Edwin Benne: teraz musimy cierpieć
W marcu 2011 roku Edwin Benne zastąpił Petera Blangé na stanowisku trenera reprezentacji narodowej. Od tego czasu celem siatkarzy Holandii był powrót do światowej czołówki. Dobry plan i ciężka praca, zarówno sztabu szkoleniowego jak i zawodników, zaowocowała wygraną Ligi Europejskiej w 2012 roku i udziałem w tegorocznej Lidze Światowej. W meczach sparingowych przed CEV VELUX Mistrzostwami Europy w Piłce Siatkowej Mężczyzn trzy razy pokonali Francję 3:2. Po ME Edwina Benne i jego zespół czekają kwalifikacje do Mistrzostw Świata Polska 2014.
PlusLiga: Patrząc na grę reprezentacji Holandii można odnieść wrażenie, że bawicie się tym, co robicie. W Waszej grze jest dużo radości, jest team spirit. Czy tak jest rzeczywiście?
Edwin Benne: Tak dokładnie jest. Wybrałem takich zawodników, którzy bardzo angażują się w grę w drużynie narodowej. Bardzo im zależy na reprezentowaniu swojego kraju. Z takim pełnym zaangażowaniem i wiarą, rozpoczęliśmy pracę w 2011 roku. Chciałem mieć w zespole takich chłopaków, którzy będą grali z entuzjazmem i całym sercem, reprezentując Holandię. Myślę, że stworzyliśmy bardzo dobry zespół. Nawet kiedy gramy źle, gdy coś nam nie wychodzi, kiedy są stresowe sytuacje, nadal tworzymy grupę, która dobrze się ze sobą czuje.
- Objął Pan funkcję trenera po ciężkim czasie dla reprezentacji Holandii. Teraz z zespołem wraca Pan do walki z czołowymi światowymi zespołami. Co w tym czasie było dla Pana najtrudniejsze w tym czasie?
- Rozpocząłem pracę z chłopakami w 2011 roku, po trudnym czasie dla naszej reprezentacji. Nie zakwalifikowaliśmy się do mistrzostw Europy 2011, co w historii holenderskiej siatkówki zdarzyło się po raz pierwszy od trzydziestu lat. Rozpocząłem odbudowę zespołu wprowadzając wielu bardzo młodych zawodników. W 2012 roku wygraliśmy Ligę Europejską, w 2013 ponownie graliśmy w Lidze Światowej i tylko jednym punktem przegraliśmy z Kanadą udział w Final Six w Argentynie. Taką pracę będziemy kontynuować. Mamy dobrych zawodników, dobry sztab szkoleniowy. Mamy plan, według którego pracujemy i który się sprawdza. Muszę zatem przyznać, że dotąd nie napotkałem na jakieś wielkie trudności.
- Z jakimi nadziejami jedziecie do Danii na CEV VELUX Mistrzostwa Europy w Piłce Siatkowej Mężczyzn?
- Chcielibyśmy znaleźć się w pierwszej ósemce europejskich zespołów, znaleźć się w ćwierćfinałach. Mecze pierwszej fazy turnieju będą dla nas bardzo ważne. Aby marzyć o ósemce, musimy dobrze zagrać w Herning). W play offach gramy z zespołami z drugiej duńskiej grupy, gdzie poza gospodarzami są jeszcze Włosi, Belgowie i Białorusini. Będzie to dla nas kolejne wielkie wyzwanie. Po raz pierwszy z tym zespołem będziemy grać na turnieju o tak wysokiej randze. Mamy nadzieję na dobry rezultat, ale nie oczekujemy, że zostaniemy jednym z topowych zespołów mistrzostw Europy.
- Który zatem ze spotkań pierwszej fazy będzie dla Was najtrudniejszy?
- O rany! Myślę, że wszystkie trzy będą bardzo wymagające. Gramy z Finlandią, która przez ostatnie dwa całkiem dobrze sobie radziła. Spotkaliśmy się z nimi w Lidze Światowej i każdy zespół miał na swoim koncie jedno zwycięstwo i jedną porażkę. Grają bardzo taktycznie oraz skutecznie z wysokich piłek. Serbia, broni tytułu z 2011 roku. Nie jest to ten sam zespół, ale zawsze pozostają mocną drużyną. Słowenia, nasz trzeci rywal, jest jedynym zespołem, który w światowym rankingu jest notowany niżej od nas. Aby wyjść z grupy, musimy wygrać minimum jedno spotkanie.
- W tym sezonie czekają Was jeszcze eliminacje do Mistrzostw Świata Polska 2014. Praca z reprezentacją nie zakończy się dla Pana na kontynentalnym czempionacie.
- Tak, rzeczywiście. Kwalifikacje do mistrzostw świata są jedyną negatywną rzeczą w tym sezonie reprezentacyjnym. Walkę o uczestnictwo w mistrzostwach rozpoczęliśmy w Chorwacji, ale nie byliśmy wtedy dobrze przygotowani do tych zawodów. Właściwie zakwalifikowaliśmy się do trzeciej rundy kwalifikacji, ale FIVB zadecydowała, że jeszcze musimy grać w dodatkowej rundzie. Musieliśmy zmienić harmonogram przygotowań i w maju jeszcze grać w Chorwacji o kolejną rundę. Przegraliśmy jedyny mecz z gospodarzami i to zadecydowało, że jeszcze przed nami druga runda kwalifikacji, która rozpocznie się zaraz po mistrzostwach Europy, 2 października. Na szczęście gramy u siebie, więc liczę na wsparcie kibiców. Jesteśmy najwyżej klasyfikowani ze wszystkich zespołów, które zagrają w turnieju (oprócz Holandii w Almere wystąpią także zespoły Izraela, Białorusi, Rumunii, Szwecji i Ukrainy – przy. red), powinniśmy zatem go wygrać. Potem ewentualnie czekają nas jeszcze eliminacje styczniowe. Przez przegraną w Chorwacji mamy trudniejszą drogę do mistrzostw świata i teraz musimy cierpieć.