Gheorghe Cretu: gra na dwóch libero, to jest dla mnie coś niebezpiecznego
PLUSLIGA: Wywalczył pan pierwszy punkt w roli szkoleniowca Asseco Resovii, ale pewnie to małe pocieszenie, bo Asseco Resovia była naprawdę bliska zwycięstwa z ZAKSĄ.
GHEORGHE CRETU (trener Asseco Resovii Rzeszów): Ocenę tego meczu chciałbym zacząć od kibiców i atmosfery na hali Podpromie, bo ci wspaniali ludzie przypomnieli mi, że tutaj w Rzeszowie może być naprawdę bardzo głośno w trakcie meczów jeśli tylko nasz zespół będzie grał bardzo dobrą siatkówkę. Chciałbym im bardzo podziękować za ten doping i przekazać, że to była duża radość, żeby doświadczyć takiej atmosfery, kiedy cała hala na stojąco głośno nas wspierała. To były niesamowite emocje, które udzieliły się nam wszystkim i pozwoliły nam wskoczyć na jeszcze wyższy poziom gry. Co do samego spotkania, to podobnie jak w Bełchatowie, były takie momenty, w których mogliśmy się lepiej zachować i rozstrzygnąć je na swoją korzyść. W końcówce zabrakło nam niewiele do szczęścia, chociaż to rywale mieli więcej piłek meczowych i w końcu jedną z nich wykorzystali.
- To, czego wciąż brakuje Asseco Resovii do wygrywania meczów i co było widoczne zarówno w Bełchatowie, jak i teraz z ZAKSĄ, to więcej pewności siebie oraz dokonywanie lepszych wyborów w końcówkach setów?
- Zaraz po tym, jak przyjechałem do Rzeszowa wspomniałem, że mamy tutaj naprawdę topowych zawodników, którzy byli już w przeszłości wielokrotnie w takich sytuacjach, kiedy trzeba było rozstrzygnąć na swoją korzyść końcówki setów w kluczowych meczach o dużą stawkę. Oni wiedzą jak to robić, a ja tu jestem po to, żeby im o tym przypomnieć i przywrócić im zachowywanie zimnej krwi w najważniejszych momentach meczów. To właśnie takie akcje i takie momenty decydują o tym, czy zdobywa się punkty i wygrywa się mecze. Już w wewnętrznych treningach mocno pracujemy nad tym, żeby grać skutecznie w tego typu sytuacjach. Staram się cały czas i będę się starał przekazać chłopakom jak najwięcej swojego doświadczenia w radzeniu sobie z takimi sytuacjami. Mam nadzieję, że oni już zaczęli bardziej wierzyć w siebie i w swoje umiejętności siatkarskie, które niewątpliwie posiadają. Może to w końcu zacznie funkcjonować w meczach i będzie skutkowało tym, że w decydujących momentach nasi zawodnicy będą podejmowali właściwe decyzje, żeby wygrywać te najważniejsze akcje.
- Ciężko było wam zatrzymać atakującego ZAKSY – Łukasza Kaczmarka, którego tak dobrze pan zna z okresu pracy w Cuprum Lubin.
- Było mi niezmiernie miło jak przeczytałem w jednym z wywiadów z Łukaszem, że on bardzo wiele mi zawdzięcza i uważa, że 90 procent zasługi tego, w jakim on jest teraz miejscu, to praca ze mną. Doceniam jego słowa, ale twierdzę, że każdy z nas jest tym, kim chce i kim stara się być swoją codzienną pracą. Ja przekazałem Łukaszowi to, co przekazuję wszystkim graczom, z którymi mam okazję pracować. Część z nich czerpie z tego jak najwięcej, a część nie. Łukasz jest jednym z tych, który wykorzystał swoją szansę na rozwój i teraz gra na bardzo wysokim poziomie.
- W trakcie meczu z ZAKSĄ od pewnego momentu zastosował pan wariant gry na dwóch libero i całkiem dobrze to funkcjonowało, ponieważ Luke Perry po wejściu na boisko zanotował kilka efektownych obron.
