Działalność charytatywna polskich siatkarzy i trenera Anastasiego
W roku 2010 reprezentanci Polski w piłce siatkowej mężczyzn uhonorowani zostali tytułem Gwiazd Dobroczynności za działalność charytatywną na rzecz Fundacji Herosi. Zawodnicy, zawsze starają się wygospodarować chwilę czasu, aby pomóc dzieciom, szczególnie tym chorym na nowotwory.
Spotykają się z podopiecznymi Fundacji, przekazują trofea sportowe na licytacje, malują upominki, a jak trzeba spełniają nawet takie zachcianki dzieci jak śpiew czy taniec. Po objęciu posady trenera reprezentacji Polski, Andrea Anastasi również zainteresował się tą "pozaboiskową" aktywnością siatkarzy.
Włoch już w Gdańsku, w trakcie Finałów Ligi Światowej, razem ze swoimi zawodnikami, wziął udział w akcji malowania skarbonek. Korzystając zaś z jednodniowego pobytu w Warszawie, wraz ze swoimi asystentami: Andreą Gardinim (II trener), Giovannim Miale (trener przygotowania fizycznego) i Patrykiem Czarnowskim (środkowy reprezentacji) odwiedził chore dzieci z oddziału onkologii Instytutu Matki i Dziecka.
Trenerzy opowiedzieli o swoich wrażeniach z pobytu w Polsce, zachwalając przy tym tradycyjną polską kuchnię, zwłaszcza żurek i pierogi. Dzieci korzystały z przywileju zadawania pytań osobom odpowiedzialnym za grę polskiej drużyny. Wśród pacjentów nie brakowało znawców tej dyscypliny sportu, jak np. 17-letni Maciek, który zadał polskiemu szkoleniowcowi pytanie odnośnie przesuniętej krótkiej w polskim ataku: "Dlaczego nasza reprezentacja tak rzadko stosuje ten wariant gry?". Żeby rozwiać wątpliwości Maćka, trener musiał się posłużyć statystykami z finałów Ligii Światowej, według których polski zespół, zaraz po reprezentacji Brazylii, gra ten wariant w ataku najczęściej.
Tradycyjnie na trenera czekał mały test, któremu są poddawani wszyscy zagraniczni goście. Anastasi musiał powiedzieć zdanie, które niejednemu Polakowi łamie język. Jednak ku własnemu zaskoczeniu trener nawet się nie zająknął mówiąc: „Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego”. Za ten wyczyn posypały się w pełni zasłużone brawa i pochwały.
Następnie goście udali się do sal szpitalnych, by móc przywitać się jeszcze raz ze wszystkimi i porozmawiać choć przez chwilę z każdym dzieckiem. Widok wchodzących dorosłych, a przede wszystkim wysokich mężczyzn trzymających prezenty dla dzieci, wywoływał uśmiech, nie tylko u pacjentów, ale też u rodziców i personelu medycznego. Po rozdaniu autografów goście obejrzeli sprzęt, który do tej pory udało się zakupić dzięki licytacjom gadżetów siatkarskich, a także oglądali pamiątkowe tablice ze wspólnych akcji.
- Uśmiech dziecka, a w szczególności tego chorego jest bezcenny. Jestem szczęśliwy, że mogłem tu być, chociaż chwilę – mówił po spotkaniu Anastasi. To wspaniałe uczucie zrobić coś dla innych, ma się wtedy poczucie takiej lekkości.
- Moja mama jest pielęgniarką, więc znam „środowisko szpitalne”. Jednak bałem się początku: co mam powiedzieć, co zrobić… Właściwie miałem miękkie kolana. Ale po chwili, gdy zobaczyłem te zadowolone twarze, chłopca, który z gazetą sportową w ręku do nas wyszedł z sali, strach minął i teraz mogę powiedzieć, że cieszę się z wizyty – powiedział Patryk Czarnowski.