Ewa Ambroziak: najłatwiej pozyskać siatkarzy
W niedzielę zakończył się w warszawskiej Arenie Ursynów VII Memoriał Zdzisława Ambroziaka, Turniej upamiętnia wspaniałego siatkarza i dziennikarza sportowego. Od 2006 roku Warszawa gości zespoły PlusLigi, a w tym roku zagrał turecki Arkas Izmir. Z organizatorką turnieju i żoną Zdzisława Ambroziaka – Ewą Ambroziak – rozmawialiśmy tuż po zakończeniu turnieju.
PlusLiga: Zakończył się właśnie VII Memoriał Zdzisława Ambroziaka, który na stałe wpisał się w siatkarski kalendarz. Czy trudno jest pozyskać sponsorów na organizację turnieju o wyrobionej marce?
Ewa Ambroziak: Właściwie nie wiem, co powiedzieć. Z pewnością nie jest trudno pozyskać do tego turnieju siatkarzy. Zawsze bardzo chętnie grają w Warszawie, za co jestem im niezmiernie wdzięczna. Ta impreza bardzo podoba się też władzom miasta, które pomagają nam od samego początku. Współpraca z władzami dzielnicy Ursynów oraz dyrektorami obiektu, na którym odbywa się memoriał, układa się wyśmienicie. Jeśli chodzi o sponsorów to jest różnie. Nawet gdy jest jakiś stały sponsor, to zmieniają się władze i wtedy wszystko zaczyna się od początku. Dla mnie jest to dość trudne zadanie, bo to ja zajmuję się pozyskiwaniem funduszy i czasami mam świadomość, że nie każdy znał mojego męża… Tłumaczyć i prosić jest dosyć trudno. Jest kryzys i muszę przyznać, że w tym roku nie było łatwo zgromadzić odpowiednie fundusze na organizację tego turnieju. Zawsze jednak udaje się wyjść z trudnej sytuacji, ktoś tam na górze nad nami czuwa i w ostatniej chwili zjawia się sponsor, który pozwala dopiąć budżet. Najważniejsze dla mnie jest to, że widzowie chcą oglądać ten memoriał. Mam nadzieję, że w przyszłym roku stacje telewizyjne będą łaskawsze i znowu będzie można przeprowadzić transmisję, że ten kryzys odpuści i zrobimy imprezę jeszcze lepszą i jeszcze większą.
- W tym roku po raz pierwszy w turnieju pojawił się zagraniczny klub – Arkas Izmir. Skąd ten pomysł?
- Przyznam, że nie był to mój pomysł. To był pomysł klubu, który chciał do nas przyjechać. My mamy taki pomysł z Grzegorzem Szewczykiem, aby zrobić „turniej stolic”. Tylko to wiąże się już z dużym budżetem. Ja ciągle się boję, że jak nam się nie uda, to będzie klapa międzynarodowa. Gdybym miała jakieś zapewnienie od władz i od sponsorów, że wesprą ten pomysł i nie zawiodą, to na pewno go zrealizujemy. Zorganizujemy taki memoriał międzynarodowy.
- Oprócz gościa zagranicznego, w tym roku pojawiła się także nowa formuła turnieju. Pierwszego dnia odbyły się eliminacje, w których czołowe polskie zespoły ZAKSA Kędzierzyn Koźle oraz PGE Skra Bełchatów nie musiały brać udziału. Czy taka formuła się utrzyma?
- Jeżeli będzie sześć drużyn, to na pewno zachowamy taką formułę. Jeżeli jednak będziemy mieć problemy z organizacją turnieju na sześć zespołów i w memoriale udział wezmą cztery drużyny, to powrócimy do systemu z poprzednich lat. Tym wszystkim rządzi Grzesiek Szewczyk, który był siatkarzem, a dzisiaj jest komisarzem sędziowskim. On się na tym zna. Ja się w ogóle nie wtrącam (śmiech).
- Jak z Pani perspektywy wyglądał VII Memoriał Zdzisława Ambroziaka?
- Na tej imprezie podobają mi się dwie rzeczy. Jedna to jest to, że zawodnicy grają do upadłego, że nie przyjeżdżają na jakieś spotkanie towarzyskie i myślą tylko o tym by się nie przemęczać. Te wszystkie mecze pięciosetowe, to jest miód na moje serce. To oznacza, że zawodnicy są na ważnej imprezie i naprawdę cały czas zachowują się sportowo. Mój mąż napisał kiedyś, że największym wyrazem szacunku dla przeciwnika, jest grać z nim ile sił. I siatkarze to tutaj robią, więc jest to impreza poważna, profesjonalna, siatkarska. Druga rzecz to są to ci wszyscy ludzie, którzy tutaj przychodzą. Wolontariusze, którzy zgłaszają się na memoriał, zanim ja jeszcze pomyślę o sponsorach. Powiedziałam kiedyś, że jak przestanie interesować kibiców memoriał, to przestanę go robić. Mam nadzieję, że jeszcze długo nie przestanę.