Felipe Bandero: byłem zaskoczony decyzją klubu, ale ją szanuję
Felipe Bandero, brazylijski atakujący w sezonie 2015/16 miał być siłą napędową drużyny AZS Częstochowa. Niestety kontuzja już w drugiej kolejce rozgrywek wykluczyła go z gry na ponad trzy miesiące. Zawodnik w specjalnej rozmowie z naszym portalem podsumowaje sezon, opowiada o tym, co zaskoczyło go w naszym kraju oraz planach na najbliższe miesiące. - Nie żałuję, że zdecydowałem się na grę w Polsce. Podtrzymuję to, co powiedziałem na samym początku, że PlusLiga jest jedną z najsilniejszych lig na świecie - mówi Bandero.
PLUSLIGA.PL: AZS Częstochowa zakończył rozgrywki na 11. miejscu. Z perspektywy całego sezonu to chyba dobre miejsce?
FELIPE BANDERO: Bez wątpienia. W końcówce sezonu walczyliśmy, aby zająć możliwie jak najwyższe miejsce. Mieliśmy swoje problemy, ale najistotniejsze było to, że w decydujących meczach daliśmy z siebie wszystko.
Można jedynie żałować, że nie zagraliście całego sezonu tak jak końcówkę. Jednak liczne kontuzje poszczególnych zawodników uniemożliwiły wam równy poziom.
FELIPE BANDERO: To prawda nasza drużyna w przeciągu całego sezonu musiała mierzyć się z licznymi urazami. Jednak niczego nie żałuję. Muszę przyznać, że ten sezon był pełen dobrych i złych rzeczy, ale każdy z nas jest profesjonalistą i robił wszystko, co jego mocy, aby pomóc drużynie.
Czy tylko kontuzje były największym problemem zespołu?
FELIPE BANDERO: Myślę, że tak. W grze zespołowej wystarczy, że jeden zawodnik jest kontuzjowany i odbija się to na całym zespole. Brak jednego czy dwóch osób wpływa na przygotowania do danego meczu, a później w konsekwencji na samą grę.
Przez znaczną część sezonu Bartłomiej Lipiński zastępował pana na boisku. Dla niego był to pierwszy sezon gry w PlusLidze. Jak ocenia pan jego grę?
FELIPE BANDERO: Bartek jest bardzo dobrym zawodnikiem. Jest młody i przed nim jeszcze wiele pracy. Niemniej uważam, że ma ogromny potencjał, aby zostać jednym z lepszych zawodników na swojej pozycji.
Z powodu kontuzji zagrał pan tylko w kilku meczach. Jest pan zadowolony z tego, co pokazał w tym czasie przed polskimi kibicami?
FELIPE BANDERO: Tak, jestem naprawdę zadowolony, ponieważ długo leczyłem kontuzję. Po powrocie dostałem szansę pokazania, tego co naprawdę potrafię grać. Oczywiście mam świadomość tego, że były momenty, kiedy nie byłem w najlepszej dyspozycji.
Czy po roku spędzonym w AZS Częstochowa i polskiej lidze, było coś co pana zaskoczyło?
FELIPE BANDERO: Byłem zaskoczony poziomem edukacji w Polsce i szerokim do niej dostępem. Ponadto nawet podczas mojego urazu cały czas otrzymywałem wsparcie od ogromnej ilości osób. Podczas mojego pobytu w Polsce poznałem wspaniałych ludzi, którzy na zawsze zostaną w mojej pamięci. Spędziłem wspaniały czas grając w AZS Częstochowa. Mieszkając w waszym kraju miałem okazję odwiedzić wiele inne miast poza Częstochową. A także poznałem grono przyjaciół i sympatyków siatkówki. To było dla mnie najważniejsze.
Kiedy rozmawialiśmy przed sezonem powiedział pan, że zdecydował się na grę w PlusLidze, ponieważ słyszał, że to silna liga. Po roku gry i obserwacji również tak pan uważa?
FELIPE BANDERO: W mojej ocenie PlusLiga jest jedną z silniejszej lig na świecie. Teraz kiedy miałem możliwość sam w niej grać jestem tego pewien. Jestem szczęśliwy, że mogłem być częścią rozgrywek w sezonie 2015/16. Grałem przeciwko wielkim zawodnikom i trenerom. Myślę, że nie można było oczekiwać niczego więcej.
Nie żałuje pan, że zdecydował się na grę w Polsce?
FELIPE BANDERO: Nie! Jedyną rzeczą, której żałuję to tej, że nie mogłem zagrać przeciwko Mariuszowi Wlazłemu. W pierwszym meczu byłem kontuzjowany i nie grałem, a w drugim Mariusz był wyłączony z gry. Ale kto wie, może kiedyś będę miał okazję się z nim zmierzyć.
Pamiętam, że przed startem rozgrywek powiedział pan, że będzie chciał trochę nauczyć się języka polskiego. Udało się panu coś nauczyć i zapamiętać?
FELIPE BANDERO: Język polski jest bardzo trudny. Nauczyłem się przede wszystkim wiele słów związanych z siatkówką, a także pojedyncze słowa, na przykład: dzień dobry, dziękuję, jestem głody i kilkanaście innych.
Kilkanaście dni temu klub AZS Częstochowa podał informacje, że skończył się pana kontrakt. Odniosłam wrażenie, że był pan zaskoczony tą informacją…
FELIPE BANDERO: Tak, byłem zaskoczony, ponieważ kilka dni wcześniej rozmawiałem z prezesem klubu i powiedział, że był zadowolony z mojego występu. Miał świadomość tego, że z powodu kontuzji nie mogłem pokazać wszystkiego, co potrafię. A kilka dni później dostałem wiadomość od mojego przyjaciela z pytaniem, dlaczego nie zostaje w Częstochowie. Niemniej szanuję decyzję klubu i życzę im wszystkiego najlepszego.
Czy przed wyjazdem z Polski rozmawiał pan z kimś z klubu o możliwości przedłużenia kontraktu?
FELIPE BANDERO: Przed wyjazdem miałem jedno spotkanie z prezesem, podczas którego rozmawialiśmy o zakończonym sezonie i ustaliliśmy, że będziemy w kontakcie.
Ma pan pomysł, gdzie będzie grał w kolejnym sezonie? Myśli pan o powrocie do Europy, czy chce zostać w Brazylii?
FELIPE BANDERO: Nie mam pojęcia, gdzie będę grał. Jestem w kontakcie z moim menadżerem. On kontaktuje się z klubami między innymi w Europie. Nie ukrywam, że pomyślałem też o powrocie do Brazylii. Czas pokaże, gdzie zagram w kolejnym sezonie.
Jakie ma pan plany na najbliższe miesiące? W sierpniu, w Rio de Janeiro rozpoczną się igrzyska olimpijskie. Szkoda byłoby opuścić taką imprezę sportową.
FELIPE BANDERO: Po powrocie do Brazylii staram się jak najwięcej odpoczywać. Jednak w najbliższych dniach, chcę wrócić do treningów. Jeśli chodzi o igrzyska olimpijskie to jeszcze nie wiem, czy uda mi się na nie pojechać. Z Sao Paulo do Rio jest dość daleko, ale na pewno w telewizji będę śledził zmagania najlepszych zawodników i drużyn narodowych.