Emanuele Zanini: chcemy napisać ważny rozdział klubowej historii
- Sądzę, że możemy zbudować tu coś wartościowego, a ja mogę pomóc dołożyć swoją cegiełkę do interesującego rozdziału na kartach klubowej historii. Jestem podekscytowany i szczęśliwy, że będzie mi dane pracować w Zawierciu - mówi Emanuele Zanini. Włoski trener Aluronu Virtu Warty opowiada też m.in. o swojej... piłkarskiej przygodzie w AC Milan.
ALURON VIRTU WARTA ZAWIERCIE: Nowy sezon, nowe wyzwania. Pan postanowił realizować się w drużynie beniaminka PlusLigi. Dlaczego właśnie Zawiercie?
EMANUELE ZANINI: Przede wszystkim jestem tu dlatego, że PlusLiga to bardzo wyrównane rozgrywki na najwyższym poziomie. To dla mnie znakomita okazja, by kontynuować pracę w wielkiej siatkówce, nabywając kolejnego bezcennego doświadczenia. A do projektu w Zawierciu przekonało mnie już pierwsze spotkanie z panem prezesem Kryspinem Baranem. Naświetlił jasną wizję naszej współpracy i plany na przyszłość.
Fakt, że klub zagra na najwyższym poziomie rozgrywkowym po raz pierwszy w historii nie budził Pana obaw? A może właśnie potraktował to Pan jako atut i wyzwanie?
EMANUELE ZANINI: Nie myślałem o tym w kategoriach obaw. Rzeczywiście podchodzę do pracy w Aluronie Virtu Warcie właśnie jak do wyzwania. Sądzę, że możemy zbudować tu coś wartościowego, a ja mogę pomóc dołożyć swoją cegiełkę do interesującego rozdziału na kartach klubowej historii.
Podobno blisko Polski był Pan już wcześniej. To prawda, że w ubiegłym roku był Pan jednym z kandydatów do objęcia naszej reprezentacji narodowej?
EMENUELE ZANINI: Przesłałem moją aplikację, ale wielu trenerów pragnęło objąć polską kadrę, bo to reprezentacja na bardzo wysokim poziomie, znacząca siła w światowej siatkówce. A miałem już okazję pracować w drużynach narodowych - jako asystent w kadrze Włoch jakiś czas temu, a także ze słowacką i turecką kadrą.
Jak z włoskiej perspektywy postrzega Pan polską siatkówkę?
EMENUELE ZANINI: Z pewnością to bardzo interesujący, wysoki poziom sportowy. Z jednej strony bardzo dobra organizacja, z drugiej znakomici kibice, wypełniający hale. To jedne z tych czynników, które odgrywają rolę przy podejmowaniu decyzji, bo każdy chce rywalizować na obiektach pełnych wiernych i żywiołowo dopingujących fanów.
Preferuje Pan pracę w klubie czy właśnie w kadrze narodowej i czym różnią się te funkcje?
EMENUELE ZANINI: To różna specyfika. Próbowałem obu i oba te rodzaje aktywności sprawiają mi przyjemność, bo kocham moją pracę. Różnice? W kadrze jesteś selekcjonerem, głównie wybierasz zawodników. W klubie w grę wchodzi budżet. Uczestniczysz w kupowaniu graczy, co w reprezentacji narodowej nie ma miejsca. Jestem podekscytowany i szczęśliwy, że będzie mi dane pracować w Zawierciu.
Trenerem został Pan w wieku 24 lat. Naprawdę już tak wcześnie wiedział Pan, że widzi się bardziej na ławce trenerskiej niż na boisku?
EMANUELE ZANINI: Rzeczywiście, zacząłem wcześnie. Najpierw jako asystent, a po szóstym sezonie z Andreą Anastasim - mogę powiedzieć, że moim mentorem, gdyż w mojej opinii to bardzo ważne, od kogo się uczysz - zostałem pierwszym trenerem. Pragnę przy tym powiedzieć "dziękuję, Andrea", bo sześć wspólnych sezonów to był bardzo istotny etap całego mojego życia i budowania kariery profesjonalnego szkoleniowca.
