Gheorghe Cretu: W Paryżu czeka na nas niesamowita walka. Nie ma murowanych faworytów
– W tym momencie sytuacja jest jasna. Skoro w Paryżu na 12 uczestników będzie rywalizować aż 11 drużyn ze światowego rankingu, to można się spodziewać niesamowitej walki. Zresztą to już było widać w trakcie Ligi Narodów, kiedy okazywało się, że każdy zespół jest w stanie wygrać z każdym, niezależnie od tego kto jest wyżej w światowym rankingu – mówi specjalnie dla naszej redakcji Gheorghe Cretu, trener Słowenii i w nowym sezonie PGE GiEK Skry Bełchatów.
PLUSLIGA.PL: W jakiej dyspozycji i na jakim etapie przygotowań jest reprezentacja Słowenii tuż przed pierwszym meczem na igrzyskach w Paryżu?
Gheorghe Crețu (rumuński trener reprezentacji Słowenii i PGE GiEK Skry Bełchatów): Mamy plan, którego się trzymamy odkąd skończyliśmy rywalizację w Lidze Narodów. Będziemy jeszcze dalej pracować w sposób, który sobie wcześniej założyliśmy. Myślę, że nasze przygotowania nie różnią się niczym szczególnym od tego, co w tym czasie robią inni uczestnicy igrzysk może poza jedną rzeczą, rozgrywanymi meczami towarzyskimi. Są zespoły jak m.in. Polska, które będą jeszcze grały sparingi, a my już nie. Na pewno każda z drużyn po VNL kładła nacisk na przygotowanie fizyczne i tak też było w naszym przypadku. Analizowaliśmy też to co się działo w trakcie Ligi Narodów, żeby popracować jeszcze nad detalami i poprawić drobne rzeczy. Najważniejsze jest, żeby wykorzystać ten pozostały czas maksymalnie jak się da. Pierwszy mecz na igrzyskach rozegramy w niedzielę 28 lipca, więc chcemy przyjechać do Paryża w możliwie najlepszej formie.
PLUSLIGA.PL: Słowenia była najbardziej zapracowanym zespołem w tym sezonie, bo najpierw musieliście sobie zapewnić kwalifikację olimpijską, a jak już to zrobiliście, to do końca rozgrywek graliście w swoim najmocniejszym składzie. To się trochę odbiło na zespole i spowodowało, że na turnieju finałowym VNL w Łodzi drużyna zajęła czwarte miejsce?
Nie powiedziałbym, że to była jakaś trudność dla nas. Wiedzieliśmy od samego początku co nas czeka w tym sezonie i byliśmy na to przygotowani. Na pewno w rundzie interkontynentalnej Ligi Narodów mieliśmy zupełnie inne cele niż większość drużyn. Na początku skupialiśmy się przede wszystkim na wywalczeniu biletów do Paryża. Poza tym rozegraliśmy sporo zaciętych meczów, które były atrakcyjne dla kibiców. Tak było choćby przeciwko Argentynie czy Japonii w turnieju finałowym w Łodzi. Jeśli chodzi o mecz o brązowy medal z Polską – możemy tylko gdybać co by się stało, gdybyśmy nie zaprzepaścili szansy na wygranie pierwszego seta, w którym mieliśmy w końcówce przewagę.
Na pewno cała Liga Narodów w naszym wykonaniu była intensywna, a moi gracze wykonali znakomitą pracę. Jestem zadowolony z tego co udało nam się osiągnąć. Wygranie rundy interkontynentalnej i miejsce w czołowej czwórce turnieju finałowego to bardzo dobry wynik. Nie jestem typem trenera, który nie będzie dostrzegał plusów w danej sytuacji. Analizuję naszą grę całościowo i uważam, że pokazaliśmy kawał zaciętej walki ze wszystkimi drużynami. Mieliśmy niesamowity wyścig w walce o olimpijską kwalifikację. W finałach w Łodzi byliśmy w stanie pokusić się o finał, bo mimo że Japonia wygrała z nami 3:0, to mecz był zacięty i mógł się też zakończyć w drugą stronę. Wszystkie mecze między najlepszymi drużynami na świecie to zwykle zacięte batalie i walki z naszej strony na pewno nie zabrakło.
