Dominik Witczak: pewnie dostanę w kość
- GKS to klub, który zmierza w bardzo dobrym kierunku. To atrakcyjne miejsce gdzie budowa siatkówki przebiega etapami - mówi atakujący Dominik Witczak, który na początku lipca związał się z katowicką drużyną.
GKS KATOWICE: Do tej pory grałeś w trzech klubach - z Bełchatowa, Kędzierzyna-Koźla i Rzeszowa. Co stało za wyborem GKS-u Katowice?
DOMINIK WITCZAK: Zmiana klubu to zawsze poważna decyzja i chwilę o niej myślałem. Miałem kilka ofert, ale jest wiele czynników, które skłoniły mnie do wyboru GieKSy. W Katowicach widzę wiele pozytywów, jeśli nie same. Oczywiście na dzień dzisiejszy ten klub nie walczy o czołowe lokaty jak Kędzierzyn, Bełchatów czy Rzeszów. Jest to jednak klub, który zmierza w bardzo dobrym kierunku i fajnie się rozwija na wielu płaszczyznach. GKS jest atrakcyjnym miejscem, które zapewnia optymalne warunki do tego, by grać w siatkówkę i nie martwić się o nic. Budowa siatkówki przebiega tu etapami i tak powinno być. Niektórzy czasami za bardzo się spieszą i później są rozczarowania. Tymczasem proces budowania swojej marki i miejsca w lidze to ciężka, długa praca.
O miejsce w składzie będziesz rywalizował z Karolem Butrynem. Znacie się?
DOMINIK WITCZAK: Tak, poznałem Karola, gdy był zawodnikiem młodej ZAKSY. Odbyliśmy kilka wspólnych treningów. Czasami on pojawiał się na zajęciach pierwszej drużyny, a czasami ja trenowałem z nimi, gdy urodziło mi się dziecko i nie musiałem z drużyną jechać na mecz Ligi Mistrzów. Karol to bardzo fajny zawodnik i cieszę się, że tak się rozwinął przychodząc do Katowic.
Jesteś doświadczonym zawodnikiem, a Karol dopiero na początku swojej sportowej drogi. Jak się zapatrujesz na walkę o miejsce w szóstce?
DOMINIK WITCZAK: Jak każdy chciałbym być najważniejszym zawodnikiem, filarem i zdobywać jak najwięcej punktów. Prawda jest jednak taka, że każda drużyna potrzebuje zawodników, którzy będą występować w większym wymiarze czasu na boisku, ale i takich, którzy wejdą pomóc w ciężkim momencie. Wybór składu to jest kompetencja trenera i sztabu. My powinniśmy jak najlepiej pracować i być gotowymi. Mam nadzieję, że swoim poziomem sportowym zapracuję na to, by jak najwięcej czasu spędzać na parkiecie i zdobywać jak najwięcej punktów. Jestem pewien, że Karol też ma taki plan, tym bardziej, że ma za sobą świetny sezon. Zapowiada się ciężka rywalizacja i to nie tylko na naszej pozycji. Wierzę w to i jestem przekonany, że to przyniesie jedynie korzyść drużynie i podniesie jej poziom sportowy.
Obecność w sztabie Piotra Gruszki czy Andrzeja Zahorskiego też była dla Ciebie znacząca?
DOMINIK WITCZAK: Tak, choć podejrzewam, że mocno dostanę w kość. Piotrek potwierdził swoimi wynikami, że potrafi prowadzić drużynę. Teraz szlifuje swój warsztat w reprezentacji, jako asystent Ferdinando De Giorgiego. Poza tym ma obok siebie świetnego fachowca, jakim jest Andrzej Zahorski. Wiele pozytywnych opinii słyszałem także o drugim trenerze Grzegorzu Słabym. Nie ukrywam, że przed podpisaniem kontraktu kontaktowałem się z Serhij Kapelusem, z którym grałem kiedyś w Kędzierzynie. Namawiał mnie, żebym przyszedł do GieKSy. Cieszę się, że znowu zagramy w jednej drużynie. To świetny zawodnik i doskonały człowiek.
Jedną z Twoich pasji jest siatkówka plażowa, w której zdobywałeś medale mistrzostw Polski. W tym sezonie również powalczysz na piasku?
DOMINIK WITCZAK: Nie. Ten sezon jest pierwszym od kilkunastu lat, który odpuściłem. Jeszcze w ubiegłym roku na początku sezonu grałem, ale niestety kalendarz został ułożony tak, że bardzo nakładał się na początek przygotowań do sezonu halowego. Tym razem będzie podobnie. Ciężko byłoby mi być w dobrej dyspozycji na finały mistrzostw Polski, bo w sierpniu czeka nas ciężka praca. Poza tym chce być fair. Po pierwsze w stosunku do klubu, z którym zagram w PlusLidze i chcę się z chłopakami przygotowywać od początku. Po drugie w stosunku do sponsorów, którzy zawsze mi pomagali. Jestem im wdzięczny, ale nie wiem czy byłbym w stanie wywiązać się z umów. Oczywiście nadal czasami pojawiam się na piasku i być może zagram w jednym turnieju, ale na pewno nie będzie to kolidowało z przygotowaniami do PlusLigi.
Czyli w lipcu jeszcze wakacje?
DOMINIK WITCZAK: Pewnie dostanę zadanie domowe, by w sierpniu nie przyjechać na przygotowania „prosto z leżaka”. Planuję jednak urlop z rodziną. Wakacje to czas kiedy chcę z nią pobyć i nadrobić zaległości. W sezonie nie jesteśmy zbytnio dyspozycyjni, mamy treningi, mecze, wyjazdy. Ten wakacyjny czas chcę spędzać z najbliższymi.
Skoro mówisz o rodzinie, to czy siatkówka jest obecna w Twoim domu cały czas? Twoja żona to przecież była reprezentantka Polski.
DOMINIK WITCZAK: Myślę, że rozmawiamy o siatkówce mniej niż moi koledzy z żonami, które nie były siatkarkami. Owszem, rozmawiamy jak o pracy czy o czymś szczególnym, co się wydarzyło. Gdy jednak wracam do domu to zazwyczaj się odcinam i spędzam czas z synem, chcąc też odciążyć żonę. Łatwego życia z nami nie mają, więc gdy tylko jestem w domu to cieszę się wspólnymi chwilami.