Gavin Schmitt: Mieliśmy sporo wzlotów i upadków
Gavin Schmitt kanadyjski, były już atakujący Asseco Resovii, Gavin Schmitt podsumowuje nie udany miniony sezon 2016/2017 dla zespołu z Rzeszowa.
- Mieliśmy sporo wzlotów i upadków – mówi Gavin Schmitt były już atakujący Asseco Resovii. - Dużo ludzi mówi, że rozgrywamy tragiczny sezon, a przecież rundę zasadniczą PlusLigi zakończyliśmy na drugim miejscu. W ćwierćfinale Pucharu Polski stoczyliśmy ciężki bój z Lotosem, który zagrał w tamtym meczu bardzo dobrze. Z kolei w półfinale mistrzostw Polski Skra grała z nami na niesamowicie dobrym poziomie rozgrywając dwa świetne spotkania. My do końca mocno walczyliśmy i staraliśmy się robić wszystko co w naszej mocy. Czasem wyniki nie układają się po naszej myśli – mówi zawodnik, którego kontuzja baraku wyeliminowała z gry w końcowej fazie sezonu.
- Mamy szeroki skład i wielu dobrych zawodników, więc nie uważam, żeby mój uraz był jakimś największym problemem zespołu tym bardziej, że Jochen odkąd zaczął grać w większym wymiarze spisywał się naprawdę dobrze – stwierdza Schmitt. - Oczywiście ze swojej strony chciałbym wesprzeć drużynę i pomóc jej w większym stopniu, zwłaszcza w końcówce sezonu. Byłem jednak tym pechowcem, który doznał urazu na skutek całkowicie przypadkowej sytuacji, bo zderzenia z Thibault Rossardem i w następstwie tego zdarzenia ucierpiał mój bark. Okazało się, że ta kolizja z kolegą z zespołu całkiem porządnie uszkodziła mi bark. Wiadomo, że chciałem jak najszybciej wrócić do gry, ale urazy barku mają to do siebie, że rozciągają się w czasie i nie jest łatwo je zaleczyć. To jest dla mnie naprawdę rozczarowująca końcówka sezonu, ponieważ w pewnym momencie byłem w stanie wyleczyć kontuzję, która dolegała mi na początku rozgrywek. Wróciłem do gry i to na całkiem dobrym poziomie. Poprzednie kontuzje, z którymi się borykałem, wynikały zwykle z przeciążeń organizmu, a ten uraz barku jest następstwem jakieś kuriozalnej kolizji. To boli tym bardziej, że czułem coraz lepsze zgranie z drużyną. Bardzo dobrze rozumieliśmy się na boisku i czerpałem dużą radość z gry. Nigdy nie jest łatwo kiedy musisz odsunąć się na bok, bo nie jesteś w stanie robić tego, co lubisz i chcesz robić – mówi Kanadyjczyk, który w kolejnym sezonie zagra w Japonii.
- Przy decyzjach kontraktowych rozważa się różne argumenty. Na pewno moja decyzja o podpisaniu kontraktu w Japonii nie wynikała z tego, że źle się czułem w Rzeszowie i bardzo chciałem stąd odejść. Po prostu dostałem bardzo ciekawą ofertę, którą ciężko było odstawić na bok. Japończykom bardzo zależało żebyśmy uzgodnili warunki kontraktu. Przyjechali tutaj specjalnie na rozmowy. Wiadomo, że Japonia oferuje zawodnikom naprawdę atrakcyjne warunki. Pomimo tego, że od razu wiedziałem o atrakcyjności tej oferty, to nie tak szybko podjąłem ostateczną decyzję, bo rozważałem też pozostanie w Rzeszowie ze względu na to, że dobrze się tu czuję i bardzo cenię sobie naszych kibiców. Z tych względów to była dla mnie trudna decyzja, ale tak jak wspomniałem, otrzymałem świetną ofertę i brałem też pod uwagę moment kariery, w jakim się teraz znalazłem. Gra w Japonii wiąże się dla mnie z większą ilością wolnego czasu na letni odpoczynek i regenerację organizmu, bo tamtejsza liga zaczyna się później niż rozgrywki w PlusLidze. Normalnie jeśli nie gra się w reprezentacji, to już od sierpnia bierze się udział w okresie przygotowawczym z klubem. Natomiast w Japonii liga nie dość, że zaczyna się później, to jest krótsza i daje mi więcej czasu na regenerację i poradzenie sobie z różnymi dolegliwościami. To jest coś co mi odpowiada do sytuacji, w jakiej się aktualnie znalazłem. Zanim jednak podjąłem tą decyzję, to porozmawiałem o tym z włodarzami Asseco Resovii i zapewniłem ich, że w Rzeszowie bardzo dobrze się czułem. Być może w przyszłości pojawi się jeszcze taka okazja, że będę mógł tu wrócić i zrobiłbym to z dużą chęcią. To jest niesamowity klub, który świetnie mnie potraktował i mogę się wypowiadać o Asseco Resovii w samych superlatywach – kończy Gavin Schmitt.