Echa I weekendu Ligi Światowej
Tylko trzy zespoły - Bułgaria, Japonia i Polska nie zdobyły w inauguracyjnej rundzie "Światówki” żadnych punktów. Biało - czerwony, odmłodzony team dostał cenną lekcję siatkówki od mistrzów świata. Lekcję pokory z kolei otrzymali od Chińczyków podopieczni Andrei Anastaziego.
Pod hasłem wielkich zmian i budowania nowych, odmłodzonych zespołów rozpoczęła się XX edycja Ligi Światowej. Podobną, jak Polska drogę ogrywania młodzieży obrali szkoleniowcy większości biorących w rozgrywkach ekip, z mistrzami olimpijskimi (USA) i mistrzami świata (Brazylią) na czele.
Grupa A: USA, Holandia, Chiny, Włochy
Reprezentacja Włoch rozpoczęła rywalizację w Lidze Światowej od pojedynków z Chinami. Przed własną, niezbyt liczną publicznością "azzurri” najpierw rozgromili Azjatów w trzech setach, a następnie, stając się autorami największej niespodzianki weekendu, w takim samym stosunku pozwolili im się ograć. - W drugim meczu nie zagraliśmy tak dobrze, jak w pierwszym, w którym rywale nie radzili sobie z naszą szybującą zagrywką. Pamiętajmy jednak, że mamy odmieniony skład i wciąż pracujemy nad wyeliminowaniem słabych punktów oraz wyeksponowaniem tych najmocniejszych - podsumował Andrea Anastasi.
W drugiej parze grupy A ubiegłoroczni zwycięzcy, Amerykanie podzielili się punktami z powracającą do światowej elity Holandią. - Takiego meczu i takiego zwycięstwa potrzebowaliśmy najbardziej - cieszył się po drugim, wygranym 3:2 pojedynku kapitan USA David Lee. Ze zwycięskiej, olimpijskiej dwunastki pozostało bowiem w drużynie tylko pięciu graczy. - Amerykanie zagrali inaczej, niż pierwszego dnia. Donald Suxho kompletnie zmienił oblicze ich gry, a Evan Patak był dla nas nie do zatrzymania - przyznał selekcjoner "pomarańczowych” Peter Blange.
Grupa B: Argentyna, Korea Płd., Francja, Serbia
Pierwszy tydzień rywalizacji wszystkie cztery zespoły zakończyły z takim samym dorobkiem punktów (3). W premierowym meczu świetnie zagrali Francuzi, pokonując Serbię 3:0. Drobne urazy kluczowych zawodników (Samica, Marechal) nie pozwoliły im jednak utrzymać wysokiej dyspozycji w drugim, przegranym 1:3 pojedynku. - Największe problemy mieliśmy z przyjęciem, za to przeciwnicy zagrali znacznie lepiej, niż pierwszego dnia, wykazali się walecznością i duchem walki. Nam tego trochę zabrakło - zauważył trener Philippe Blain. - W pierwszym meczu Francuzi zagrali bardziej agresywnie w defensywie, my natomiast rozpoczęliśmy zbyt asekuracyjnie. Jesteśmy młodym zespołem i wciąż sporo pracy przed nami, ale nie wystraszymy się żadnego rywala - zapewnił Bojan Janić.
W pojedynkach Argentyny z Koreą dwukrotnie wynik rozstrzygał się dopiero w tie breaku. - To były dwa, bardzo zacięte i wyrównane spotkania. W drugim udało nam się wygrać, bo zachowaliśmy spokój w najważniejszym momencie - stwierdził szkoleniowiec Argentyny Weber Javier. - Drugi mecz rozpoczęliśmy równie dobrze, jak pierwszy, ale potem nie byliśmy w stanie zapanować nad piekielnie mocnymi atakami i serwisami rywali. Kiedy uda nam się pokonać własne słabości, zwłaszcza w przyjęciu, pokażemy lepszą, bardziej agresywną i pełną entuzjazmu siatkówkę - przekonywał z kolei koreański trener Kim Ho - Chul.
Grupa C: Rosja, Kuba, Bułgaria, Japonia
Rosjanie i Kubańczycy nie dali najmniejszych szans rywalom. O ile porażki Japończyków nie są czymś nadzwyczajnym, o tyle zerowy dorobek Bułgarów można traktować w kategoriach niespodzianek, tym bardziej, że na Kubę udali się z największymi gwiazdami - Wlado Nikołowem i Matejem Kazijskim. Nowy szkoleniowiec Bułgarii Silvano Prandi nie krył niezadowolenia. - Zagraliśmy źle w każdym elemencie, być może dlatego, że pracujemy razem dopiero od 15 dni. Niektórzy zawodnicy, jak chociażby Kazijski dołączyli jeszcze później. Przed nami sporo do zrobienia, tak pod względem technicznym, jak i mentalnym - podsumował.
Rosjanie, pod wodzą Daniele Bagnolego oddali Japończykom zaledwie seta. - Drugiego dnia Japończycy grali znacznie lepiej, a my nie utrzymaliśmy dyspozycji z pierwszego meczu. Popełniliśmy 20 błędów serwisowych - to zbyt dużo. Cieszy mnie natomiast reakcja moich podopiecznych po przegranej partii. Byli żądni zwycięstwa i nie spuścili głów, to napawa optymizmem - powiedział Bagnoli dodając, że dobry zespół poznaje się po tym w jaki sposób rozwiązuje trudne sytuacja na boisku. - Tu tkwi różnica między drużynami dobrymi a przeciętnymi.
Grupa D: Brazylia, Polska, Wenezuela, Finlandia
Siatkarze Daniela Castellaniego dwukrotnie przegrali w Sao Paulo z Brazylijczykami. Szczególnie szybką będą chcieli zapomnieć o drugiej konfrontacji, w której praktycznie nie podjęli walki z gospodarzami. Po pierwszym spotkaniu Daniel Castellani nie był szczęśliwy. - Zagraliśmy źle, obydwie drużyny popełniły mnóstwo błędów. Żeby zagrać lepiej potrzebujemy przede wszystkim uspokoić swoje poczynania.
Tymczasem w drugim pojedynku biało czerwoni zagrali znacznie gorzej, niż w meczu otwarcia. - Zabrakło regularności. Mamy sporo do poprawy, ale do tego potrzebujemy grać jak najwięcej. Mamy młody zespół, który w swoim debiucie zaprezentował się dobrze - podkreślił jednak nasz szkoleniowiec.
W drugiej parze "polskiej” grupy punkty zostały podzielone po równo. Obydwa spotkania były zacięte, choć w pierwszym Finowie dość pechowo przegrali 0:3. - O wyniku zdecydował pierwszy set, w którym prowadząc wyraźnie, popełniliśmy serię błędów i oddaliśmy pole rywalom - ocenił Mauro Berruto. - Drugiego dnia zagraliśmy lepiej zagrywką oraz w przyjęciu i obronie. Zmieniliśmy też nastawienie, co pomogło kończyć trudne piłki w końcówkach setów - dodał.
- W pierwszym meczu zagraliśmy świetnie zagrywką i to zdecydowało o naszym zwycięstwie. W następnym pojedynku nie zaprezentowaliśmy się już tak dobrze w tym elemencie i to się zemściło - skwitował szkoleniowiec Wenezueli Alexander Gutierrez.
źródło: fivb, fipav
Powrót do listy