PLUSLIGA.PL: Jakie oczekiwania towarzyszą reprezentacji Słowenii przed igrzyskami w Paryżu biorąc pod uwagę duży progres tej drużyny w ostatnich latach i awans w rankingu?
Zacząłem pracę z tym zespołem w 2022 roku tuż przed mistrzostwami świata i od początku naszym wspólnym celem było spełnienie marzenia o wywalczeniu kwalifikacji olimpijskiej. Tuż po MŚ, które zakończyliśmy na czwartym miejscu, a pamiętam, że wtedy dołączyłem do drużyny bardzo późno, bo na ostatnim etapie przygotowań do turnieju, rozmawiałem z przedstawicielami federacji słoweńskiej o planach zespołu na przyszłość i ich oczekiwaniach. Od razu zrozumiałem, że wielkim marzeniem tej drużyny nie jest tylko sam awans na igrzyska, ale walka o medale, zresztą tak jak w przypadku wielu innych zespołów, które będą uczestniczyły w turnieju olimpijskim. W tym momencie sytuacja jest jasna. Skoro w Paryżu na 12 uczestników będzie rywalizować aż 11 drużyn ze światowego rankingu, to można się spodziewać niesamowitej walki. Zresztą to już było widać w trakcie Ligi Narodów, kiedy okazywało się, że każdy zespół jest w stanie wygrać z każdym, niezależnie od tego kto jest wyżej w światowym rankingu. Także w ostatnim Memoriale Wagnera, w którym mieliśmy okazję uczestniczyć, widać było, że każdy może wygrać z każdym. Jestem przekonany, że w Paryżu czeka nas wszystkim wielka bitwa. My też będziemy na nią gotowi i chcemy się włączyć do walki o medale. Postaramy się wykorzystać każdą naszą szansę na zwycięstwo i zajście jak najwyżej w turnieju.
PLUSLIGA.PL: Słowenia zagra w grupie A razem z gospodarzami turnieju, rywalizując kolejno z Kanadą, Serbią i na koniec z Francją. Czy układ meczów ma tutaj znaczenie?
Moim zdaniem nie. Wszystkie te drużyny są mocne i czeka nas z nimi zacięta walka. Jeśli popatrzy się na wyjściowe składy tych zespołów, to nie brakuje tam zawodników doświadczonych, którzy grają w bardzo dobrych klubach i mają na swoim koncie duże osiągnięcia. Nie ma więc sensu myśleć o tym z kim się będzie lepiej grało, czy w jakiej kolejności. Trzeba się skupić na sobie i przygotować zespół do jak najlepszej gry, zarówno od strony fizycznej, jak i mentalnej. Nie uważam też, żeby jakakolwiek drużyna, z którą przyjdzie na grać w Paryżu, miała jakieś tajemnice, których byśmy nie znali. Każdy z rywali wie wszystko o nas i my też będziemy mieli pełną wiedzę o grze naszych przeciwników. Tu nikt nikogo niczym nie zaskoczy. Jeśli popatrzy się na podstawowe szóstki uczestników igrzysk, to one niewiele się różnią od tych z MŚ w 2022 roku. Poza tym biorąc pod uwagę to co się działo w zeszłym roku, kiedy sezon reprezentacyjny trwał praktycznie 5 miesięcy i składał się z Ligi Narodów, mistrzostw kontynentalnych i turniejów kwalifikacyjnych do igrzysk, my rywalizowaliśmy z tymi wszystkimi zespołami czasem po kilka razy, więc naprawdę dobrze się znamy. Do tego dochodzi też przecież znajomość zawodników, którzy rywalizują ze sobą lub nawet grają wspólnie w tych samych klubach, ligach, czy mierzą się ze sobą w meczach pucharowych. To znaczy, że tu nie ma żadnych tajemnic. Znaczenie będzie miało to, w jakiej dyspozycji będzie się w konkretnym meczu i to niezależnie od tego czy z wyżej czy z niżej notowanym rywalem z rankingu.
PLUSLIGA.PL: Rywalizacja w grupach w Paryżu będzie szczególnie wymagająca w kontekście nowej formuły rozgrywek, bo dla jednego z zespołów z trzeciego miejsca w grupie zabraknie miejsca w ćwierćfinale.
