Dobra passa Jastrzębskiego Węgla trwa
Jastrzębski Węgiel pokonał AZS UWM Olsztyn 3:0 (25:17, 25:22, 25:17) i zachował trzecią lokatę w tabeli. Śląski zespół zagrał kolejny dobry mecz, w którym decydującą rolę odegrała zagrywka. Nagrodę MVP otrzymał Brazylijczyk Rafa.
Podopieczni Roberto Santillego od początku postawili na mocną zagrywkę, sprawiając ogromne kłopoty wszystkim przyjmującym Olsztyna. - To był klucz do zwycięstwa. Cały czas ryzykowali serwisem, a my mieliśmy kłopoty z wyprowadzeniem skutecznego ataku - przyznał Paweł Siezieniewski, żałując straconych punktów.
- Zagrywka była istotna zwłaszcza w pierwszej partii, kiedy udało nam się odskoczyć ma 9 oczek. Potem największe znaczenie miała ostra, agresywna gra i ciągłe wywieranie presji na rywala - ocenił z kolei najbardziej wartościowy zawodnik spotkania Rafa.
Jastrzębianie budowali przewagę powoli. Na pierwszym czasie technicznym prowadzili 8:5. Potem, dzięki ofiarnej grze obronnej, skutecznym kontrom, a z drugiej strony siatki słabszej postawie Grzegorza Szymańskiego (który nie znalazł recepty na jastrzębski blok do końca meczu) odskoczyli rywalom na 14:5 i z taką zaliczką punktów swobodnie prowadzili grę i dowieźli bezpieczny wynik do końca.
Druga partia ponownie zaczęła się dobrą grą miejscowych i prowadzeniem 8:4. Po czasie technicznym Paweł Zagumny i spółka ruszyli jednak do natarcia i wyrównali bilans punktów (9:9). Na bloku uaktywnił się Wojciech Grzyb, a w ataku Kunnari i Siezieniewski. Kiedy już się wydawało, że Akademicy znaleźli sposób na powstrzymanie niezwykle zdeterminowanych jastrzębian, ci głównie dzięki duetowi Prygiel - Rafa zaczęli sukcesywnie "odjeżdżać” z punktami - 13:11, 18:15, 22:18. Dzieła dokończył atakiem w dziewiąty metr Robert Prygiel.
Przegrana podrażniła ambicję olsztynian, którzy zmusili rywali do popełniania błędów i w trzecim secie szybko wyszli na prowadzenie 4:0. Po drugim z rzędu autowym ataku Bena Hardego trener Santilli posadził go na ławce i wprowadził oglądającego dotąd mecz z kwadratu Samikę. Ten stanął w polu serwisowym, huknął trzy asy i dał prowadzenie swojej drużynie 6:4. Potem poszło już gładko – gospodarze bawili się siatkówką, a zawodnicy Mariusza Sordyla dwoili się i troili, by pozostać jeszcze w grze. Na próżno. Jastrzębie zagrało jeden z najlepszych meczów w tym sezonie i bardzo prawdopodobne, że w sobotę, którykolwiek z zespółów PlusLigi stanąłby po przeciwnej stronie boiska, nie znalazłby recepty na ich pokonanie.
- Ciężko pracowaliśmy w tym tygodniu, skupiając się wyłącznie na spotkaniu z Olsztynem, bo wiedzieliśmy że jest ono bardzo ważne. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty - wszyscy, jako zgrany i dobrze współpracujący kolektyw - cieszył się Rafa.
- Nie złapaliśmy swojego rytmu gry i nie nawiązaliśmy walki z Jastrzębiem - podsumował Siezieniewski. - Ja i cały zespół spodziewaliśmy się, że na trudnym, jastrzębskim terenie będziemy walczyć do ostatniej piłki. Niestety, rzeczywistość zweryfikowała nasze oczekiwania i przegraliśmy w dość kiepskim stylu - dodał kapitan Wojciech Grzyb.