Dirk Westphal: gra nam się ciężej niż w ubiegłym sezonie
W minioną niedzielę Czarni Radom byli blisko urwania punktu wicemistrzom Polski. Mecz od początku do końca trzymał w napięciu, a licznie zgromadzona publiczność mogła zobaczyć widowisko na wysokim poziomie. Po spotkaniu z Asseco Resovią Rzeszów podopieczni Roberta Prygla znów zmierzą się z silnym przeciwnikiem - w środę o godzinie 18.00 zagrają z Jastrzębskim Węglem.
plusliga.pl: Byliście blisko do doprowadzenia do piątego seta z Asseco Resovią (mecz zakończył się wynikiem 1:3, 26-28, 25-19, 21-25, 26-28). Mimo przegranej, możecie być chyba zadowoleni ze swojej gry.
Dirk Westphal: Naprawdę wielka szkoda. Mogliśmy więcej wygrać. Szczególnie w pierwszym secie mieliśmy swoje szanse. Rzeszów nie grał najlepiej w pierwszej partii, a my nie potrafiliśmy tego wykorzystać. My także nie zagraliśmy na najwyższym poziomie, ale byliśmy zespołem, który popełnił mniej błędów. O wygranej zadecydowało doświadczenie, którego Resovia miała więcej od nas. Drugą partię zagraliśmy na wysokim poziomie, zagrywką wywieraliśmy presję na przeciwniku. W kolejnym secie straciliśmy trochę koncentrację i nie graliśmy już tak dobrze. Chyba za szybko się poddajemy i nie walczymy do samego końca. Zagramy źle jedną, dwie piłki i myślimy już tylko o tych błędach a nie patrzymy do przodu, na kolejne akcje. W następnym meczu musimy inaczej do tego podejść. W każdym spotkaniu potrzebujemy kogoś, kto weźmie na siebie ciężar gry, będzie liderem. Czasami każdy z nas chce sam chce wziąć odpowiedzialność za wynik a nie zawsze to wychodzi.
- Kolejny mecz znów zagracie z silny przeciwnikiem - Jastrzębskim Węglem. W sobotę Politechnika Warszawska pokazała, że można z nimi walczyć i zdobyć chociaż jeden punkt. Jak nastawiacie się do tego spotkania?
- Moim zdaniem Politechnika jest również dobrym zespołem, lepszym nawet niż w ubiegłym sezonie. Są młodą i dziką drużyną, wykorzystują wszystkie szanse, jakie pojawiają im się w PlusLidze. Z pewnością ciężko się gra przeciwko zespołom, które są głodne gry i dobrego wyniku. Z Jastrzębskim Węglem będziemy musieli zagrać na maksimum naszych możliwości, aby wygrać jednego może dwa sety. Myślę, że nie jest to niemożliwe. Jeśli tylko wykorzystamy szanse, jakie dam nam przeciwnik.
- W tym sezonie Czarni Radom mieli swoje wzloty i upadki. Teraz jednak zmierzacie chyba już na właściwe tory.
- Rzeczywiście ostatnio gramy coraz lepiej. W meczu z Bełchatowem zagraliśmy dobrze. Myślę, że z Resovią także zagraliśmy przyzwoicie. Jesteśmy na dobrej drodze, aby ustabilizować naszą grę i grać na swoim dobrym poziomie. Jeśli zobaczysz na treningu, to nasza gra naprawdę nieźle wygląda. Owszem, zawsze pozostaje kilka elementów, nad którymi powinniśmy pracować – jak na przykład gra w obronie. Widzieliśmy jak Rzeszów walczy o każdą piłkę. To naprawdę zespół do naśladowania. Nawet ze spotkań z takimi drużynami możemy się wiele nauczyć, zobaczyć, w jakim iść kierunku.
- W porównaniu z ubiegłym sezonie w zespole zaszło kilka zmian. Czy bardzo różnią się te drużyny: Czarni z tego roku i z poprzedniego?
- Z pewnością jest inaczej. W zeszłym sezonie byliśmy beniaminkiem i wszystkie zespoły podchodziły do spotkań z nami trochę lekceważąco, nie widziały w nas mocnego przeciwnika. Zawsze tak jest i to jest normalne. W tym sezonie taką sytuację ma Lubin, a przecież nie grają tam anonimowi zawodnicy. Wiele zespołów ich nie docenia. W tym roku nasi przeciwnicy mają świadomość, że w każdym ze spotkań muszą zagrać na maksimum swoich możliwości, aby nam się przeciwstawić. Jest to dla nas pewnego rodzaju komplement, ale z drugiej strony gra nam się ciężej niż w zeszłym sezonie. Myślę, że to jest największa różnica między Czarnymi z tego i ubiegłego roku. Doszło także do kilku zmian personalnych, ale sądzę, że nadal jesteśmy mocnym zespołem.
- Myślisz jeszcze czasem o mistrzostwach świata i waszym wielkim sukcesie - brązowym medalu?
- Wielokrotnie ludzie przypominają nam o tym, czego dokonaliśmy. Z drugiej strony nie mamy żadnych przywilejów z tego sukcesu, jesteśmy zawodnikami, którzy jak każdy musi ciężko trenować. Trzy tygodnie temu odwiedziliśmy jedną ze szkół i było naprawdę miło. Polscy uczniowie przywitali nas jak bohaterów, to było niesamowite. Nie znamy tego z własnego kraju. W Niemczech jesteśmy normalnymi ludźmi i tylko jeśli ktoś naprawdę interesuje się siatkówką, wie kim jesteśmy i co osiągnęliśmy na ostatnim mundialu. Czasami, kiedy sobie leżę i spojrzę na wiszący na ścianie medal, powraca to miłe uczucie z Katowic. Teraz jednak jest szara rzeczywistość i ciężkie codzienne treningi. Przed nami kolejny wymagający tydzień.