Moim zdaniem nowa formuła nie zmienia faktu, że w tej stawce drużyn jakikolwiek byłby system rywalizacji, to i tak o awans do ćwierćfinału byłoby ciężko. Osobiście nigdy nie skupiam się na tym, jaka jest formuła rozgrywania turnieju, tylko biorę ją taką jaka jest. Postaram się wraz z moją drużyną podjąć to wyzwanie i zajść jak najdalej w turnieju. System rozgrywek jest taki sam dla wszystkich i nawet się nad nim nie zastanawiam. Wraz z moim doświadczeniem w pracy trenerskiej podchodzę do tego wszystkiego i tak też nastawiam zawodników, że w naszym zawodzie wszystko jest wyzwaniem, bez względu na to co indywidualnie będziemy myśleć o formule rywalizacji w danym turnieju. Na końcu o systemach rozgrywek decydują osoby, które są do tego umocowane, a zawodnicy i trenerzy muszą się dostosować do obowiązujących reguł gry. Jesteśmy częścią tego wszystkiego, ale musimy się skupić wyłącznie na siatkówce. Nie ma sensu tracić energii na rzeczy, na które nie mamy wpływu.
PLUSLIGA.PL: Większość trenerów i zawodników przed igrzyskami w Paryżu wypowiada się w ten sposób, że jest cała grupa zespołów, które mogą włączyć się do walki o medale. Pan nie pokusi się o to, żeby wymienić przynajmniej trzech największych faworytów turnieju?
Nie zrobię tego, bo w takiej mocnej i wyrównanej stawce nie ma murowanych faworytów. To będzie chyba najbardziej wymagający turniej w historii siatkówki męskiej, skoro jedenastu na dwunastu uczestników to czołowe zespoły z rankingu FIVB. Nie powiem nawet, że Egipt jest słabą drużyną, bo to jest najlepszy zespół z Afryki i też zasłużył sobie na udział w igrzyskach. To jest zresztą zespół, który potrafi grać dobrą siatkówkę i jeśli ktoś przystąpi do meczu z nimi bez szacunku, to może się zdziwić. Moim zdaniem nie ma w gronie uczestników igrzysk większych lub mniejszych faworytów. Każda drużyna może pokazać i wydobyć z siebie naprawdę dobrą siatkówkę. To są zespoły, które mają w swoich składach naprawdę dobrych zawodników, zarówno jeśli chodzi o podstawowy skład, jak i też o zmienników, którzy mogą wejść na boisko w danym momencie i nagle zmienić obraz gry albo chociaż dać więcej energii swojej drużynie. Uważam, że ten kto przed meczem będzie postrzegał siebie jako wielkiego faworyta może wejść na bardzo niebezpieczną ścieżkę. Ja wolę skupić się na swojej drużynie i wychodzić na boisko z szacunkiem do każdego rywala, bez myślenia o tym kto jest aktualnie na jakim miejscu w światowym rankingu. Na igrzyskach wszyscy są równi i mają swoją szansę na wygranie medalu.
PLUSLIGA.PL: Jakie nastroje panują w Słowenii w kontekście reprezentacji siatkarzy biorąc pod uwagę, że na igrzyska nie awansowali koszykarze. Czy siatkówka w Słowenii cieszy się coraz większą popularnością, a przez to są też duże oczekiwania przed IO w Paryżu?
