowy zespół boryka się z podobnymi. Być może nie wszyscy moi siatkarze przywykli do gry na wysokim poziomie co trzy dni? Jedyne czego jestem pewien to to, że czeka nas wiele pracy. Innej drogi nie ma - mówi szkoleniowiec Asseco Resovii, który po meczu wraz z zawodnikami w szatni miał spotkanie z właścicielem firmy Asseco Poland - głównego sponsora zespołu - Adamem Góralem i członkami zarządu klubu. - Proszę nie doszukiwać się w tym żadnych sensacji - mówi prezes Góral. - Ta drużyna w tym składzie i z tym trenerem dogra do końca sezonu. Tutaj w ogóle nie wchodzą w grę żadne zmiany. Zespół może tylko wygrać lub przegrać. Dopiero na końcu mamy prawo oceniać jego postawę. W obecnej chwili potrzebny jest spokój. Drużyna wymaga od nas przede wszystkim życzliwości. Oczywiście dzisiejszy mecz był beznadziejny. Pojedynczo każdy chciał, ale nie było zespołu. Zawodnicy muszą się zastanowić dlaczego tak było. Ta porażka nie może ich podzielić. Natomiast ja proszę kibiców o wyrozumiałość i cierpliwość. Trenerowi i drużynie trzeba dać kredyt zaufania. Na pewno trudno wyjść zadowolonym z hali, jak się tak przegrywa. Ja jednak jak patrzę na tych chłopaków to wiem, że oni mają świadomość tego, że zawiedli i wiem, że się podniosą - stwierdził Adam Góral.
Zgoła odmienne nastroje panowały w ekipie z Bydgoszczy. - Ciężki ze względu na choroby zawodników tydzień zwieńczyliśmy wspaniałym zwycięstwem. Wygrać 3-0 na tak trudnym terenie, to jest coś. Zrobiliśmy sobie najlepszy prezent mikołajkowy - cieszył się po meczu trener Delecty Waldemar Wspaniały. Zadowolony był również rozgrywający zespołu znad Brdy, Paweł Woicki, który w ubiegłym sezonie poprowadził Asseco Resovię do srebrnego medalu mistrzostw Polski. - Przebywałem w Rzeszowie wystarczająco długo, żeby poznać mocne i słabe punkty Resovii. Gospodarze zaskoczyli nas dopiero w trzecim secie, gdy całkowicie zmienili swój sposób gry. Odpowiedzieliśmy jednak dobrą zagrywką i blokiem, zbudowaliśmy kilkupunktową przewagę i nie daliśmy sobie zrobić krzywdy. Resoviacy wiedzieli, czego się po mnie spodziewać, więc o żadnych zaskakujących rozwiązaniach mowy być nie mogło. Zapewne najbardziej zdziwiło ich, że zameldowaliśmy się w najsilniejszym składzie - mówi Woicki, który przed meczem obdarowany został przez kibiców Resovii upominkami. - W hali Podpromie panuje niepowtarzalna atmosfera - podkreślają to nawet rywale Resovii i to nie tylko po zwycięskich meczach - dodaje.
Bydgoszczanie nie ukrywali, że w dwóch ostatnich meczach I rundy liczą na zdobycze punktowe i już w Rzeszowie zapewnili sobie miejsce w czwórce przed losowaniem Pucharu Polski. - Liczyłem, że wygramy, ale nie aż za trzy punkty - mówi Martin Sopko. - Widać było po Resovii, że ten mecz z Bledem kosztował ich sporo sił. Ułatwili nam sprawę, bo ich atak był na niskiej skuteczności. Popełniali dużo błędów. Wykorzystaliśmy to w 100 procentach, choć nie graliśmy jakąś nadzwyczajną siatkówkę. Graliśmy solidnie ale bez fajerwerków, a to na rywali wystarczyło - kończy słowacki przyjmujący Delecty.