FIVB MŚ POLSKA 2014: Grupa D po polsku, czyli mistrzostwa oczami obcokrajowców z PlusLigi
Kraków Arena z każdym dniem gości na trybunach coraz więcej kibiców, którzy mają okazję oglądać wspaniałe mecze w wykonaniu drużyn z grupy D. Niektóre z gwiazd krakowskiej części FIVB MISTRZOSTWA ŚWIATA POLSKA 2014 kibice znad Wisły doskonale znają z boisk krajowej PlusLigi.
Polska liga jest uznawana za jedną z najlepszych na świecie. Nic więc dziwnego, że ma wielu przedstawicieli w zespołach, uczestniczących w turnieju, również w grupie D, uważanej za najsilniejszą. Siatkarze znani z boisk PlusLigi, pytani o wrażenia, najcieplej wypowiadają się o atmosferze na trybunach.
- To co powiem, może wydać się oczywiste, ale jest całkowitą prawdą. Uwielbiamy polskich kibiców. Niektórzy przyjechali tutaj z Rzeszowa, żeby przywitać się ze mną i wspierać mnie z trybun. To bardzo miłe. Przebywając w jakimś kraju przez kilka lat siłą rzeczy zaczynasz przyswajać język. Rozumiem polski, ale czuję się bezpieczniej rozmawiając po angielsku... - mówi Paul Lotman, amerykański przyjmujący Asseco Resovii.
On pierwsze dwa mecze mundialu niemal cały czas spędził na ławce rezerwowych, ale w spotkaniu z Portoryko wyszedł na boisko w podstawowym składzie i zdobył 9 punktów. Bardzo prawdopodobne, że w kolejnych fazach FIVB MŚ POLSKA 2014 Paul spotka się ze swoimi kolegami z Asseco Resovii, bo w turnieju występują prawie wszyscy (!) zawodnicy grający w tym klubie (np. Niemiec Jochen Schops, Bułgar Nikołaj Penczew, czy Polacy – Fabian Drzyzga, Piotr Nowakowski i Dawid Konarski).
W minionym sezonie siatkarzem innej polskiej drużyny – Jastrzębskiego Węgla – był belgijski środkowy, Simon van de Voorde. W Krakowie prezentuje się bardzo dobrze i – jak twierdzi – jest zachwycony przede wszystkim organizacją turnieju.
- Bardzo wysoki poziom. Wspaniała atmosfera i ludzie… To potwierdzenie, że siatkówka jest w Polsce sportem numer jeden! – mówi Simon, który w najbliższym sezonie będzie występował we włoskiej Serie A (w zespole Andreoli Latina). – Bardzo podoba mi się w Polsce i nie ukrywam, że chciałbym tu wrócić i grać w tutejszej lidze. Ale na razie wybrałem włoski kierunek. Lubię polską kuchnię, serdeczność tutejszych ludzi. Mam tylko problemy z językiem, który jest bardzo trudny. No i... z internetem. Kiedy mieszkałem w Polsce słabe łącze internetowe sprawiało mi ogromny kłopot, bo potrzebowałem częstego, dobrej jakości połączenia z bliskimi, którzy zostali w Belgii. Ale poza tym wszystko było OK – śmieje się belgijski środkowy.
Jego zdanie podziela Antonin Rouzier, które również miał okazję grać w Polsce. W latach 2011-2013 Francuz był zawodnikiem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. - Dobrze grało mi się w Kraków Arenie, chociaż światło nie jest tutaj najlepsze. Gdybym miał porównywać, więcej punktów przyznałbym hali w Gdańsku, gdzie rywalizowaliśmy podczas mistrzostw Europy. Jednak atmosfera, fani… to jest najważniejsze! – zachwyca się Rouzier. Ostatni sezon spędził w Serie A (Bre Banca Cuneo). – Przyznam, że trochę brakuje mi... polskiego jedzenia. Mam też ciągle kontakt z kibicami, którzy zawsze byli dla mnie bardzo mili. Teraz zdecydowałem się na grę w Turcji i to będzie spore wyzwanie dla mnie i mojej rodziny. Ale spodziewam się dobrego poziomu siatkówki i solidnej organizacji, bo klub w Ankarze jest bardzo silny – dodaje francuski atakujący, który w trzech dotychczasowych meczach FIVB MŚ POLSKA 2014 zdobył 58 punktów.
Słabiej niż Francuzi, Amerykanie i Belgowie w Kraków Arenie prezentują się Portorykańczycy, którzy nie zdołali jeszcze wygrać ani jednego seta. Coraz więcej czasu na boisku spędza najstarszy siatkarz nie tylko tej ekipy, ale i wszystkich drużyn, występujących w grupie D – Jose Rivera. W lipcu skończył 37 lat, a w sezonie 2004/2005 – podobnie jak jego brat, Victor, był zawodnikiem Jastrzębskiego Węgla. - Miło wspominam grę w Polsce. To co pamiętam, to trybuny zawsze zapełnione do ostatniego miejsca. Dlatego spodziewałem się trochę większej publiczności w Krakowie. Ale i tak, z tego co widzę, siatkówka przeżywa w Polsce rozkwit. W Portoryko jest zupełnie inaczej, zainteresowanie i organizacja ligi się obniża. Wracając do tego, czego doświadczyłem w Polsce: grałem i mieszkałem w Jastrzębiu, a więc w znacznie mniejszym mieście. Minęło już sporo czasu i wydaje mi się, że trochę się pozmieniało. Polska się rozbudowała, znacznie więcej osób mówi dobrze po angielsku. Nie przepadałem za polską zimą, była naprawdę ciężka. Ale bardzo mi brakuje polskiej kuchni, która jest przepyszna. Pamiętam jeszcze kilka słów: dzień dobry, do widzenia... – pożegnał się po polsku Jose Rivera. W sobotę, 6 września jego drużyna – Portoryko – zmierzy się w Kraków Arenie z Włochami.