Georg Grozer: samym atakiem meczu się nie wygra
Mecz Asseco Resovia - PGE Skra okrzyknięto jako pojedynek dwóch bombardierów PlusLigi, Mariusza Wlazłego z Georgiem Grozerem.
- Nie ma co patrzeć na indywidualne dokonania zawodników - mówi 26 letni GEORG GROZER. - Wlazły to ważna postać w Bełchatowie i ciężko jest go zatrzymać, ale Skra ma nie tylko jego, ale też świetnie grają Kurek, Możdżonek czy inni. Nie ma sensu skupiać się tylko na jednym elemencie i jednym zawodniku. Oczywiście, postawa atakujących będzie bardzo ważna, ale nie mniej istotne będą też pozostałe elementy, jak blok, obrona, czy zagrywka, a najważniejsza równa i stabilna gra całego zespołu.
PlusLiga: - Jednak po dwóch kolejkach, to na panu opiera się gra zespołu. W tych dziesięciu rozegranych setach atakował pan już 101 razy.
Georg Grozer: - Taka już moja rola i zazwyczaj będę miał ich największą liczbę. Z meczu na mecz jednak charakterystyka gry naszego zespołu będzie się zmieniać. Jeśli nasz rozgrywający będzie miał dobre przyjęcie, to jego współpraca ze środkowymi będzie wyglądała lepiej i będzie miał więcej możliwości w ataku. Gra będzie bardziej urozmaicona i rozłoży się na innych. Na razie wygląda to tak, że większość piłek idzie do mnie, ale to jest też w jakimś sensie nauka dla mnie.
- Sobotni pojedynek jest niezwykle ważny i prestiżowy. W przypadku zwycięstwa kiepski start w lidze zostanie wam szybko zapomniany…
- Na pewno jest to ważny pojedynek, ale nie można do niego podchodzić w ten sposób, że musimy go wygrać za wszelką cenę. Nie powinniśmy wywierać na siebie negatywnej presji i przeceniać rangi tego meczu, bo to dopiero początek sezonu. Oczywiście, że chcemy zwyciężyć, ale nie ma się co za bardzo napinać. Bełchatów od lat jest najlepszy w Polsce, ale my też mamy swoje ambicje. Kluczem do sukcesu w meczu ze Skrą będzie to, żeby każdy z nas zagrał na 100 procent swoich możliwości. Zdajemy sobie sprawę, że jak zagramy dobrze, to mecz będzie wyrównany i będziemy mieli szanse na zwycięstwo. Dla mnie będzie to trochę mecz jakby na wyjeździe, bo tak na dobrą sprawę w hali na Podpromiu odbyłem tylko 2 treningi i nie do końca się z nią zapoznałem. Te wszystkie nasze problemy, czyli brak zgrania i problemy zdrowotne niektórych zawodników mogą w jakiś sposób wpłynąć na naszą postawę w tym spotkaniu, ale na pewno zrobimy wszystko, żeby je wygrać.
- Grając w VfB Friedrichshafen wygrywałeś już ze Skrą w Lidze Mistrzów…
- To nie ma żadnego znaczenia, bo Friedrichshafen było innym zespołem niż Resovia i nie ma co mówić, że Grozer ma patent na Skrę, bo kiedyś tam wygrał. Zresztą z tego co pamiętam, to w tamtym meczu grałem nawet na przyjęciu, a nie na ataku. Nie ma też co porównywać tamtego zespołu z Bełchatowa do obecnego. Nawet jak w Skrze nie zaszły od tamtej pory duże zmiany kadrowe, to co roku każda drużyna się rozwija i gra inaczej.
- Słyszałeś o bilansie meczów Resovii ze Skrą? Odkąd zespół z Rzeszowa gra w najwyższej klasie rozgrywkowej (sezon 2004/2005) na 22 mecze wygrał tylko jedno spotkanie (w zeszłym sezonie 3-2 w półfinale play-off)...
