Dominik Witczak: w ZAKSIE była długa kolejka do gry
Po sobotnim spotkaniu ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z LOTOSEM Trefl Gdańsk Dominik Witczak ogłosił decyzję o zmianie barw klubowych. - Gdybym nie skorzystał z tej propozycji, oznaczałoby to, że pasuje mi stanie w kwadracie - tłumaczy w rozmowie z PlusLigą.
PLUSLIA.PL: W sobotę rozegrał pan ostatni mecz w barwach ZAKSY. Po siedmiu latach zdecydował się pan na zmianę klubu, w trakcie sezonu. Dlaczego?
DOMINIK WITCZAK: Już wcześniej pojawiła się oferta z innego klubu. Propozycja z Asseco Resovii była natomiast bardzo konkretna. Jochen Schoeps złapał ciężką kontuzję i w związku z tym w Rzeszowie powstał deficyt na ataku. Z kolei w Kędzierzynie-Koźlu jest nas trzech, wszyscy jesteśmy zdrowi i możemy grać. Dostałem propozycję, która ze względów sportowych była dla mnie niezwykle korzystna. Niemniej, mam nadzieję, że Jochen jak najszybciej wyleczy uraz. Wszyscy jesteśmy sportowcami i nikt nie chciałby odczuć na własnej skórze jak ciężko przejść przez coś takiego.
Opuszcza pan ZAKSĘ akurat wtedy, gdy ma naprawdę mocny zespół i realnie może powalczyć o mistrzostwo Polski. Długo się pan zastanawiał?
DOMINIK WITCZAK: Ze względu na przywiązanie do Kędzierzyna, nie była to łatwa decyzja, ale jeśli chodzi o aspekt czysto sportowy, zdecydowałem się dość szybko. Jest to dla mnie szansa na więcej gry, w bardzo dobrej drużynie mistrza kraju, która walczy także w Lidze Mistrzów. Gdybym z niej nie skorzystał, oznaczałoby to, że pasuje mi stanie w kwadracie. Sportowo widzę same plusy.
Kiedy zobaczymy pana w koszulce Asseco Resovii?
DOMINIK WITCZAK: Już w najbliższy wtorek pojawię się na treningu w Rzeszowie i zostanę tam do końca sezonu. Taki okres obejmuje wypożyczenie z ZAKSY. W Kedzierzynie-Koźlu mam kontrakt jeszcze na kolejny rok i mam nadzieję, że w sobotę nie był to mój ostatni występ w barwach tego klubu.
W ZAKSIE był pan trzecią opcją na pozycji atakującego. Tak to zostało ustalone od początku przygotowań?
DOMINIK WITCZAK: Jakaś kolejność musiała być. Naprawdę fajnie wszyscy przepracowaliśmy okres przygotowawczy, każdy z trójki atakujących starał się udowodnić, że zasługuje na prawo gry. Mamy siódmą kolejkę spotkań i dopiero teraz miałem okazję trochę pograć - bo wypadł na chwilę Dawid Konarski. Wcześniej jako szóstkowy gracz rozpoczynał Dawid, a w razie kłopotów wchodził Grzesiek Bociek. Kolejka do gry była dłuższa niż to zwykle bywa. Jest mi tym bardziej ciężko odchodzić, bo atmosfera w drużynie jest świetna - w szatni między zawodnikami i całym sztabem szkoleniowym. Wiemy kiedy pożartować, pośmiać się, a kiedy jest czas na ciężką pracę. Wszystko jest bardzo fajnie wyważone.
Przechodzi pan do obozu „wroga”, bo istnieje spore prawdopodobieństwo, że Resovia właśnie z ZAKSĄ powalczy o ligowe złoto.
DOMINIK WITCZAK: Wiem co dzieje się w ZAKSIE, tak w klubie jak i na treningach. Na dobrą grę drużyny składa się wiele czynników, one wszystkie na razie świetnie tam funkcjonują. Dlatego myślę, że zespół ma wielką szansę na ligowe złoto, oby tylko omijały ich kontuzje. Chociaż liczę, że razem z Rzeszowem trochę im w tym przeszkodzimy. Oczywiście, doceniam także drużyny z Bełchatowa, Gdańska i Radomia, które są w czołówce klasyfikacji, ale po cichu liczę jednak na finał z udziałem ZAKSY i Resovii.
PLUSLIGA.PL: Godnie pożegnał się pan z ZAKSĄ. Spotkanie z LOTOSEM zakończył pan ze skutecznością na poziomie 60%.
DOMINIK WITCZAK: Fajnie jest zagrać dobry mecz, ale mówiąc szczerze, znacznie fajniej jest go wygrać. Wolałbym nie grać, ale żeby drużyna zwyciężyła. Siatkówka to sport zespołowy i najważniejszy jest dobry rezultat całej drużyny. Ale cieszę się, że mogłem trochę pograć na „do widzenia”, naprawdę czekałem na taką okazję - po to ciężko pracujemy każdego dnia na treningach. Atmosfera w zespole jest świetna i myślę, że ta sobotnia porażka niczego nie zmieni. Przegraliśmy z dobrą drużyną. Nie był to nasz najlepszy mecz, ale nie mamy się czego wstydzić. Za tydzień chłopaków czeka równie ciężka przeprawa, w Bełchatowie i będę im kibicował.
W pojedynku z gdańszczanami ZAKSA popełniła aż 42 błędy własne. Ogrom.
DOMINIK WITCZAK: Popsuliśmy sporo zagrywek, ale nie tylko. Błędy się zdarzają, jednak nie powinno być ich aż tak dużo. Wydaje mi się, że popełniliśmy około dziesięciu błędów w sytuacjach, w których normalnie się nie mylimy - nieskończony atak na pojedynczym bloku, piłka, która wpadła w boisko bo ktoś do niej nie poszedł, dotknięcie siatki gdy wybroniliśmy piłkę i mieliśmy kontrę. Nie mam pojęcia skąd to się wzięło. Na pewno jest to jakaś nauczka na przyszłość, że trzeba być bardziej skoncentrowanym, szczególnie w końcowych fragmentach setów. Niemniej, LOTOS to bardzo dobry zespół, przegraliśmy po walce i uważam, że nie należy robić z tego żadnej tragedii. Nasza gra, poza tymi błędami, nie wyglądała źle. Najważniejsze, że drużyna zawsze zostaje w meczu i walczy do końca.
Nastawialiście się na Damiana Schulza w pierwszej szóstce LOTOSU?
DOMINIK WITCZAK: Wiedzieliśmy, że ostatnio Damian gra więcej i że jest w dobrej dyspozycji, ale raczej stawialiśmy na Troy’a. Damian jest bardzo dobrym zawodnikiem. W zeszłym sezonie miał trochę mniej okazji do gry, bo Amerykanin prezentował się bardzo dobrze. Teraz widać, że wykorzystuje każdą nadarzajacą się szansę. W sobotę było nam ciężko go zablokować, był jednym z motorów napędowych gdańskiej ekipy, co potwierdziła statuetka dla MVP.
Powrót do listy