Do czterech razy sztuka
W ostatnim pojedynku fazy grupowej LŚ Polska pokonała Finlandię 3:2 (29:27, 20:25, 25:16, 22:25, 15:9), oddalając jej szansę na awans do turnieju finałowego. - Moja młoda drużyna zdała egzamin - podsumował zadowolony Daniel Castellani.
Finowie o Final Six, Polacy o honor i lepsze samopoczucie - takie cele przyświecały ostatniemu pojedynkowi obydwu zespołów w fazie interkontynentalnej Ligi Światowej. Biało-czerwoni, po ciężkim, pełnym walki pojedynku odnieśli upragnione zwycięstwo nad Suomi i z pewnością zakończą rozgrywki w znacznie lepszych nastrojach. Finowie stracili dwa cenne punkty i teraz z niepokojem będą oczekiwać na rezultaty meczów Rosjan z Bułgarami i Włochów z Chińczykami.
Tradycyjnie, trener Castellani znów przemeblował wyjściową szóstkę. Tym razem do gry posłał Łomacza, Możdżonka, Nowakowskiego, Ruciaka, Kurka i Ignaczaka (L). Finowie wyszli w takim samym ustawieniu, jak wczoraj ale pod znacznie większą presją i ze sporym bagażem nerwów, który przeszkadzał im szczególnie w polu serwisowym. W piątym secie nerwy osiągnęły apogeum, a Finowie nie udźwignęli ciężaru odpowiedzialności. Przegrali nie tylko mecz, ale być może też przepustkę na turniej finałowy w Belgradzie.
- Zagrać na luzie i dla zabawy - o to poprosił sowich podopiecznych Daniel Castellani przed spotkaniami kończącym udział w Lidze Światowej. W pierwszym secie nie było łatwo - zespoły szły łeb w łeb - 10:10, 16:16, 22:22. Kiedy rywale zdobyli 23 punkt, trener Castellani poprosił o czas, na którym jednak przemawiał tylko jego asystent. Zrobił to w stylu doskonale znanym z pracy w ZAKSIE - stanowczo i na tyle motywująco, że polscy siatkarze uwierzyli w końcowy sukces i po zaciętej walce na przewagi wydarli przeciwnikom zwycięstwo.
Uskrzydleni wygraną, w następnym secie zbyt łatwo zapomnieli o dyscyplinie taktycznej, zwłaszcza Grzegorz Łomacz, który grubo przeszarżował z krótkimi przesuniętymi. Najpierw dwukrotnie minął się z piłką Możdżonek (5:10). Castellani poprosił o czas i nakazał swojemu rozgrywającemu spokój oraz minimalne ryzyko. Chwilę potem podobną, nieudaną akcję Łomacz zagrał z Piotrem Nowakowskim (9:14) i zaraz po niej wylądował w kwadracie. Do końca drugiej odsłony grę prowadził Paweł Woicki. Uspokoił poczynania kolegów, ale wyniku nie udało się uratować.
W trzeciej partii na placu gry ponownie pojawił się Łomacz i tym razem już bezwzględnie realizował polecenia szkoleniowca. Do pierwszej przerwy technicznej trwała walka punkt za punkt. Potem, przy coraz lepszej grze polskiego zespołu Finowie zaczęli popełniać seryjnie błędy i na drugim czasie Polacy prowadzili już 16:11. Wściekły Mauro Berruto cisnął w podłogę notatnikiem, a potem puścił swoim siatkarzom siarczystą wiązankę. Czuł, że set wymyka się spod kontroli, a wraz z nim niezbędny komplet punktów. Kilka akcji później, kiedy znów wezwał swoich siatkarzy na rozmowę, oznajmił krótko: - Grajcie płynnie. Unikajcie błędów i przestańcie myśleć o wyniku. Nie przestali. Po autowej zagrywce Urpo Sivuli przegrywali w meczu 1:2.
Choć w poczynania Suomi wkradało się coraz więcej złych emocji, w czwartej odsłonie potrafili je stłumić i doprowadzić do tie breaka. Wygraną okupili jednak kontuzją jednego z najbardziej skutecznych graczy - Olli Kunnariego, który podkręcił kostkę i musiał opuścić boisko. Jego miejsce zajął nowy nabytek kędzierzyńskiej ZAKSY Tuomas Sammelvuo.
Zawodnik nie wprowadził się dobrze do gry. Nękany przez rywali zagrywką, przyjmował nerwowo, a do tego mylił się w ataku. Nerwy zdominowały także poczynania jego kolegów i chłodni zazwyczaj Finowie kompletnie stracili głowę. Nie stracili jej natomiast nasi siatkarze, bezlitośnie wykorzystując każdy błąd przeciwników. Po ponad dwóch godzinach twardej walki tym razem to oni schodzili z boiska z rękami podniesionymi w górę.
Najskuteczniejszym graczem w polskiej ekipie, podobnie jak w środę był Marcel Gromadowski (17 punktów). Najefektowniej jednak zagrał Bartosz Kurek (15) i to on zgarnął kolejną nagrodę MVP. Wśród gości najczęściej punktował Mikko Oivanen (19).