Dominik Witczak: jesteśmy zaskoczeni naszą słabą grą
PLUSLIGA: Przegraliście z Asseco Resovią 0-3, ale końcowy wynik nie odzwierciedla tego co działo się w tym meczu. Przynajmniej jeden set był na wyciagnięcie ręki, ale tak się nie stało. Dlaczego?
DOMINIK WITCZAK (atakujący GKS-u Katowice): Zadecydowała nasza słaba postawa w tym meczu. Nawet my jesteśmy tym zaskoczeni, bo naprawdę zagraliśmy słabo. Popełniliśmy dużo błędów, pomyłek i niedokładności. Pojawiła się nadzieja po 10 minutowej przerwie, gdzie wróciliśmy do gry. Było trochę rotacji na boisku i tą trzecią partię rozpoczęliśmy z większą energią i jakością. Mieliśmy całego seta pod kontrolą i powiększaliśmy systematycznie przewagę. Potem jednak ta nasza gra szybko się rozmyła w jednym ustawieniu. Wszedł Jochen na zagrywkę i zagrał kilka razy fajnie, ale przecież kilka tych jego serwisów przyjęliśmy w punkt, bądź blisko siatki i nie potrafiliśmy skończyć akcji. Jak już na tym poziomie nie potrafi się zrobić przejścia, to potem się przegrywa seta. Z punktu na punkt wkradła się do naszej drużyny jakaś niedokładność i nie potrafiliśmy nagle skończyć prostej piłki po przyjęciu, gdzie na początku czy w połowie seta kończyliśmy naprawdę trudne sytuacyjne piłki, gdzieś tam wystawiane zza boiska, kiedy potrafiliśmy nabić piłkę na blok, żeby powtórzyć akcję. Nagle ta gra zupełnie się rozmyła i wróciliśmy do popełniania seryjnych błędów jak w dwóch pierwszych setach.
W I secie po słabym początku popisaliście się finiszem, w którym była szansa na powodzenie…
DOMINIK WITCZAK: Zaczęliśmy troszeczkę stabilniej grać, a udane zagrywki Siergieja Kapelusa doprowadziły do tej końcówki, gdzie broniliśmy setboli i mogliśmy doprowadzić do remisu. Niestety, Resovia jest na tyle wymagającym zespołem, że potrafi wyjść z takich opresji. Jak jest okazja, to rywale potrafią za pierwszy razem skończyć seta, czyli to czego my nie zrobiliśmy w partii numer trzy i dlatego mecz skończył się wynikiem 3-0.
Asseco Resovia walczy o miejsce w szóstce, ale nie wszystko od niej zależy. Podobna sytuacja miała miejsce na finiszu rundy zasadniczej przed dwoma laty, kiedy bronił pan barw zespołu z Rzeszowa. Wówczas w samej końcówce szczęście się do was uśmiechnęło. Jak się gra z tą świadomością, że nie wszystko od was zależy?
DOMINIK WITCZAK: Nie siedzi to w głowie i nie przeszkadza w grze. Przede wszystkim trzeba robić swoje, wygrać i mieć wciąż tą szansę. Ja pamiętam, że wówczas mieliśmy w ostatniej kolejce trudny wyjazd do Gdańska, gdzie musieliśmy wygrać 3-0. Zrobiliśmy swoje i czekaliśmy na wynik z Bełchatowa. Nie mieliśmy już wpływu na to, co się wydarzy i podobnie teraz resoviacy do tego podchodzą. Muszą wygrać swoje mecze, bez żadnych strat i zobaczą, czy Olsztyn albo jakiś inny zespół w tej rywalizację o play-off jeszcze się potknie.
Powrót do listy