Gheorghe Cretu: w KMŚ mieliśmy większe pole manewru niż w PlusLidze
PLUSLIGA: Przez długi okres meczu w Jastrzębiu Asseco Resovia toczyła wyrównaną walkę z gospodarzami, ale od stanu 5:10 w trzecim secie, kiedy pana zespół stracił aż 7 punktów z rzędu, coś się posypało i to był chyba kluczowy fragment tego spotkania.
GHEORGHE CRETU (szkoleniowiec Asseco Resovii Rzeszów): Przytrafił nam się wówczas taki moment, w którym nie mogliśmy sobie poradzić z przyjęciem zagrywki Lucasa Kampy. Do problemów z przyjęciem doszedł też kłopot z kończeniem akcji w ataku. Potem jeszcze zdołaliśmy doprowadzić do remisu, ale rywale znów odskoczyli sprawiając nam problem swoją zagrywką. Wywierali na nas presję w tym elemencie. My też staraliśmy się odrzucić ich od siatki, ale oni lepiej radzili sobie w ataku z wysokiej piłki.
- Przystąpiliście do meczu bez Rafała Buszka. Co się z nim stało?
- Rafał złapał jakiegoś wirusa. Rano w dniu meczu wymiotował i widać było, że źle się czuje, dlatego zdecydowaliśmy, żeby został w hotelu.
- Łukasz Kozub dopiero w czwartek dołączył do zespołu. Pewnie to byłoby zbyt duże ryzyko, żeby od razu pojawił się na boisku?
- Oczywiście, że tak. Nie chciałem go od razu postawić w takiej sytuacji, tym bardziej, że mieliśmy spore problemy w przyjęciu, więc rozgrywający miał ciężkie zadanie. Chciałem też, żeby Kawika Shoji przetrwał te trudne momenty z drużyną i starał się z nich wyjść obronną ręką. W kolejnych dniach na treningach będziemy też obserwować Łukasza i zobaczymy, jak on sobie będzie radził.
- W Jastrzębiu zdecydował się pan wstawić do szóstki atakującego Jakuba Jarosza. Damian Schulz był jednak gotowy do gry?
- Damian w ostatnim tygodniu borykał się z problemem barku. Odczuwał zmęczeniu po intensywnym okresie gry. Przed samym meczem w Jastrzębiu już trochę więcej trenował, ale jeszcze nie w stu procentach. Z kolei Kuba Jarosz cały czas spisywał się dobrze na treningach. To był dobry moment, żeby dać mu szansę gry w podstawowym składzie i myślę, że ją wykorzystał, bo miał pozytywne wskaźniki. Moim zdaniem spisał się dobrze i udowodnił, że zasługiwał na grę.
- Pod koniec trzeciego seta, kiedy wynik już znacznie odjechał i było pewne, że Asseco Resovia przegra tą partę, nie myślał pan, aby dokonać jakichś zmian umożliwiających grę chociażby Nicolasowi Szerszeniowi?
- Wtedy cały czas borykaliśmy się z problemami w przyjęciu, ponieważ rywale mocno dawali nam się we znaki zagrywką. Thibault Rossard jest dobrym przyjmującym i nawet jak ma przez chwilę problemy czy w przyjęciu, czy w ataku, to potrafi sobie z tym poradzić.
- W następnych dwóch meczach zagracie u siebie, najpierw z Chemikiem Bydgoszcz, a potem z Cuprum Lubin. Z tymi rywalami będzie większa szansa na zwycięstwo niż z Jastrzębiem?
- Na pewno będziemy mieli swoje szanse i stać nas na to, żeby rozegrać dobre spotkania. W Klubowych Mistrzostwach Świata pokazaliśmy się z dobrej strony, ale tam mieliśmy też większe pole manewru, ponieważ nie ograniczał nas limit zawodników zagranicznych. Cóż, myślę, że Bartłomiej Lemański spisał się w Jastrzębiu całkiem nieźle. Potrzebuje też jeszcze czasu, żeby poczuć większą pewność gry. Teraz dla nas każdy mecz jest jak finał i mocno potrzebujemy punktów w każdym spotkaniu. W Jastrzębiu też zależało nam na zwycięstwie, ale rywale pokazali naprawdę dobrą siatkówkę i zasłużenie wygrali. Mam nadzieję, że już w środę z Chemikiem zanotujemy zwycięstwo za trzy punkty.
- Po KMŚ wydawało się, że zawodnicy Asseco Resovii są bardziej podbudowani i optymistycznie nastawieni do odrabiania strat w PlusLidze. Porażka w Jastrzębiu znów jednak podcięła im skrzydła. Czeka pana kolejna na odbudowanie ich strony mentalnej?
- Cały czas rozmawiam z zawodnikami i staram się do nich jak najbardziej dotrzeć. To jest już mój szósty tydzień pracy z zespołem i pod względem naszych relacji oraz wzajemnej współpracy wszystko jest w porządku. Wiemy, że nasz zespół stać jest na grę na dobrym poziomie. To czego nam bardzo potrzeba, to regularnego zbierania punktów w PlusLidze.
Powrót do listy