Coraz większe zainteresowanie meczami siatkarzy jest zauważalne w Słowenii już od kilku lat. To nie jest coś co pojawiło się nagle dopiero teraz. Wystarczy wspomnieć o tym co się działo w Lublanie przy okazji ME w 2019 roku czy MŚ w 2022 roku. Z niesamowitą atmosferą na trybunach mogła się przy okazji ME 2019 zapoznać także reprezentacja Polski. Słoweńcy potrafią zgotować tak gorący doping, że ma się wrażenie, że kibiców nie jest 14 tysięcy tylko 100 tysięcy. Te wielkie emocje na trybunach i wsparcie kibiców dla słoweńskich sportowców jest bardzo widoczne, nie tylko w siatkówce, ale też oczywiście w koszykówce czy piłce ręcznej. Słowenia ma pasję do sportu i to jest kraj, w którym jest wypracowana kultura do sportu. Rodzice zaszczepiają swoje dzieci pasją do sportu i większość Słoweńców sama uprawia sport, a do tego wspiera zawodowych sportowców. W Słowenii jest fajny system jeśli chodzi o zajęcia sportowe w szkołach. Dzieci uprawiają wiele dyscyplin i sport jest częścią ich edukacji. To m.in. dzięki temu Słowenia przystąpi do igrzysk w Paryżu z najliczniejszą delegacją w historii tego kraju. Po raz pierwszy w historii na olimpiadzie letniej będą aż trzy zespoły słoweńskie, bo oprócz siatkarzy piłkarze ręczni i piłkarki ręczne. Oczywiście szkoda, że w tym gronie nie będzie koszykarzy, ale trzeba wspomnieć, że mieli naprawdę szalenie trudnych rywali w turnieju kwalifikacyjnych. Z tego co pamiętam na kilka dni przed turniejem w Pireusie rozgrywali mecz kontrolny z Brazylią i pokonali swobodnie ten zespół dużą różnicą punktów. Tydzień później okazało się, że Brazylia awansowała do Paryża ze swojego turnieju kwalifikacyjnego, który nie był mocno obsadzony, a w Pireusie oprócz Słowenii rywalizowały też Chorwacja i oczywiście Grecja, więc ciężko było się przebić w takiej stawce. Niezależnie jednak od koszykarzy Słowenia będzie miała w Paryżu najliczniejszą delegację w swojej historii i należą się jej duże słowa uznania. To jest kraj, który ma zaledwie 2 miliony mieszkańców, a do Paryża pojedzie prawie setka sportowców. To naprawdę dużo.
PLUSLIGA.PL: Na czym polega fenomen słoweńskiej drużyny? Co pozwoliło temu zespołowi na taki znaczny awans w światowym rankingu na przestrzeni dziesięciu lat?
To jest trochę zbliżona droga do tego, co przeszła kiedyś reprezentacja Polski, kiedy po 2004 roku federacja zdecydowała się na zatrudnienie Raula Lozano. To był trener, który wprowadził do tej drużyny inną mentalność i sposób myślenia, a po nim krok po kroku przychodzili inni trenerzy i praktycznie każdy z nich miał na koncie jakiś sukces z drużyną. Zawodnicy grali w coraz lepszych klubach i robili postępy, a to się przełożyło później na wyniki reprezentacji. Podobnie wyglądały początki w przypadku drużyny słoweńskiej, która jeszcze w przeciwieństwie do Polski nie miała aż tak dobrej ligi, więc większość zawodników z potencjałem na rozwój musiała wcześnie wyjechać do innych krajów. Natomiast stopniowy progres drużyny narodowej pojawił się wraz z przyjściem nowych zagranicznych trenerów, którzy począwszy od Andrei Giani’ego osiągali coraz lepsze wyniki z reprezentacją. W 2015 roku Giani wygrał ze Słowenią pierwszy w historii medal – srebro ME. Potem była mała przerwa w 2017 roku kiedy Słowenia przegrała na ME w ćwierćfinale, ale w 2019 i 2021 roku ponownie grała w finale mistrzostw Europy. Trenerem zespołu był wtedy Alberto Giuliani. Potem zespół już pod moją wodzą był w strefie medalowej na MŚ w 2022 roku i wywalczył brązowy medal na poprzednich ME w Rzymie. W Lidze Narodów też co roku dało się zaobserwować progres tego zespołu. Ogólnie z każdym sezonem u zawodników można było dostrzec coraz większą świadomość, kulturę pracy i chęć przełożenia tego wszystkiego co zostało wypracowane przez lata z kolejnymi trenerami, na jeszcze lepsze wyniki. Obecna gra zespołu i wysoka pozycja w rankingu to zasługa pracy włożonej przez wiele lat. Dzięki temu jesteśmy teraz zespołem ze ścisłej światowej czołówki i nasze marzenia są coraz większe, ale tak jest podobnie w przypadku innych uczestników igrzysk w Paryżu, którzy chcą się bić o medale.
