Gdańsk cieszy się z awansu do PlusLigi
Zawodnicy Lotosu Trefl Gdańsk formalności dopełnili we własnej hali Ergo Areny, wygrywając z Jadarem Radom dwa razy po 3:0. Kibice przecierali oczy jak łatwo ich ulubieńcom przyszły obie wygrane w tym decydującym dwumeczu. Zgodnie z zapowiedziami podopiecznych Dariusza Luksa rywalizacja została zakończona w Gdańsku.
- Przywilej naszej hali na pewno pozwolił nam osiągnąć przewagę, bo hala Jadaru jest zupełnie inna. Wierzymy, że niedzielny mecz będzie tym ostatnim – mówił po meczu Luis Hernandez, który w pierwszym spotkaniu zaprezentował się w bardzo dobrej strony.
Kibice na trybunach nie dowierzali, że tak łatwo ich ulubieńcy wygrali pierwsze spotkanie z Jadarem. - Zmieniliśmy trochę taktykę, więcej zagrywaliśmy na Wołosza, tak, żeby przypilnować w bloku Radomskiego – mówił o taktyce po sobotnim meczu Kubańczyk w szeregach Trefla. Wszyscy jednakże w niedziele spodziewali się zupełnie innego spotkania i nikt nie chciał zapeszyć awansu Trefla. Mecz niedzielny okazał się bliźniaczo podobny do tego sobotniego. Lotos osiągał w nim przewagę kilkupunktową w każdym secie, co wystarczało w zupełności do odniesienia zwycięstwa także i w drugim meczu, co dało awans do Plusligi. - Trzeba się cieszyć, bo to wielka chwila dla Gdańska. Wielkie podziękowania należą się zawodnikom za ich ciężką pracę, sztabowi szkoleniowemu, kibicom, dziennikarzom i wszystkim związanym z siatkówką na Pomorzu – mówił uśmiechnięty od ucha do ucha trener Dariusz Luks.
Wszyscy w Gdańsku jednakże po ostatnim gwizdku sędziego byli uradowani, tak samo zawodnicy. Szampan i serpentyny pokryły parkiet w Ergo Arenie a zawodnicy przybijali piątki kibicom. - Nikt już na pewno nie będzie nam wypominał kilku porażek w drugiej części sezonu zasadniczego, bo teraz to nie ma kompletnie znaczenia. Dziś cieszymy się z awansu – mówił kapitan Lotosu, Jarosław Macionczyk.
A przed play-offami to raczej Jadar postrzegany był w roli faworytów, jako że to Trefl miał problemy z wygrywaniem meczy w ostatnich kolejkach rundy zasadniczej. - Tak, można powiedzieć, że to Jadar przed tym finałem był faworytem, to oni zajmowali pierwsze miejsce w tabeli, ale tak jak mówiliśmy w trakcie sezonu - my budujemy formę na play-offy i to one są dla nas najważniejsze. Niektórzy mogli czuć się tym trochę zawiedzeni, kibice mogli poczuć się rozgoryczeni, my sami też tak się czuliśmy – mówił rozgrywający gdańszczan.
Dzisiaj jednak Gdańsk żyje awansem i wszyscy już czekają na inauguracyjny mecz ze Skrą Bełchatów. - Czekamy na pełne trybuny, bo wiadomo, że gra się dla kibiców – mówił uradowany Dariusz Luks. - Można zobaczyć, że zapotrzebowanie w Gdańsku na siatkówkę jest ogromne. To widać także po naszych spotkaniach, gdzie tylu kibiców przychodziło nas wspierać, czego nie było tak widać w innych halach. Także po meczach dziewczyn z Atomu widać, że kibice są spragnieni siatkówki na najwyższym poziomie. Dlatego też trzeba sobie życzyć, żeby te same ilości ludzi, albo i większe przychodziły na sale, bo po to się gra w siatkówkę - by kibice mogli spędzić takie piękne chwile na hali – dodał Macionczyk.
Teraz oczywiście czeka nas karuzela transferowa i być może w Gdańsku zobaczymy Marcina Wikę czy Pawła Woickiego, ale czego można być pewnym, to fakt, iż w październiku na pewno na pierwszy mecz w Pluslidze w sezonie 2011/2012 Skra Bełchatów zagra w Ergo Arenie z Lotosem Trefl Gdańsk.