Dmytro Pashytskyy: Na boisku odwdzięczam się Gdańskowi za szansę
LOTOS Trefl Gdańsk w niedzielę w ERGO ARENIE podejmie wicemistrzów Polski, Asseco Resovię. Jednym z najważniejszych graczy w gdańskiej ekipie może być w tym spotkaniu Dmytro Pashytskyy, grający w żółto-czarnych barwach na zasadzie wypożyczenia z klubu z Rzeszowa.
Dmytro Pashytskyy rozgrywa swój trzeci sezon w PlusLidze. W debiutanckim w barwach Cuprum Lubin stał się prawdziwą rewelacją rozgrywek, z ogromnym zapasem wygrywając klasyfikację najlepiej blokujących. Nic dziwnego, że przed sezonem 2015/2016 sięgnął po niego ówczesny mistrz Polski, Asseco Resovia. W Rzeszowie „Dimie” wiodło się różnie, o miejsce w składzie rywalizował wszak z Piotrem Nowakowskim, Russellem Holmesem, Dawidem Dryją i Łukaszem Perłowskim, a gry nie ułatwiał mu limit trzech Polaków na boisku. Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu wicemistrzostwa Polski, czwartego miejsca w Lidze Mistrzów, a także miejsca w czołowej dziesiątce blokujących tych elitarnych rozgrywek.
Choć Dima stara się o polskie obywatelstwo, coraz sprawniej mówi w naszym języku i sam preferuje polski zapis swojego nazwiska (Paszycki), to w krajowych rozgrywkach Dmytro Pashytskyy wciąż występuje jako Ukrainiec. W międzynarodowym towarzystwie Asseco Resovii, której barw w nowym sezonie broni aż siedmiu graczy występujących na zagranicznej licencji, mógłby mieć więc jeszcze mniejsze szanse na grę. Tym bardziej, że akurat na środku władze rzeszowskiego klubu postawiły na Polaków. Z pomocą przyszedł jednak LOTOS Trefl.
- Odszedłem z Rzeszowa, bo ze względu na przepis o trzech obcokrajowcach na parkiecie większość sezonu spędziłbym zapewne w kwadracie dla rezerwowych. To nie byłoby korzystne ani dla mnie, ani dla Asseco Resovii. Zależało mi na grze i bardzo się cieszę, że trafiłem właśnie do LOTOSU Trefla. Jestem wdzięczny gdańskiemu klubowi, że dał mi szansę. Znalazłem tu wielu przyjaciół i stałem się częścią czegoś wielkiego, poznałem także piękne miasto, jakim jest Gdańsk. Za to wszystko chcę się odpłacać swoją dobrą postawą na boisku – deklaruje Pashytskyy.
I odpłaca się. W każdym spotkaniu zdobywa dla LOTOSU Trefla prawie 11 punktów, będąc jednym z najlepiej blokujących PlusLigi. Jego postawa może być jednym z kluczy do zatrzymania Asseco Resovii. Po drugiej stronie na środku wystąpić bowiem mogą wspomniani Nowakowski i Dryja, a także żywa legenda polskiej siatkówki – Marcin Możdżonek, czy mierzący 217 cm Bartłomiej Lemański.
- Rzeszowski zespół wciąż jest w czołowej trójce PlusLigi i przyjeżdżają do Gdańska tylko po to, by wygrać. Ostatnia porażka na Podpromiu dodatkowo ich poirytowała i w ERGO ARENIE z pewnością będą chcieli się za nią zrewanżować. My musimy wyjść na parkiet, by obronić to zwycięstwo i zrobimy wszystko, by i tym razem wynik był korzystny dla nas. Z pewnością zobaczymy wspaniałą walkę i wielkie siatkarskie widowisko! - zapewnia Pashytskyy.
Środkowy zaznacza jednak, że niedzielne spotkanie nie jest dla niego niczym wyjątkowym. Chce zagrać dobre zawody nie dlatego, że mierzy się z drużyną, z której jest do Gdańska wypożyczony, a dlatego, by móc walczyć o zwycięstwo.
- Nie skupiam się na tym, kto jest po drugiej stronie siatki. Chcę prezentować się jak najlepiej i dawać z siebie wszystko niezależnie od tego przeciwko komu gram. Trzy lata w PlusLidze nauczyły mnie, że najważniejszym jest, by koncentrować się na grze swojego zespołu i wkładać w to całe serce. Każdy mecz jest teraz dla nas niezwykle istotny i w każdym z nich wszyscy musimy dawać z siebie 100 procent – podkreśla Pashytskyy.
Jak spisze się Dima w pojedynku LOTOSU Trefla z Asseco Resovią? Czy gdańszczanie będą w stanie sprawić taką niespodziankę, jak przed tygodniem na Podpromiu? Odpowiedzi na te pytania poznamy w niedzielę, 22 stycznia, o godz. 14.45. Spotkanie ekip z Gdańska i Rzeszowa w ERGO ARENIE będzie obserwować najprawdopodobniej jedna z najliczniejszych widowni w tym sezonie PlusLigi.
Powrót do listy