Domex Tytan AZS wyeliminował Coprę Piacenza
Dzisiejszy dzień zapisze się w historii polskiej siatkówki klubowej. Dwie drużyny awansowały do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Po PGE Skrze Bełchatów tej sztuki dokonał Domex Tytan AZS. 3:2 na wyjeździe przed tygodniem oraz w środę 3:0 w Częstochowie. Podopieczni Radosława Panasa odprawili z kwitkiem drugi zespół Europy ostatniego sezonu, Coprę Piacenza.
Trener Radosław Panas nie eksperymentował ze składem, posyłając na plac gry swoją najmocniejszą szóstkę. – Zaczęliśmy to spotkanie dokładnie w takim samym ustawieniu jak w tym rozegran we Włoszech – powiedział Radosław Panas. Od samego początku spotkania włoski zespół zmuszony został dobrą grą częstochowian do błędów. Marco Meoni często próbował gry środkiem i był to jedyny element, w którym Piacenza mogła liczyć na punkty. Częstochowianie skutecznie wyeliminowali z ataku Marshala, konsekwentnie posyłając w niego zagrywki.Bardzo szybko trener Lorenzetti zmuszony był sięgnąć po swoją największą broń. Przy stanie 14:10 na boisku pojawił się Hristo Zlatanow. Włosi zdołali dojść na dwa punkty, ale gdy w polu zagrywki pojawił się Łukasz Wiśniewski, częstochowianie ponownie wyszli na sześciopunktowe prowadzenie.
Polski zespół niepotrzebnie doprowadził do nerwowej końcówki, nie wykorzystując czterech piłek setowych. – Jak nie jesteś pewien, obijaj blok po prostej – sygnalizował Panas, na wziętym czasie. Przerwa uspokoiła poczynania AZS-u, a Smilen Mljakow pewnym atakiem rozstrzygnął pierwszą partię na korzyść Polaków.
Nie do powstrzymania był Zbigniew Bartman, którego kontrataki sprawiły, że po początkowych problemach w drugim secie, częstochowianie szybko objęli prowadzenie 7:6. Mecz zrobił się dużo bardziej wyrównany, oba zespoły nie pozwalały sobie na większą niż jedno punktową stratę do rywala. – Większość naszych zawodników ma po dwadzieścia lat, kto jak nie oni ma wytrzymać kondycyjnie w każdym momencie meczu – kwitował dobrą postawę zespołu Andrzej Stelmach.
Po błędzie w ataku Mljakowa Piacenza zdobyła jeden punkt przewagi 11:12. Dużo zepsutych zagrywek obniżało poziom spotkania. – Nie róbmy niepotrzebnych błędów – apelował na czasie trener Lorenzetti, mając na myśli głównie Christiana Pampela.
Gdy w polu zagrywki pojawił się Bartman, częstochowianie objęli pierwszą znaczącą przewagę w tym secie 21:17. Czas wzięty przez trenera Copry nie wybił Bartmana z uderzenia, który po czasie zaserwował asa. Gdy Piacenzie udało się jakoś przyjąć zagrywkę, na blok raz za razem nadziewał się Zlatanow. - Częstochowa zagrała ładną siatkówką na wysokim poziomie, my popełniliśmy zbyt wiele błędów – przyznał po meczu rozgrywający Marco Meoni. Wygrana w drugiej partii do 20 znacznie przybliżyła polski zespół do sukcesu.
Częstochowianie nie chcieli dopuścić do powtórki z Piacenzy, gdy pomimo prowadzenia 2:0, Piacenza zdołała doprowadzić do tie-breaka. Już na początku trzeciego seta w pole zagrywki powędrował Bartman i wypracował swojemu zespołowi pięciopunktową przewagę 7:2. – Starałem się mobilizować swoich zawodników, ale częstochowianie grali po prostu lepiej – mówił trener Lorenzetti.
Po pierwszej przerwie technicznej Włosi zwarli szyki odrabiając trzy punkty i zbliżając się do częstochowian na dwa oczka 9:7. As Zlatanowa do prowadził do remisu 10:10. - Najważniejsze dla nas było to, aby wytrzymać ten ich ostatni zryw – mówił Radosław Panas. To się udało, skuteczny blok wyprowadził częstochowian na prowadzenie 16:13. – Był moment w trzecim secie, w którym Piacenza wyrównała a nawet objęła prowadzenie. Widać było, że obijają nas po palcach, czekali aż pokażemy im blok – mówił Radosław Panas.
W końcówce partii młody Łukasz Wiśniewski pokazał swoje umiejętności na siatce, dwukrotnie zdobywając punkty. Atak Zlatanowa w aut dał piłkę meczową częstochowianom, a niezawodny Bartman zakończył spotkanie atakiem z drugiej linii. – Część tych zawodników po raz pierwszy gra w PlusLidze, nie mówiąc już o Lidze Mistrzów. Należą im się wielkie brawa – powiedział po spotkaniu Ryszard Bosek.
W kolejnej rundzie częstochowianie zmierzą się z zespołem Michała Winiarskiego i Łukasza Żygadło Itasem Diatec Trento. Powrót do listy