PLUSLIGA.PL: Po igrzyskach wraca pan do rywalizacji w PlusLidze jako trener PGE GiEK Skry Bełchatów. Biorąc pod uwagę zawirowania jakie były wokół tego klubu w ostatnich sezonach, to będzie duże wyzwanie, zwłaszcza że skład zespołu będzie praktycznie nowy.
Chciałbym najpierw wspomnieć o Bełchatowie, bo myślę, że to jest klub, który ma uznaną markę w światowej siatkówce. Skra ma już ogromne tradycje i historię sukcesów nie tylko na polskich parkietach, ale też w europejskich pucharach czy klubowych mistrzostwach świata. Pod względem sportowym na sukcesy Skry pracowało przez lata wielu ludzi i ten klub cieszył się dużym zainteresowaniem ze strony kibiców.
Jeśli natomiast chodzi o mnie, to nie przypominam sobie, żebym miał kiedykolwiek w jakimkolwiek klubie czy zespole, z którym pracowałem, łatwą drogę i takie podejście ze strony pracodawcy, żebym mógł sobie spokojnie pracować i cieszyć się tylko siatkówką. Wszędzie gdzie przychodziłem do pracy, czy to od początku sezonu, czy w jego trakcie, to czekało na mnie duże wyzwanie. Nigdy nie miałem łatwej pracy i łatwego życia. Taką już podążam ścieżką, że podejmuję trudne wyzwanie, bo nikt przede mną nie otwiera szeroko drzwi i nie mówi mi, że mogę sobie spokojnie pracować. Zawsze podejmowałem trudne prace, ale podchodziłem do nich jak do dużego wyzwania i się ich nie bałem. Praca, która czeka na mnie w Bełchatowie, to kolejna z tych trudnych wyzwań, ale będę starał się przywrócić ten klub na drogę play-offów, a krok po kroku stworzyć zespół, który będzie w stanie skutecznie rywalizować z czołówką PlusLigi.
PLUSLIGA.PL: Czy w Bełchatowie z panem na ławce trenerskiej zdecydowano się na długoterminowy projekt i stopniowe wzmacnianie zespołu? Czy drużyna, jaką zbudowano na ten sezon z licznymi transferami to pana wybory kadrowe?
Odpowiadając na pierwsze pytanie, nie jest tajemnicą, że największy sponsor zespołu w ostatnich latach musiał uporządkować sprawy organizacyjne i pospłacać długi zapewniając przy tym stabilny budżet na nadchodzący sezon. Jeśli chodzi o przyszłość, to w Bełchatowie, podobnie zresztą jak pewnie w innych klubach, wszystko będzie zależało od tego na jaki okres zostaną zawarte umowy sponsorskie i jaki będzie budżet klubu. W tym momencie nie jesteśmy w stanie podpisywać długoterminowych umów, bo nie wiemy jakie będzie podejście sponsorów. Oczywiście jest pomysł na długoterminowy projekt, ale to wymaga czasu i krok po kroku musimy na to wszystko zapracować, przy wsparciu sponsorów. Jeśli chodzi o drużynę na ten sezon, to miałem faktycznie wolną rękę ze strony włodarzy klubu, przy czym to już był późny moment na rynku transferowym jak na obecne realia. Po prawie trzech miesiącach wspólnej pracy w takich warunkach transferowych, o jakich wspomniałem, byliśmy w stanie zbudować taki zespół i znaleźć w mojej ocenie właściwych zawodników też pod względem charakteru. Wszyscy jesteśmy zadowoleni z tego co udało się zbudować i jesteśmy podekscytowani na przyszłość. Na pewno czeka nas ciężkie zadanie w PlusLidze. Rozgrywki będą bardzo wymagające i zacięte. Podobne warunki mają też inne zespoły, z którymi będziemy rywalizować. Naszym najważniejszym celem będzie awans do rundy play-off, bo przez ostatnie dwa sezony Skra zajmowała miejsca poza ósemką. Jak już się dostaniemy do play-offów, to zobaczymy jak wygląda nasza sytuacja i na co nas będzie stać.
PLUSLIGA.PL: Skąd się wziął pomysł na zakontraktowanie Rafała Buszka na pozycji libero?
