Denys Kaliberda: wierzymy w medal mistrzostw świata
Nowy zawodnik Jastrzębskiego Węgla wraz z reprezentacją Niemiec walczy w katowickim Spodku o awans do II rundy światowego czempionatu i mocno liczy na wsparcie lokalnych kibiców oraz kolegów ze śląskiej drużyny. Tym bardziej, że w inauguracyjnym spotkaniu turnieju Niemcy przegrali z Brazylią 0:3.
PlusLiga: Pierwszy mecz turnieju zazwyczaj bywa trudny, ale chyba nie spodziewaliście się, że będzie aż tak źle?
Denis Kaliberda: Było bardzo ciężko, ale wiedzieliśmy, że Brazylia to bardzo trudny rywal. Poprzedni ważny turniej, czyli zeszłoroczne mistrzostwa Europy zaczęliśmy od zwycięstwa nad Rosją, ale skończyliśmy nie najlepiej. Tym razem rozpoczęliśmy porażką, więc mam nadzieję, że to dobry omen. Oczekiwaliśmy trudnej przeprawy z Canarinhos, ale też spodziewaliśmy się lepszej gry z naszej strony.
- Czyli bardziej wy zagraliście źle, niż Brazylia dobrze?
- Chyba nie ja powinienem odpowiedzieć na to pytanie. Ale mówiąc poważnie, Brazylijczycy nie zagrali jakieś niesamowitej siatkówki, jednak zaprezentowali dobry, równy poziom. My nie potrafiliśmy doskoczyć to tego poziomu i dlatego nasi rywale odnieśli gładkie zwycięstwo.
- W Katowicach gra pan praktycznie przed swoim nowym audytorium, bo Jastrzębie Zdrój jest niedaleko stąd.
- Tak, wiem, że to niedaleko i mam nadzieję, że kibice Jastrzębia nie oglądali dzisiejszego spotkania. A zupełnie serio, wszędzie w Polsce gra się naprawdę wspaniale, kibice są niewiarygodni. Szkoda, że podczas turnieju nie będę miał możliwości poznać bliżej jastrzębskich kibiców, bo teraz skupiam się wyłącznie na mistrzostwach świata. Fajnie jest być tutaj, blisko nowego środowiska.
- A z kolegami z nowej drużyny miał pan sposobność się spotkać?
- Niestety, nie. Kompletnie nie ma na to czasu, ale mam nadzieję, że są gdzieś na trybunach i mnie wspierają. Chętnie spotkam się z nimi zaraz po zakończeniu turniejowych zmagań.
- W katowickim Spodku zjawiła się też spora grupa niemieckich kibiców. To nowość na siatkarskich arenach.
- Katowice są stosunkowo niedaleko od niemieckiej granicy i bardzo nas cieszy, że nasi fani tak licznie przybyli. Jest to dla nich doskonała okazja, by zobaczyć dobrą siatkówkę, przyjrzeć się jak to wszystko funkcjonuje w bardziej siatkarskim miejscu, niż Niemcy. Żałuję tylko, że nie mogli zobaczyć naszego zwycięstwa.
- Ma pan swoich faworytów polskiego mundialu?
- Wydaje mi się, że faworyci są niezmienni od kilku lat - mistrzowie świata Brazylijczycy czy mistrzowie olimpijscy Rosjanie. Myślę, że w gronie kandydatów do medali należ także umieścić Włochów i Amerykanów. Tak naprawdę, trudno powiedzieć kto tym razem ma największe szanse na złoto. Pewnie ten zespół, który w trakcie całego turnieju będzie grał najlepszą i najskuteczniejszą siatkówkę. To długi i ciężki turniej. I nawet jeśli już pierwszego dnia zdarzyły się, może nie niespodzianki, ale nieoczekiwane wyniki, świadczy to wyłącznie o tym jak wyrównana jest stawka. Mnie osobiście nie dziwi dobra postawa Belgów, bo to bardzo solidny zespół, czy tym bardziej zwycięstwa Iranu. Dla mnie jednak najważniejsza jest moja drużyna, to, żebyśmy w kolejnym spotkaniu, z Kubą zagrali znacznie lepiej, niż z Brazylią.
- Vital Heynen powiedział przed startem turnieju, że jedziecie do Polski po medal. To odważne stwierdzenie.
- Może i odważne, ale nie wyobrażam sobie, żeby powiedział coś innego. Byłoby głupotą z naszej strony, gdybyśmy przyjechali na mistrzostwa świata z założeniem, że gramy na przykład o 5. miejsce. W takim wypadku lepiej byłoby zostać w domu. My naprawdę wierzymy w to, że możemy zawalczyć o podium czempionatu, mamy ku temu potencjał, marzymy o medalu, ale wiemy także, że aby tego dokonać musimy grać naprawdę wyjątkową siatkówkę, ze stuprocentowym zaangażowaniem
Powrót do listy