Co ciekawe, wcześniej był Pan… piłkarzem, nadzieją AC Milan. Skąd przenosiny do siatkówki?
EMANUELE ZANINI: Grałem w futbol jako bardzo młody zawodnik, właściwie chłopiec. Ale interesowałem się obiema tymi dyscyplinami, zatem nie był to nagły przeskok.
Pana futbolową przeszłość widać na treningach. Zawodnicy, których Pan prowadzi, doceniają to, nabierają respektu?
EMANUELE ZANINI: Nie żartujmy. (uśmiech)
Na co zwracał Pan największą uwagę przy doborze graczy i budowie drużyny?
EMANUELE ZANINI: Staraliśmy się poruszać się na rynku transferowym w ramach naszego budżetu, ale jednocześnie stworzyć zespół z zawodników o określonych osobowościach. Gdy budujesz drużynę, znaczenie mają nie tylko technika i umiejętności, lecz również mentalność. To istotne, gdyż w tym gronie chcemy rozwijać się z każdym treningiem, dniem, tygodniem i meczem.
Zbudował Pan w Zawierciu ciekawy zespół. Trudno było przekonać zagranicznych zawodników, żeby reprezentowali barwy beniaminka PlusLigi?
EMANUELE ZANINI: Oczywiście na początku nie było łatwo pozyskiwać siatkarzy. Muszę oddać prezesowi Kryspinowi Baranowi, że wykonał znakomitą pracę rozmawiając z graczami i opisując nasz projekt. Pierwszym siatkarzem, którego przekonaliśmy był Grzegorz Bociek, później Grzegorz Pająk. A z drugiej strony zagraniczne ogniwa, niektórzy zawodnicy już dobrze mi znani. Kluczowe było zatem przedstawienie naszej przekonującej wizji graczom.
To pierwszy sezon klubu w ekstraklasie w jego historii. Jakie cele stawia Pan przed zespołem?
EMANUELE ZANINI: Głównym celem jest utrzymanie w PlusLidze. A jeśli to się uda i będziemy mądrze pracować, ewentualnie będziemy mogli myśleć o kolejnych celach.
Liczy Pan na wsparcie kibiców? Jak istotną rolę mają do odegrania w tych historycznych rozgrywkach?
EMANUELE ZANINI: Z pewnością będą bardzo, bardzo ważni! Wierzymy, że będą nas wspierać przez całe mecze. Szczególnie wtedy, gdy mogą przydarzyć się ewentualne trudności i gdy ich doping będzie nam potrzebny najbardziej. Musicie wiedzieć o tym, że rywalizacja w PlusLidze będzie naprawdę zacięta. Mamy właściwie nowy zespół, na przykład Grzegorz Pająk jest po zabiegu i potrzebuje nieco więcej czasu, by osiągnąć pełnię swoich możliwości. Musimy wykreować nowy system w drużynie. Wszyscy powinni pamiętać, że naszym pierwszym zadaniem jest właśnie staranna budowa tego systemu, a dopiero wówczas możemy skupiać się bezpośrednio na wynikach.
Jest Pan aktywny na Twitterze. Czy to znaczy, że tam też w każdej chwili będzie Pan do dyspozycji kibiców?
EMANUELE ZANINI: Szczerze mówiąc, nie jestem aż tak interaktywny. Nie mam Facebooka, ani Instagrama - może będę mógł liczyć na twoją pomoc - a czasem po prostu napiszę coś na Twitterze. Nie chcę też przesadzać z tą moją aktywnością w internecie.
A gdyby przydarzyła się porażka, będzie Pan gotowy wytłumaczyć się fanom?
EMANUELE ZANINI: Na pewno jestem otwarty na dialog. Na krótką opinię ode mnie kibice zawsze będą mogli liczyć, bo ich szanuję. Przede wszystkim liczę też na tradycyjny uścisk dłoni, gdyż ten kontakt oko w oko jest dla mnie szczególnie ważny.