Finał PlusLigi: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 1:3
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała 1:3 (25:15, 20:25, 21:25, 23:25) z PGE Skrą Bełchatów w drugim meczu o mistrzostwo Polski. Nagrodę MVP otrzymał Grzegorz Łomacz, który znakomicie dystrybuował potencjał świetnie grających dziś bełchatowian.
Po pierwszym meczu krok bliżej tytułu są bełchatowianie, którzy na własnym terenie pokonali 3:0 aktualnych mistrzów Polski. Zimny prysznic podopiecznych Andrei Gardiniego z pewnością przyniósł im wiele cennego materiału do analizy.
Porażka przywieziona z Bełchatowa, została szybko przekuta w wolę rewanżu, która przynosiła kędzierzynianom punkty. Gospodarze nie zwalniali ręki w polu serwisowym, czym nie tylko destabilizowali przyjęcie PGE Skry, ale także bezpośrednio punktowali. Sześć punktowych zagrywek przy zerowym dorobku "żółto-czarnych" zrobiło sporą różnicę, a plaga własnych błędów zupełnie odebrała bełchatowianom jakiekolwiek argumenty. Warto podkreślić, że gra podopiecznych Roberto Piazzy zupełnie się nie układała a zawodnicy Skry w całym secie zdobyli samodzielnie zaledwie 8 punktów. Przy takim poziomie i dysproporcji drużyn, losy pierwszej partii nie mogły być inne, a inauguracyjna odsłona została zapisana na koncie ZAKSY Kędzierzyna-Koźla.
Dobre otwarcie drugiego seta ze strony kędzierzynian, mogło dawać wrażenie jednostronnego starcia (6:2). Obraz meczu kompletnie odmienił Milad Ebadipour, przy którego zagrywce PGE Skra zdobyła 5 punktów z rzędu (13:13), a sam Pers zapisał na swoim koncie dwa asy serwisowe. Kolejne trzy "oczka" dołożone w następnej akcji, pozwoliły "żółto-czarnym" przejąć inicjatywę w spotkaniu. Tym razem to gospodarze byli postawieni pod ścianą i to oni mieli przed sobą karkołomny pościg za coraz bardziej napędzającymi się rywalami. O bezpieczny finisz Skry zadbali jednak zagraniczni gracze - dobrą grę cały czas prezantował Milad Ebadipour, na środku szalał Srećko Lisiniac, a pracę w defensywie, choć mniej efektowną, wykonywał Nikołaj Penczew, który zastąpił Bartosza Bednorza. Z dobrą i konsekwentną siatkówką bełchatowian, trudno było walczyć, a zawodnicy ZAKSY musieli w tej odsłonie zaakceptować wyższość rywali i wyrównanie stanu meczu.
Zła dyspozycja PGE Skry Bełchatów, zakończyła się wraz z pierwszym setem, a każda kolejna odsłona przybliżała przyjezdnych do poziomu jaki zaprezentowali w środę w hali Energia. Kędzierzynianie mieli spore problemy ze złapaniem kontaktu z szalejącymi "żółto-czarnymi", a trener Andrea Gardini zdecydował się desygnować do gry w większym wymiarze Sławomira Jungiewicza, który zastąpił Maurice Torresa. Cały ciężar gry na swoje barki wziął jednak Sam Derro i to właśnie Belg starał się ciągnąć swoją drużynę do trzeciego meczu finałowego. Mimo, że przyjmujący indywidualnie radził sobie bardzo dobrze, to siatkówka jako dyscyplina drużynowa, chętniej nagradzała kolektywnie grającą PGE Skrę Bełchatów. W ekipie żółto-czarnych każdy pojedynczy zawodnik, wnosił do widowiska wartość dodaną, a Srećko Lisinac, który w możliwie najlepszy sposób chciał pożagnać się z polską publicznością, wspierany przez ciągle trzymającego poziom Ebadipoura, przesądzili o losach trzeciej partii, dając tym samym swojemu zespołowi prowadzenie w spotkaniu.
Czwarta odsłona miała najbardziej wyrównany przebieg. Mimo, że goście wypracowali sobie przewagę, to kędzierszynianie nie poddawali się bez walki i szybko odrobili stratę, a przestój w grze PGE SKry pozwolił im objąć prowadzenie. Cały czas jednak w ataku szalał Milad Ebadipour, który w decydującym momencie seta, przyniósł swojemu zespołowi trzy punktowe ataki i dwupunktowe prowadzenie (23:21). Presja wyniku i minimalny margines błędu mogły paraliżować ZAKSĘ i coraz mocniej napędzać bełchatowian. Mecz po wielkich emocjach zakończył zepsuty serwis Sławomira Jungiewicza. MVP spotkania otrzymał Grzegorz Łomacz.
Relacja punkt po punkcie: http://pls-web.dataproject.com/Livescore_Adv.aspx?ID=27755&cmpID=1048
Statystyki meczowe: http://pls-web.dataproject.com/MatchStatistics.aspx?ID=1048&mID=27755&Page=S
Powrót do listy