Do kogo uśmiechnie się fortuna?
Już tylko trzy polskie drużyny - PGE Skra Bełchatów, Domex Tytan AZS Częstochowa i Jastrzębski Węgiel pozostały na placu boju w europejskich pucharach - wszystkie ze sporymi szansami na awans do kolejnej fazy rozgrywek.
Polscy reprezentanci w Lidze Mistrzów stoczą w najbliższą środę "bałkański bój." Obydwie ekipy bowiem - PGE Skra Bełchatów i Domex Tytan AZS Częstochowa zmierzą się z przedstawicielami słonecznej Hellady. Mistrz kraju, w przedostatniej kolejce rundy grupowej podejmie na własnym gruncie Panathinaikos Ateny, a siatkarze Radosława Panasa w Salonikach powalczą o punkty z miejscowym Iraklisem. Do dalszych gier awansuje 16 zespołów - dwa czołowe z każdej grupy i dodatkowo cztery najlepsze w całej stawce z trzecich miejsc.Skra Bełchatów zagra w szczęśliwej dla siebie Łodzi. To właśnie w tamtejszej hali MOSiRu najlepszy polski zespół pokonał Sisleya Treviso i wygrał trzecie miejsce w poprzedniej edycji LM, a kilka tygodni temu rozgromił na oczach ośmiu tysięcy kibiców Iskrę Odincowo. Komplet widzów będzie dopingował bełchatowian także w najbliższą środę, w spotkaniu, w którym zwycięstwo zapewni im awans do kolejnej fazy rozgrywek. Goście z Aten tanio jednak skóry nie oddadzą. Choć w pierwszej potyczce to Skra gładko wygrała 3:0, teraz należy spodziewać się znacznie bardziej zaciętej rywalizacji. Panathinaikos stawia na mocną, odrzucającą zagrywkę i niebanalne pomysły na rozwiązywanie akcji w wykonaniu Franka Depestele. W pierwszej potyczce jedno i drugie zawiodło. - Zagraliśmy jeden z najgorszych meczów, ale drugi taki już się nie zdarzy - zapewnia belgijski rozgrywający zespołu z Aten dodając, że do Łodzi Panathinaikos przyjeżdża po wygraną.
Nie mniej pewności siebie mają zawodnicy Daniela Castellaniego. - Wygramy z grecką ekipą, bo jesteśmy od nich lepszym zespołem - zakomunikował kilka dni temu Daniel Pliński. Optymizmu dodaje także dobra passa Skry w PlusLidze i świetna dyspozycja powracającego do wielkiej formy Stephane Antigi. Gdyby jednak Wlazłemu i spółce powinęła się noga w starciu z Grekami, swoją szansę dostaną jeszcze za dwa tygodnie, gdy na zakończenie rundy grupowej pojadą do Friedrichshafen.
Równie gorąco zapowiada się rywalizacja z udziałem częstochowskich Akademików, którzy podobnie jak Skra zajmują drugą lokatę w grupie z sześcioma oczkami na koncie. W najbliższej kolejce spotkań młoda gwardia spod Jasnej Góry stawi czoła mistrzowi Grecji. W Częstochowie Iraklis wygrał dopiero po tie breaku, a postawa gospodarzy wzbudziła uznanie samego Plamena Konstantinowa. - Bardzo podoba mi się zespół z Częstochowy. Cechą tego kluby zawsze była waleczność i choć prawie połowa składu przeniosła się do Rzeszowa, to charakter pozostał - skomentował po pierwszej konfrontacji, doskonale orientujący się w polskich realiach zawodnik.
Nieobliczalna młodzież Domexu gra w kratkę, lecz gdy wzniesie się na wyżyny, potrafi pokrzyżować szyki najlepszym. Iraklis Saloniki to niezwykle groźny rywal, ale w chwili obecnej wyraźnie obniżył loty. Klub boryka się z kłopotami finansowymi i większość zawodników od dwóch miesięcy nie otrzymuje poborów. Patowa sytuacja od razu odbiła się na postawie zespołu, który przegrał cztery mecze pod rząd i spadł na 4. pozycję w tabeli. W minioną niedzielę zła passa została przerwana zwycięstwem nad AONS Milon, niemniej jednak głosy o kryzysie drużyny nie milkną. Jeśli częstochowianie wykorzystają słabość przeciwników, to w ostatnim spotkaniu z Fenerbahce Stambuł tym bardziej powinni pokusić się o zwycięstwo.
Trzeci przedstawiciel PlusLigi w pucharach, Jastrzębski Węgiel walczy o Final Four Challenge Cup. Aby osiągnąć cel musi wykonać jeszcze dwa zdecydowane kroki. Pierwszy, z którym (przynajmniej teoretycznie) nie powinno być problemu, już w najbliższy czwartek, kiedy to na jastrzębskim lodowisku Jastor zawita Lokomotiw Kijów - zespół, którego szeregi jeszcze niedawno reprezentował pogromca jastrzębian w ostatnim meczu ligowym, Jurij Gladyr.
- Mistrz Ukrainy to przedstawiciel typowej rosyjskiej szkoły siatkówki, opartej na sile fizycznej, piorunującym serwisie i skutecznym bloku - uważa trener Roberto Santilli, który od poniedziałku analizuje grę Lokomotiwu i przyznaje, że jego podopiecznych czeka trudne zadanie. Tym bardziej, że po niechlubnej porażce w Warszawie, w zespole nastroje są dalekie od optymizmu. - Jesteśmy rozczarowani, ale głodni zwycięstwa. Mamy kłopoty ze skutecznością w ataku, zwłaszcza z wysokich piłek. Jeżeli wyeliminujemy ten mankament, a dodatkowo zaprezentujemy jakość, na jaką nas stać, nie powinniśmy mieć problemu z wyeliminowaniem Ukraińców, którzy choć u siebie brylują, to w skali europejskiej są zespołem przeciętnym.
Jeśli sztuka się uda, to o Final Four siatkarze z Szerokiej zagrają z Sisleyem Treviso. Pod warunkiem oczywiście, że ten upora się z innym przedstawicielem Ukrainy - Lokomotiwem Charków oraz z...arktycznymi wręcz mrozami, panującymi obecnie u naszych wschodnich sąsiadów. Powrót do listy