Dominik Witczak: do trzech razy sztuka
Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn- Koźle w półfinałach PlusLigi zagrają z Asseco Resovią. Z zespołem z Rzeszowa ekipa trenera Krzysztofa Stelmacha spotkała się w tym sezonie cztery razy: raz wygrywając 3-1 i ponosząc trzy porażki 2-3.
- Wreszcie udało nam się pokonać Resovię i co najważniejsze, niepotrzebny był już tie-break między naszymi zespołami. To zwycięstwo daje nam trzecią lokatę i sprawia, że w półfinale zagramy z zespołem z Rzeszowa, a nie ze Skrą – mówił po sobotnim meczu Dominik Witczak. Atakujący ZAKSY w pojedynku z Asseco Resovią dołożył cegiełkę do wygranej udanie zastępując od III seta Jakuba Jarosza.
– Przez dwa pierwsze sety rywale bardzo dobrze przyjmowali naszą łatwą zagrywkę. Baranowicz bardzo dużo i w szybkim tempie grał środkiem i mieliśmy sporo kłopotów, żeby ich zatrzymać. Dopiero od III seta wzmocniliśmy serwis, utrudniliśmy im przyjęcie i grało się nam już dużo łatwiej – opisuje atakujący zespołu z Kędzierzyna, którego w sobotę i niedzielę czekają kolejne pojedynki z Asseco Resovią. Według Dominika Witczaka, to jego zespół jest faworytem tej konfrontacji. – Wszelkie prognozy i tak zweryfikuje boisko – mówi. – Po to trenowaliśmy i graliśmy cały sezon, żeby teraz na finiszu zdobyć medal. Na pewno damy z siebie wszystko. Jeśli zagramy na dobrym poziomie i pokażemy na co nas stać, to jesteśmy w stanie wygrać półfinałową rywalizację. O jakimś elemencie zaskoczenia nie może być mowy, bo oni znają nas bardzo dobrze, tak samo my ich. Po prostu kto będzie bardziej skuteczny, ten wygra. Mam nadzieję, że będziemy to my – stwierdza Witczak.
Atakujący ZAKSy bardzo dobrze pamięta dwa poprzednie sezony, kiedy to na drodze jego zespołu, też w fazie play-off, stawała drużyna z Rzeszowa. Przed dwoma laty obie drużyny rywalizowały ze sobą w półfinale, a przetrzebieni kontuzjami (Jakub Novotny i Terence Martin) kędzierzynianie nie wykorzystali nadarzającej się szansy na doprowadzenie do piątego meczu na ich terenie. Prowadzili w meczu nr 4 w Rzeszowie 11:7 w tie-breaku i…go przegrali. Przed rokiem ZAKSA po dwóch zwycięstwach u siebie w meczu numer 3 potrzebowała dwóch piłek żeby zdobyć brązowe medale (prowadzili 2-0 i 23:17), ale nie postawili kropki nad i. Po pięciu spotkaniach znów górą była Asseco Resovia.
– Niestety, zawsze nam czegoś w tych meczach brakowało – wspomina Dominik Witczak. – Mam nadzieję, że teraz będzie już zgodnie z przysłowiem do trzech razy sztuka i uda się nam ich pokonać. Bardzo dobrze pamiętam tamte półfinały, bo wówczas wobec kontuzji Jakuba Novotnego miałem okazję grać. Była duża szansa na doprowadzenie do piątego spotkania, ale nic z tego nam nie wyszło. Z kolei w ub. sezonie wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Praktycznie już wnoszono na halę brązowe medale, ale my nie potrafiliśmy utrzymać koncentracji i dowieźć zwycięstwa do końca. Wierzę mocno, że teraz, za trzecim razem, nam się to uda i to my po półfinałach będziemy się cieszyć – stwierdza Witczak.
ZAKSA w tym sezonie ma za sobą grę już w dwóch finałach, Pucharu Polski i Pucharu CEV. – Mam nadzieję, że zagramy w trzecim finale, który już zagwarantuje srebrne medale – mówi Witczak i dodaje. – Dużą rolę w tych półfinałowych pojedynkach odegra dyspozycja dnia. Kto popełni mniej błędów, ten będzie górą. Trzeba być mocno skoncentrowanym i wykonywać te same elementy jak rywal, tylko trochę lepiej. Wtedy powinno być dobrze – kończy Dominik Witczak.