- Pierwszy raz słyszę, ale dla mnie takie statystyki nie mają znaczenia. Resovia w tym sezonie ma nowy zespół, a i każdy mecz ma swoją historię. Sezon jest długi i myślę, że będziemy się powoli rozkręcać i grać coraz lepiej, zwłaszcza jak dojdą no nas kontuzjowani zawodnicy.
- Jak musicie zagrać żeby pokonać Skrę?
- Przede wszystkim, to zmniejszyć ilość błędów, patrząc na to co działo się w Wieluniu i Warszawie. Ważne też będzie nastawienie psychiczne. Najlepiej od samego początku wywrzeć presję na przeciwniku, grać agresywnie i walczyć całym sercem.
- Istotne będzie chyba również to, żeby nie stracić dystansu do przeciwnika. Zwykle, jak straci się z takim mocnym zespołem kilka punktów z rzędu, to ciężko jest to odrobić i wrócić do gry.
- Najważniejsze żeby w żadnym momencie nie zwiesić głowy. Ostatni mecz Skry z Jastrzębiem pokazał, że nawet jeden wyraźnie przegrany set o niczym jeszcze nie świadczy. W kolejnych można się podnieść i doprowadzić do tie-breaka. Nawet jak się przegra seta, to nie można tego rozpamiętywać tylko kolejnego zaczynać tak, jakby było 0-0. Siatkówka jest na tyle pięknym sportem, że w każdym momencie losy meczu mogą się bardzo szybko odwrócić. I nie jest ważne, czy po drugiej stronie siatki stoi np. Brazylia, jakiś silny zespół rosyjski, czy Skra Bełchatów. Zawsze trzeba szukać swojej szansy i wierzyć w zwycięstwo.
- Czy nie odczuwasz rozczarowania po pierwszych dwóch kolejkach? Już na starcie ligi Asseco Resovia zanotowała stratę trzech punktów…
- Nie widzę powodów do niepokoju. To normalne że nasza gra jest jeszcze daleka od ideału. Brakuje nam treningów, zgrania, a dodatkowo w Wieluniu i w Warszawie ze względów zdrowotnych nie mogliśmy liczyć na grę w podstawowym składzie Mateja Cernica, czy Ryana Millara, którzy są bardzo ważnymi zawodnikami w naszej drużynie. Myślę, że jak na te wszystkie problemy: zaledwie kilka treningów ze sobą, kontuzje w zespole, dwa mecze wyjazdowe w ciągu pięciu dni, długie podróże, to i tak nasza gra nie wyglądała aż tak źle. Naszym głównym problemem w Warszawie było to, że po pierwszym bardzo dobrym secie nie potrafiliśmy utrzymać poziomu gry. Gdzieś ta koncentracja nam uciekła. W kolejnych setach zwykle traciliśmy kilka punktów z rzędu już na początku i ciężko było nam odrobić te straty. Musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki i ciężko pracować, a z czasem przyjdą efekty. Jestem o tym przekonany.
- Nie przejmujesz się zatem formą zespołu u progu sezonu?
- Ja nienawidzę przegrywać i nigdy nie jest tak, że akceptuję porażki. Zawsze po nich jest mi bardzo przykro i źle się z tym czuję. Zwłaszcza po takim meczu jak w Warszawie, gdzie miałem wrażenie, że jesteśmy zespołem, który był w stanie pokonać Politechnikę i powinien to zrobić. Niestety, popełniliśmy zbyt dużą ilość błędów własnych i źle się to dla nas skończyło. Nie możemy jednak zbytnio przejmować się tą porażką, tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość. W Warszawie widać było, jak bardzo potrzebujemy na boisku takiego zawodnika, jakim jest Matej Cernic, który jest graczem prezentującym światowy poziom, bardzo doświadczonym i niezwykle przydatnym w kluczowych momentach. Nasi młodzi, bardzo utalentowani zresztą zawodnicy, mają oczywiście duże możliwości, ale w pewnych sytuacjach na boisku doświadczenie jest bezcenne.