Rafał nie jest pierwszym zawodnikiem, który grając przez lata na pozycji przyjmującego, zdecydował się na podjęcie wyzwania, jakim będzie gra na libero. To ja mu zaproponowałem taką rolę. Ten pomysł pojawił się w mojej głowie już w okolicach stycznia. Na początku rozmawiałem z Rafałem w ten sposób, żeby spodziewał się telefonu w sprawie ewentualnego kontraktu, ale nie mówiłem od razu o jaką pozycję chodzi. Wiedziałem też jednak, że trudno nam będzie znaleźć dobrego libero z polskim paszportem. Dlatego rozważałem kilka opcji, żeby pozyskać zawodnika o odpowiednich umiejętnościach, ale też z osobowością i doświadczeniem. Rafał grał przecież w czołowych klubach i ma ogromne doświadczenie. Poza tym miałem okazję z nim bezpośrednio pracować w Asseco Resovii (w sezonie 2018/2019 – przyp. red.) i to był jeden z najlepszych żołnierzy jakich miałem w drużynie, który jest zawsze gotowy poświęcić się dla dobra zespołu. Kiedy już wiedziałem, że nie będziemy w stanie znaleźć dobrego libero z doświadczeniem na tej pozycji, to porozmawiałem o tym z Rafałem i jeśli dobrze pamiętam, to była końcówka marca, a może nawet początek kwietnia. W każdym razie wiedziałem, że Rafał podejmie to wyzwanie. Skoro wcześniej na pozycji libero z powodzeniem grał chociażby Michał Ruciak, to wiedziałem, że Rafał Buszek też sobie w takiej roli poradzi. To nie powinien być dla niego żaden problem.
PLUSLIGA.PL: Czy przez ostatnie dwa lata nie brakowało panu pracy w klubie? Na pewno pojawiały się w tym czasie jakieś ciekawe oferty, jednak pracował pan tylko z reprezentacją Słowenii.
To był dobry moment, żeby troszkę się zatrzymać z tym intensywnym tempem pracy i skupić się bardziej na ważnych sprawach osobistych. Dzięki temu mogłem spędzić więcej czasu z rodziną. Faktycznie pojawiały się w tym okresie, już w pierwszym sezonie po zakończeniu pracy w Kędzierzynie-Koźlu, różne oferty z klubów. Tak było najpierw w październiku po MŚ w 2022 roku, potem w listopadzie i w kolejnym roku. Spędzałem jednak wtedy więcej czasu z rodzicami. W styczniu 2023 roku mama miała wypadek i wymagała opieki. Miałem wtedy nie jedną, a trzy opcje pracy w klubie, ale wolałem zostać z rodziną i pomóc mamie. Wiedziałem też, że lato 2023 będzie bardzo intensywne jeśli chodzi o mecze i turnieje reprezentacji, co będzie wymagało ode mnie dużo energii i czasu spędzonego poza domem. Wolałem więc zostać wtedy dłużej z rodziną i myślę, że to była dobra decyzja. Potem po turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk potrzebowałem przerwy na odpoczynek, więc cieszyłem się każdą chwilą spędzoną z rodziną i stwierdziłem, że skoro znów czeka nas intensywne lato z reprezentacją Słowenii, żeby najpierw wywalczyć kwalifikację olimpijską, to nie ma sensu na siłę angażować się w trakcie sezonu ligowego na pracę w jakimś klubie. Wolałem najpierw skupić się na pracy z reprezentacją, a po igrzyskach poświęcić się też pracy w klubie.
Co do tęsknoty za siatkówką klubową, to chyba każdy trener, który miał okazję pracować w PlusLidze i potem przestał, to szybko mu jej brakuje. Moim zdaniem to jest najlepsza liga na świecie, w której jest mnóstwo emocji, wielu kibiców i pełno zawodników ze wszystkich stron świata grających na bardzo wysokim poziomie. Co roku w PlusLidze jest też coraz więcej mocnych drużyn. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy podjąłem pracę w klubie z Olsztyna, a to był 2010 rok, to były wtedy cztery mocne zespoły, które walczyły ze sobą o medale. Teraz sytuacja jest taka, że z grupy 8 czy 9 drużyn każdy może awansować do czołowej czwórki, ale dla kogoś nie wystarczy miejsca nawet na rundę play-off. Liga jest bardzo mocna i to nie jest tylko wyzwanie, żeby w niej pracować. To też duża przyjemność i jestem dumny, że mogę być częścią takich rozgrywek. Wystarczy tylko popatrzeć na nazwiska trenerów, którzy będą w tym sezonie pracować w PlusLidze. To jest „crème de la crème” światowej siatkówki i to już mówi wszystko o polskich rozgrywkach.
