Demonstracja siły PGE Skry
Asseco Resovia Rzeszów przegrała z PGE Skrą Bełchatów 0:3 (24:26, 17:25, 15:25) w drugim meczu finału PlusLigi. MVP Mariusz Wlazły. W serii do trzech zwycięstw prowadzi PGE Skra 2-0.
Drugi finałowy mecz rozpoczął się od dominacji PGE Skry. Rzeszowianie popełniali błędy na przyjęciu i bełchatowianie już na starcie objęli wysokie prowadzenie 5:0. Po asie serwisowym Facundo Conte siatkarze zeszli na pierwszą przerwę techniczną przy prowadzeniu PGE Skry 8:2. Chwila odpoczynku dobrze podziałała na gospodarzy, którzy zdobyli trzy punkty z kolei. Resovia z każdą minutą grała coraz pewniej, ale siatkarze z Bełchatowa utrzymywali bezpieczny dystans. Do czasu, bo po kilku błędach gospodarze zmniejszyli stratę do jednego „oczka”, a po skutecznym bloku Piotra Nowakowskiego mieliśmy pierwszy remis w tym meczu 17:17. Po chwili bełchatowianie wyszli na dwupunktowe prowadzeni i wydawało się, że dowiozą je do końca, bo obie drużyny grały punkt za punkt. Rzeszowianie jednak znów doprowadzili do remisu, a nawet mieli piłkę setową. Sprawy w swoje ręce wzięli jednak Antiga z Wlazły. Ten pierwszy zaliczył asa serwisowego, a kapitan bełchatowian skutecznym atakiem zakończył pierwszego seta.
Na początku drugiej partii mieliśmy powtórkę z rozrywki. Bełchatowianie szybko zbudowali sporą przewagę nad rywalem i wyszli na prowadzenie 6:2. Ale to było mało by PGE Skrę radowało… Grający z rozmachem bełchatowianie bez problemów podwyższyli prowadzenie na 11:5. Na moment. W grę PGE Skry wkradło się dużo chaosu i gospodarze nadspodziewanie szybko w bardzo krótkim czasie niemal odrobili całą stratę.
Na drugą przerwę techniczną bełchatowianie zeszli mając dwupunktową zaliczkę. Tuż po niej świetnym asem popisał się Facundo Conte, któremu to zagranie było bardzo potrzebne. Wcześniej, delikatnie mówiąc, serwis nie był jego najsilniejszą stroną w tym meczu. Ta piłka podziałała bardzo dobrze na bełchatowian, bo dołożyli kolejne dwa punkty z kolei i wypracowali sobie bezpieczną, czteropunktową przewagę. Po dwóch świetnych dwóch z kolei Karola Kłosa PGE Skra wyszła na prowadzenie 23:17 i już było wiadomo, że w tej partii gościom nie stanie się nic złego. Końcówka tego seta była - wypisz wymaluj – identyczna do analogicznego okresu w odsłonie pierwszej. Asem serwisowym popisał się Antiga, a dzieła zniszczenia dopełnił Wlazły. Bełchatowianie zdemolowali rzeszowian.
Początek trzeciej partii był wyrównany, ale… tylko przez chwilę. Siatkarze PGE Skry szybko odskoczyli gospodarzom i na pierwszą przerwę techniczną zeszli z trzypunktową przewagą. W kolejnych minutach bełchatowianie tylko potwierdzali swoją dominację i bez większych problemów podwyższyli wynik na 16:10. Rzeszowianie tracili już w wiarę w końcowy wynik, a podopieczni Miguela Falaski grali swoje, czyli siatkówkę w najlepszym wydaniu. W trzecim secie bełchatowianie wręcz bawili się z gospodarzami i zdeklasowali ich do 15. Siatkarze PGE Skry są już o krok od złotego medalu mistrzostw Polski!
Kolejny mecz rozegrany zostanie w niedzielę (początek 14.45, Polsat Sport).