- Gra na dwóch libero, to jest dla mnie coś niebezpiecznego. Trzeba poświęcić temu dużo uwagi i ostrożnie tym zarządzać, ponieważ dla libero bardzo ważna jest jednak powtarzalność pewnych sytuacji na boisku i możliwość ciągłego kontaktu z piłką. Może się tak zdarzyć, że jeden z libero po wejściu na boisko praktycznie w ogóle nie będzie dotykał piłki i przez to nie będzie w środku gry. Dlatego ten wariant jest dla mnie ryzykowny, zwłaszcza, żeby stosować go od początku meczu. Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie drugiego libero na boisko wtedy, gdy jest taka dodatkowa potrzeba wynikająca z przebiegu gry. To jest coś, co powinno nam pomóc w lepszej grze, a nie przeszkodzić i wprowadzić niepotrzebny chaos, kiedy żaden z libero nie będzie właściwie czuł boiska. Libero musi wiedzieć dokładnie, jakie są jego zadania na boisku. Dlatego tym bardziej muszę pochwalić Luke’a, który wchodząc z ławki w trakcie meczu był w stanie tak wiele nam pomóc i zrobił niesamowitą robotę. Był bardzo skoncentrowany na wszystkich detalach i cały czas gotowy żeby pomóc drużynie. Mamy na pewno wiele charakterów w szatni i to musi w końcu przynosić efekty w postaci lepszych wyników.
- Czego oczekuje pan od swojej drużyny w meczu w Gdańsku? Czy można tam już liczyć na pierwsze zwycięstwo w sezonie?
- Na pewno pojedziemy tam walczyć o punkty. Już w Bełchatowie i teraz z ZAKSĄ pokazaliśmy, że jesteśmy waleczną drużyną. Nasz poziom pewności siebie wzrasta i w Gdańsku chcemy powalczyć o pełną pulę. Moi gracze zaczynają w końcu rozumieć, że mają duże umiejętności i że razem tworzą dobrą grupę w szatni. Cieszą się ze wspólnej pracy i gry. Musimy w końcu przełożyć to również na zwycięstwa.
- Tego uśmiechu jest już rzeczywiście coraz więcej na twarzach zawodników, chociaż może jeszcze nie wszystkich.
- Mieliśmy bardzo trudny moment po drugim secie z ZAKSĄ, w którym mieliśmy swoje szanse w końcówce, ale ich nie wykorzystaliśmy i zawodnicy byli tym rozczarowani. Starałem się ich jednak mobilizować i uzmysłowić im, że wciąż mamy swoją szansę w tym meczu, tylko musimy postarać się ją wykorzystać. To się udało w dużej mierze zrealizować w przeciwieństwie do meczu z Będzinem. Cały czas powtarzam jednak chłopakom, że nie możemy różnicować rywali i załamywać się dodatkowo tym, że nie idzie nam z tymi teoretycznie słabszymi od nas. Mami taki zespół, że z każdym jesteśmy w stanie wygrywać i to w każdej sytuacji boiskowej, nawet jak przegrywamy już 0:2. Mamy wystarczającą jakość sportową, żeby móc odwrócić wynik nawet w takiej sytuacji.
- Być może mecz w Gdańsku będzie tym przełomowym dla Mateusza Miki, który ma przecież bardzo dobre wspomnienia z gry w tamtym zespole.
- Mateusz jest wyjątkowym zawodnikiem, który naprawdę potrafi grać w siatkówkę. On doskonale wie, co ma zrobić na boisku i gdzie się ma ustawiać. Potrafi realizować założenia taktyczne i wykonywać to, o co się go prosi. Tu jednak nie chodzi o kwestie techniczno – taktyczne, tylko o jego kondycję fizyczną, którą musimy brać pod uwagę i nie możemy za bardzo forsować jego zdrowia, bo wiadomo, z jakimi problemami on się borykał. To wciąż jest jednak gracz, który może nam wiele dać. Mamy też w odwodzie Rafała Buszka, który może nam dużo pomóc i wiemy o tym. Jeśli chodzi o grę Mateusza, to z ZAKSĄ wykonał tzw. czarną robotę grając bardzo dobrze w przyjęciu i w obronie. To jest niesamowity zawodnik i jestem przekonany, że on odbuduje też swoją moc i skuteczność w ataku.
Powrót do listy