PLUSLIGA.PL: W ostatnim sezonie, który spędził pan w PlusLidze jako trener Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle (sezon 2021/2022 – przyp. red.), wygrał pan z klubem trzy najważniejsze trofea, bo TAURON Puchar Polski, mistrzostwo Polski i Ligę Mistrzów. To był dla pana najlepszy rok w siatkówce klubowej?
To był rzeczywiście wyjątkowy rok. Miałem wcześniej szansę, żeby osiągnąć równie dobre wyniki kiedy pracowałem w Rosji z zespołem Kuzbassu Kemerowo, bo wygraliśmy wtedy Superpuchar Rosji, byliśmy w półfinale Ligi Mistrzów i liczyliśmy się w walce o mistrzostwo, ale zatrzymała nas pandemia i nie rozgrywano turnieju Final Six jak wcześniej. Wiedziałem jednak, że przyjdzie jeszcze taka szansa w przyszłości może z innym klubem i tak się stało w Kędzierzynie-Koźlu. Niesamowite było zwłaszcza powtórzenie sukcesu w Lidze Mistrzów i dołożenie do tego jeszcze lepszych wyników niż we wcześniejszym sezonie. Okazało się, że jako zespół byliśmy głodniejsi sukcesów i wierzyliśmy w to, że ponowny triumf w Lidze Mistrzów jest możliwy. To była zasługa ciężkiej pracy całego zespołu, ale myślę, że każdy kto w tym uczestniczył, będzie wyjątkowo wspominał tamten sezon.
PLUSLIGA.PL: Co jest dla pana najważniejsze w pracy trenerskiej i jaką kulturę pracy zamierza pan wprowadzić również w Bełchatowie?
Siatkówka jest dla mnie pewną całością pod każdym względem. Niezależnie od tego czy pełni się w drużynie rolę podstawowego gracza czy wchodzi się z ławki i niezależnie od tego na jakiej pozycji się gra, siatkówka jest grą kompletną. Żeby dobrze grać jako zespół trzeba na to pracować dzień po dniu, z taką samą intensywnością i poświęceniem dla drużyny. To nie jest praca w fabryce, w której można też pracować na minimalnym czy przeciętnym poziomie. W siatkówce to nie jest możliwe, bo tutaj chodzi o robienie postępów. Z każdym treningiem trzeba się rozwijać i urozmaicać swoją grę. Bardzo ważne jest też to, żeby być w zespole nie tylko pod względem fizycznym, tylko trzeba się zaangażować i dać też drużynie coś ze swojej osobowości, żeby być mentalnie gotowym na różnego rodzaju wyzwania. Często rozmawiam o tym otwarcie z zawodnikami. Czasem jestem po prostu facetem, który za nimi stoi, czasem jestem głównie ich trenerem, a czasem też ojcem, przyjacielem, czy kuzynem. Mam różne twarze jako osoba i myślę, że w większości drużyn, jeśli nie we wszystkich, w których do tej pory pracowałem, niezależnie od wieku zawodników, ich narodowości, pozycji, doświadczenia, czy istniejących między nimi różnic kulturowych, byłem w stanie zebrać ich jako całość. Pracowałem do tej pory w dziewięciu krajach i niezależnie od tego, czy rozmawialiśmy z zawodnikami w tym samym języku, czy w różnych, nigdy nie miałem problemów, żeby z nimi wspólnie pracować i stworzyć z nich grupę, która walczy o te same cele. To jest w gruncie rzeczy całkiem proste. Wszystkim powtarzam, żeby byli częścią zespołu i znaleźli w nim swoje miejsce, a wtedy na pewno im pomogę. Zawsze jestem gotowy, żeby z każdym w zespole rozmawiać i każdemu pomóc, a w tym wszystkim liczy się tak naprawdę tylko jedno, czyli drużyna jako całość. To ona jest najważniejsza.