Final Six Ligi Światowej: pięciosetowy horror dla Francji
W półfinale Fina Six Ligi Światowej reprezentacja Polski przegrała z Frnacją 2:3, po emocjonującym i zaciętym pojedynku. W finale Francja zmierzy się z Serbią, a Polacy o brąz zagrają z USA.
Po raz piąty w historii biało-czerwoni dotarli do strefy medalowej Ligi Światowej, po raz drugi mieli szansę zagrać w wielkim finale. Wcześniej dwukrotnie stawali na podium turnieju - w 2011 na najniższym stopniu, a rok później na samym szczycie. Ich półfinałowi rywale o medale bili się tylko raz, w roku 2006, kiedy po fantastycznym finale musieli uznać wyższość Brazylii. W trwającej edycji zagrają o złoto po raz drugi
W tegorocznej „Światówce” Francuzi długo byli niepokonani, w Warnie zmietli z parkietu Bułgarów i w pełni zasłużenie wrócili do elity. Dla nich więc turniej w Rio de Janeiro jest wyjątkowy, a sukces w postaci awansu do wielkiego finału spełnieniem marzeń. W drodze do najlepszej czwórki pokonali 3:1 gospodarzy, Brazylijczyków. Dla Polaków celem nurem jeden w tym roku jest Puchar Świata, tam mają zaprezentować szczyt formy. Bardzo dobra dyspozycja w fazie interkontynentalnej LŚ pozwoliła im jednak awansować do Final Six, a następnie, dzięki zwycięstwu 3:1 nad Włochami oraz wywalczeniu jednego oczka w potyczce z Serbią, do ścisłej czołówki turnieju.
W półfinałowym boju do wyjściowej szóstki Polaków powrócił Mateusz Mika i była to jedyna zmiana w porównaniu z wcześniejszymi spotkaniami w Rio. Trener Antiga uzasadnił ją chęcią poprawienia skuteczności naszej kadry w ataku. Stwierdził też, że obydwie drużyny grają podobną siatkówkę, a jedynym słabszym punktem Francuzów może okazać się blok.
Analiza naszego selekcjonera nie znalazła pokrycia w praktyce, bo w pierwszej partii rywale punktowali blokiem dwukrotnie, zaliczyli też sporo wybloków, a w całym spotkaniu wygrali tym elementem 11:10. Biało-czerwoni z kolei dobrze grali w ataku, a ich motorem napędowym był Bartosz Kurek (7 oczek w 1. części meczu), ale w decydującej fazie seta, podobnie jak pozostali nasi gracze, miał problem ze zdobywaniem punktów. Polacy kilka razy odskakiwali przeciwnikom (9:6, 13:11), jednak ani razu nie zdołali utrzymać przewagi na dłużej. Francuzi natomiast z każdą akcją grali lepiej, a po dwóch punktowych kontrach Rouziera prowadzili 18:16. Były zawodnik kędzierzyńskiej ZAKSY skończył także ostatnią akcję seta, soczystym kontratakiem.
Trójkolorowym skrzydeł nie podcięła nawet kontuzja Kevina Tillie, którego jeszcze w 1. partii zmienił siatkarz PGE Skry, Nicolas Marechal. Bardzo dobrze przyjmowali zagrywkę, a Benjamin Toniutti uruchamiał wszystkie strefy boiska. Jednak katem dla biało-czerwonych okazał się w drugiej odsłonie Antonin Rouzier, który czyścił Francuzom wszystkie konfliktowe sytuacje. Po polskiej stronie siatki mało widoczny był Michał Kubiak (2 punkty) i opuścił boisko przy stanie 15:20. Zmienił go Rafał Buszek, który całkiem dobrze wprowadził się do gry. Chociaż statystycznie obydwie drużyny grały porównywalnie, ponownie o dwie piłki lepsi okazali się siatkarze trenera Tillie.
Kapitan reprezentacji Polski powrócił na boisko w kolejnej części spotkania i grał tak, jak przyzwyczaił nas do tego podczas turnieju w Rio - efektownie i skutecznie, podrywając pozostałych do walki (10:7). Przyciśnięci zagrywką Francuzi zaczęli popełniać błędy, wreszcie zafunkcjonawał polski blok, na który raz po raz nadziewali się Ngapeth i Marechal. Ten drugi spisywał się tak słabo, że musiał ustąpić miejsca Trevorovi Cleverotowi, który dotąd ani razu nie pojawił się w polu gry. Kiedy na świetlnej tablicy pojawił się rezultat 19:13 wiadomo było, że pojedynek nie zakończy się w trzech partiach.
W czwartym secie walka rozgorzała na dobre, długo toczyły się wymiany punkt za punkt, a kibice oglądali spektakl godny półfinału prestiżowego turnieju (8:8). Dopiero dwa autowe zbicia Rouziera sprawiły, że Polacy odskoczyli (14:10). W polskim zespole świetnie grali Kurek i Mika, bezlitośni w ataku dla przeciwników. W końcówce z dobrej strony pokazał się Marechal, bezbłędny w akcjach z piłek sytuacyjnych, ale to polska drużyna wykazała więcej dokładności i determinacji.
Wojnę nerwów w tie beraku wygrali Francuzi, którzy objęli prowadzenie (10:12) po dwóch punktowych blokach na Bartosz Kurku. Polacy zdołali odrobić straty i polegli dopiero w zaciętej walce na przewagi.
Polska - Francja 2:3 (23:25, 23:25, 25:19, 25:22, 15:17)
Polska: Drzyzga, Kubiak 11, Bieniek 5, Kurek 28, Mika 15, Nowakowski 11, Zatorski (l) oraz Konarski, Buszek 1, Łomacz, Możdżonek
Francja: Toniutti 1, Tillie, Le Goff 5, Rouzier 25, Ngapeth 19, Le Roux 8, Grebennikov (l) oraz Marechal 11, Sidibe 1, Jaumel, Clevenot 2, Lafitte 3
Powrót do listy