Final Four LM: Jastrzębie czy Resovia?
Na pewno polski zespół zagrał w turnieju finałowym elitarnej Ligi Mistrzów, w Ankarze. O tym, czy będzie to Jastrzębski Węgiel, czy Asseco Resovia Rzeszów rozstrzygnie dwumecz, którego pierwsza odsłona już w najbliższą środę 5 lutego, w Jastrzębiu Zdroju.
Odrobina historii
Lista osiągnięć aktualnego mistrza Polski w rywalizacji na europejskich parkietach jest długa i imponująca, ale w Lidze Mistrzów ostatni raz rzeszowianie święcili sukcesy jeszcze w poprzednim stuleciu. W 1973 roku, w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych wywalczyli srebrny medal. Trzy lata później także wystąpili w turnieju finałowym, ale rywalizację zakończyli na 4. miejscu. Ostatnim znaczącym występem Asseco Resovii na międzynarodowej arenie był finał Pucharu CEV w 2012 roku, w którym po niezwykle zaciętej walce dwukrotnie przegrali w tie breaku z Dynamem Moskwa, z Peterem Veresem w składzie. Spośród obecnych siatkarzy Resovii w tamtej rywalizacji uczestniczyli Lotman, Grzyb, Nowakowski,Tichacek, Achem, Ignaczak i Kosok.
Jastrzębski Węgiel ma krótszą i uboższą historię zmagań na europejskich boiskach, ale ostatnie sukcesy są znacznie mniej odległe w czasie. W 2009 roku zespół prowadzony przez Roberto Santilliego zagrał w finale Pucharu Challenge w Izmirze, gdzie po emocjonującej walce z gospodarzami (z Piotrem Gruszką w składzie) przegrał 2:3. W sezonie 2010/11 jastrzębianie, pod opieką Lorenzo Bernardiego zagrali w Final Four LM w Bolzano. Zajęli czwartą lokatę, ale godnie zaprezentowali polską siatkówkę. Miejsce w europejskiej elicie zapewnili sobie wtedy pokonując w złotym secie Noliko Maaseik, przed gorącą belgijską publicznością. Z tamtej walecznej drużyny w obecnym zestawie Jastrzębskiego Węgla nie ma już ani jednego zawodnika.
Ostatnie zdobycze
Aktualnie obydwa zespoły prezentują bardzo dobrą siatkówkę. Rzeszów w ostatnim tygodniu zgarnął komplet punktów w rywalizacji z Olsztynem oraz Gdańskiem i pewnie przewodzi ligowej stawce. Jastrzębianie w przedostatniej kolejce PlusLigi pokonali bełchatowską Skrę, a w minioną sobotę wywieźli 3 oczka z trudnego warszawskiego terenu, co pozwoliło im wskoczyć na 3. miejsce w klasyfikacji.
W I fazie play off Ligi Mistrzów obydwa zespoły nie zostawiły złudzeń rywalom, pokonując ich tak na własnym terenie, jak i na wyjeździe. Trudniejszą przeprawę mieli rzeszowianie, którzy trafili na świetnie prezentujący się wcześniej Knack Roeselare (w fazie grupowej dwa zwycięstwa z ZAKSĄ). Siatkarze Andrzeja Kowala przystąpili do tej rywalizacji mocno zmotywowani i zagrali chyba najlepsze mecze sezonu. Górnicza drużyna napotkała na swojej drodze francuski Tours, który od początku rozgrywek zmagał się z kontuzjami podstawowych zawodników i dopiero w połowie grudnia miał do dyspozycji kompletną dwunastkę. W konfrontacji z Jastrzębiem Tours wypadł blado i w całym dwumeczu miał niewiele do powiedzenia.
Nie ma faworyta
Zdaniem Krzysztofa Gierzyńskiego z Jastrzębskiego Węgla niezwykle istotny będzie mecz otwarcia bitwy o Final Four, w środę 5 lutego, który jego zespół rozegra przed własną publicznością. Z kolei Michał Masny uznał, że o wygranej w każdym ze spotkań zdecyduje dyspozycja dnia. - Obydwie drużyny znają się na tyle dobrze i dysponują taką ilością materiałów na swój temat, że trudno będzie zaskoczyć się nawzajem - nie miał wątpliwości.
Siłą mistrzów Polski jest niezwykle wyrównany dwunastoosobowy skład. Trener Kowal rotuje nim dowolnie i praktycznie każde spotkanie rozpoczyna w innym ustawieniu, co z pewnością powoduje mały ból głowy u rywali rzeszowian, szczególnie w procesie tworzenia meczowej taktyki. - Taktyka to tylko część przygotowań, wcale nie najważniejsza - przekonywał jednak Lorenzo Bernardi. - Główną, najistotniejszą składową są zawodnicy - to oni decydują o jakości gry. Jeśli zawodnicy nie zagrają dobrze, to nawet idealna taktyka w niczym nie pomoże.
Włoch także ostatnio sporo eksperymentował składem, ale jego roszady spowodowane były głównie kontuzją Michała Łasko. Snajper śląskiej ekipy wrócił na boisko po prawie pięciu tygodniach przerwy w grze i w ostatnim meczu z Politechniką zanotował 62% skuteczności w ataku. - Mecz w Warszawie bardzo mi pomógł, bo nie wyobrażam sobie, że mógłbym wyjść na boisko w pojedynku z Resovią bez wcześniejszego „przetarcia” - skomentował.
Bardzo możliwe, że o losach polskiej rywalizacji o Final Four zdecyduje „złoty set”. Gdyby tak się stało, zostanie on rozegrany na gorącym terenie Asseco Resovii, gdzie publiczność potrafi zgotować prawdziwe piekło przeciwnikom. - Dlatego musimy doprowadzić do takiego stanu, żeby nie grać „złotego seta”, czyli najlepiej wygrać dwa razy po 3:0 - stwierdził Michał Masny. - Oczywiście, nie chcę przesadzać, ale najlepiej byłoby tak zagrać, żeby nie dopuścić do tego dodatkowego seta.
- Na szczęście w Lidze Mistrzów nie ma tej głupiej przerwy po drugim secie, która od początku sezonu wyraźnie nam nie służy - dorzucił trener Bernardi. - Po niej zazwyczaj gramy gorzej, popełniamy jakieś dziwne błędy. Ale z drugiej strony, pokazujemy przy tym nasz charakter, to, że do końca walczymy o zwycięstwo, że potrafimy podnosić się po chwili załamania, umiemy rozstrzygać na swoją korzyść niewiarygodnie trudne sytuacje.
Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia Rzeszów: środa, 5 lutego, Jastrzębie Zdrój, godz. 17.45.
O pozostałe miejsca w Final Four Ligi Mistrzów powalczą Copra Elior Piacenza z Zenitem Kazań i Biełgorie Biełgorod z Itasem Diatec Trentino. Na zwycięzców czega gospodarz finałów, Halkbank Ankara.
Powrót do listy