Final Six Ligi Światowej: Francuzi z II Dywizji na sam szczyt
27. edycję Ligi Światowej wygrała reprezentacja Francji, która w wielkim finale pokonała Serbię 3:0. To pierwsze, historyczne zwycięstwo Francuzów w tym turnieju. Serbowie wywalczyli srebrny medal po raz piąty.
Trwający turniej finałowy Ligi Światowej jest jednym z najbardziej nieprzewidywalnych w historii i konia z rzędem temu, kto poprawnie wytypował najlepszą czwórkę. Gospodarze Brazylijczycy wypadli poza burtę już w fazie grupowej, obrońcy tytułu Amerykanie zagrali o brązowy medal z Polską, a w finale zmierzyły się drużyny, które nigdy dotąd nie zwyciężyły tych rozgrywek.
Batalię o finał Francuzi wygrali 3:2, po heroicznym boju z Polską. Serbowie w równie dramatycznych okolicznościach pokonali USA w tie breaku. Dla „trójkolorowych” to już drugi finał w tegorocznej „światówce”, tydzień temu, w Warnie pokonali Bułgarię 3:0. - Zagramy w bardzo ciężkiej grupie, z Brazylią i USA, ale jedziemy do Rio bez presji i postaramy się o niespodziankę - powiedział po uzyskaniu awansu do elity Benjamin Toniutti, kapitan „Les Bleus”. I faktycznie, Francuzi rozpoczęli mecz z uśmiechami na twarzy, błyskawicznie obejmując prowadzenie 5:0. Zaskoczeni agresywną zagrywką rywali Serbowie nie radzili sobie z przyjęciem i konstruowaniem akcji z piłek sytuacyjnych. Trener Grbić długo nie czekał ze zmianami i za N. Kovacevica, który przeciwko Polsce zagrał świetne zawody, desygnował do gry Petrica. Roszada zaowocowała odrobieniem strat (7:7), ale chwilę później „Les Bleus” znów zbudowali bezpieczny dystans (11:16) i bezpiecznie dowieźli wynik do końca.
Kłopoty z odbiorem serwisu Serbów z pierwszej części pojedynku przeniosły się także na drugą. Nikola Grbić rotował przyjmującymi, ale żaden z nich nie był w stenie dokładnie dogrywać kąśliwych zagrywek rywali. Mimo to jego podopieczni przez większą część seta prowadzili z Francuzami wyrównany bój. Oglądaliśmy doskonały spektakl, pełen efektownych obron i spektakularnych bloków po obydwu stronach siatki. Ostatecznie tę wymianę ciosów wygrali siatkarze trenera Tillie, którzy popełnili mniej własnych błędów.
W trzeciej odsłonie selekcjoner Serbów znów przemeblował szóstkę, szukając optymalnego ustawienia. Do gry wrócili bracia Kavacevic, pojawili się także kapitan zespołu Dragan Stankovic i Sasa Starovic. Francuzi natomiast wciąż spokojnie grali swoje, nie przejmując się prowadzeniem rywali (10:8). Świetnie w ich szeregach spisywał się Earvin Ngapeth, który raz po raz popisywał się sztuczkami technicznymi (16 punktów w meczu). Chociaż w końcowej fazie seta dał się rywalom dwukrotnie zablokować, to chwilę później, gdy Serbowie prowadzili 22:18, pomógł drużynie się podnieść. Stanął w polu serwisowym i posłał na stronę przeciwników serię piekielnie trudnych zagrywek, po których Francuzi odrobili straty i przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Serbia – Francja 0:3 (19:25, 21:25, 23:25)
Serbia: Jovovic 1, U. Kovacević 7, Podrascanin 4, Atanasijević 10, N. Kovacević 5, Lisinac 7, Rosic (l) oraz Petrić 1, Kostić 1, Starović 4, Ivović 3, Okolić, Majstorović (l), Stanković 3
Francja: Toniutti, Ngapeth 16, Rouzier 17, Le Roux 6, Tillie 6, Le Goff 7, Grebennikov (l).
Powrót do listy